– Oh, lubisz patrzeć, jak latam? – westchnęła teatralnie, przewracając przy tym swoimi soczyście brązowymi oczętami i powoli, krok za krokiem stawiając zgrabne łapy w niemalże jednej linii, zatoczyła ciasne kółko wokół Zimorodka.
Natychmiast pokiwał energicznie łbem, lekko otwierając pyszczek jakby z zachwytu.
– Zatem stój w miejscu i patrz.~
Miała nadzieję, że kocur posłucha i pomimo swojego małego móżdżku w tym miejscu zostanie, bo inaczej jej mini-plan nie wyjdzie. Nie czekając już ani uderzenia serca dłużej, puściła się biegiem przed siebie, wprost na wcześniej wskazany przez niebieskiego pagórek. Przebierała łapami jak szalona, a jej prędkość wzrastała równie szybko, jak łomotało jej serce. I… Skoczyła. Jak najmocniej wybijając się z tylnych łap, żeby zyskać jak najwięcej na wysokości. Czuła, jak zawisła na ułamek uderzenia serca w powietrzu, a świat na ten jeden ułamek całkiem się zatrzymał. Z perspektywy Zimorodka musiało to wyglądać majestatycznie, bowiem nie na co dzień widzi się koty w powietrzu, dodatkowo na tle pełnego, wielkiego, jasnego słońca i szeroko rozpościerających się zielonych traw na dole, a daleko w tle malujących się śladowych ilości wysokich drzew, gdzieś tam na horyzoncie. Sama Wrona czuła się wspaniale. Taka… Wolna.
Problem zaczął się, kiedy lot w górę zamienił się w lot w dół, czyli kotka zaczęła spadać. Jednak, w miarę możliwości, przybrała taką pozycję, że wyglądało to na zamierzone. A przynajmniej tak, żeby Zimorodkowa Łapa tego nie załapał. Chwilę potem nastąpiło bolesne zderzenie się z ziemią i w akompaniamencie zduszonych jęków ciało kotki poturlało się zadziwiająco szybko aż na sam dół pagórka. Uczennica czym prędzej wstała chwiejnie i potrząsnęła głową, aby pozbyć się jej zawrotów. Otrzepała się z brudu i piasku. Miała mało czasu, wiedziała, że kocurek zaraz tu podbiegnie. Więc, ruszyła cichym truchtem pod podnóże pagórka i zaczęła go okrążać, jednak na tyle wolno, żeby kocur nie zdążył jej zobaczyć. Słyszała, jak wbiega na szczyt i ją woła. Jednak ona zdążyła już na tyle obejść wzniesienie, żeby zaraz zajść bicolora od tyłu. Zadowolona wyprostowała się dumnie i postąpiła jeszcze kilka kroków w przód, a uczeń zbyt zajęty nawoływaniem jej, nawet nic nie usłyszał.
– Stęskniłeś się, że mnie tak wołasz? – mruknęła z uśmiechem na pysku, mrużąc lekko oczy.
Zaskoczony Zimorodek podskoczył z ekscytacji i obrócił się w jej stronę.
– Wrona!! Jak to zrobiłaś?! – zawołał, niemalże rzucając się jej na szyję.
Odepchnęła go ruchem łapy.
– Podobało się?
Natychmiast pokiwał energicznie łbem, lekko otwierając pyszczek jakby z zachwytu.
– Zatem stój w miejscu i patrz.~
Miała nadzieję, że kocur posłucha i pomimo swojego małego móżdżku w tym miejscu zostanie, bo inaczej jej mini-plan nie wyjdzie. Nie czekając już ani uderzenia serca dłużej, puściła się biegiem przed siebie, wprost na wcześniej wskazany przez niebieskiego pagórek. Przebierała łapami jak szalona, a jej prędkość wzrastała równie szybko, jak łomotało jej serce. I… Skoczyła. Jak najmocniej wybijając się z tylnych łap, żeby zyskać jak najwięcej na wysokości. Czuła, jak zawisła na ułamek uderzenia serca w powietrzu, a świat na ten jeden ułamek całkiem się zatrzymał. Z perspektywy Zimorodka musiało to wyglądać majestatycznie, bowiem nie na co dzień widzi się koty w powietrzu, dodatkowo na tle pełnego, wielkiego, jasnego słońca i szeroko rozpościerających się zielonych traw na dole, a daleko w tle malujących się śladowych ilości wysokich drzew, gdzieś tam na horyzoncie. Sama Wrona czuła się wspaniale. Taka… Wolna.
Problem zaczął się, kiedy lot w górę zamienił się w lot w dół, czyli kotka zaczęła spadać. Jednak, w miarę możliwości, przybrała taką pozycję, że wyglądało to na zamierzone. A przynajmniej tak, żeby Zimorodkowa Łapa tego nie załapał. Chwilę potem nastąpiło bolesne zderzenie się z ziemią i w akompaniamencie zduszonych jęków ciało kotki poturlało się zadziwiająco szybko aż na sam dół pagórka. Uczennica czym prędzej wstała chwiejnie i potrząsnęła głową, aby pozbyć się jej zawrotów. Otrzepała się z brudu i piasku. Miała mało czasu, wiedziała, że kocurek zaraz tu podbiegnie. Więc, ruszyła cichym truchtem pod podnóże pagórka i zaczęła go okrążać, jednak na tyle wolno, żeby kocur nie zdążył jej zobaczyć. Słyszała, jak wbiega na szczyt i ją woła. Jednak ona zdążyła już na tyle obejść wzniesienie, żeby zaraz zajść bicolora od tyłu. Zadowolona wyprostowała się dumnie i postąpiła jeszcze kilka kroków w przód, a uczeń zbyt zajęty nawoływaniem jej, nawet nic nie usłyszał.
– Stęskniłeś się, że mnie tak wołasz? – mruknęła z uśmiechem na pysku, mrużąc lekko oczy.
Zaskoczony Zimorodek podskoczył z ekscytacji i obrócił się w jej stronę.
– Wrona!! Jak to zrobiłaś?! – zawołał, niemalże rzucając się jej na szyję.
Odepchnęła go ruchem łapy.
– Podobało się?
***
Wróciła niedawno z męczącego treningu, cała w brudzie i posklejanym od niego futrze. Niedobrze jej się robiło na myśl, że będzie musiała to wszystko myć. Naprawdę starała się z tymi treningami! Sapnęła zmęczona, kołysząc lekko łbem. Podeszła ciężkimi krokami do stosu ze zwierzyną. Pora Nowych Liści nadeszła niedawno, więc nie był tak ubogi jak jeszcze jakiś czas temu. To dobrze. Wybrała sobie niewielką nornicę i podrzucając ją najpierw, chwyciła w białe kły. Odeszła kawałek i ułożyła wygodnie na świeżej, dopiero co wyrośniętej, soczyście zielonej, krótkiej trawie. Jednak nie zdążyła wziąć nawet kęsa, a coś na horyzoncie zakłóciło wszechobecny spokój.
Zimorodek.
Biegnący w jej stronę z wielkim wyszczerzem na pyszczku.
Oh, żeby tylko postępy w treningu szły jej tak szybko, jak znika jej dobry humor!
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz