Spojrzała z politowaniem na brata. Naprawdę? Zapomniał? Ledwie tu podszedł! Westchnęła, zrezygnowana.
– No to pomyśl to może ci się przypomni – miauknęła lekko prześmiewczym tonem.
Czekała. Patrzyła raz na niego, a raz na swój radośnie bujający się ogon. Podziwiała, jak jej piękna, długa sierść faluje w takt jego ruchu.
– Uderzenie serca już dawno minęło.
Przez tą całą chorobę i uziemienie w obozie szansa na to, że spotka się Wronkę w chociaż neutralnym humorze, praktycznie zniknęła. Fuknęła w stronę dalej zamyślonego brata, który wyglądał, jakby od nadmiaru wysiłku procesory w jego malutkim móżdżku miały się zaraz przegrzać i zacząć dymić.
– Idź już. Jak ci się przypomni to wtedy mi powiesz.
I to było ostatnie ostrzeżenie. Podeszła do niego i siłą zaczęła odpychać, byle dalej od niej.
***
Dni mijały jej na treningowej rzeźni, której pod żadnym pozorem nie zamierzała zatrzymać. Nie przeszkadzało jej to, bo chciała zrobić wszystko, żeby nie czuć się gorszą od Lisiczki. I chyba robiła w końcu jakieś postępy! Nauczyła się już w miarę polować, a i z walką nie szło jej tak źle jak na początku. Czuła, że jej wielką chwila zbliża się ogromnymi krokami i jest już tuż-tuż.
Teraz, leniła się w ostatnich promieniach słońca tego dnia, już jakiś czas po treningu. Siedziała i obserwowała klanowe koty, krzątające się w rutynowych czynnościach. Delikatne, ciepłe promyki tańczyły na jej futrze, a pomarańczowe niebo dawało taki odcień całemu obozowi. I wtedy poczuła gorący oddech na swoim karku. Aah, czy on zawsze musiał podchodzić tak blisko? Czuła, że jego czarno-biała sierść za chwilę wejdzie jej do nosa. No nic się nie nauczy, nic.
– Hej! – przywitał się, prawie krzycząc jej nad uchem.
Chociaż… Gdyby tak się zastanowić, to w miarę upływu czasu, Wrona przestała postrzegać Kwaśnego jako wroga. Był głupiutki i irytujący, ale przez to też śmieszny. Tolerowała jego towarzystwo, jednak miała swoje granice przestrzeni osobistej. Odsunęła się powoli.
– Cześć.
<Kwaśny? Wybacz gniota aaą>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz