Słonecznikowa Łapa po brutalnym ataku śnieżnego rekina wygramolił się ze śniegu. Ona także to zrobiła. Klapnęła obok niego uśmiechając się.
- Tak właściwie... całkiem udany żart - przyznał, delikatnie odwzajemniając gest - Chociaż teraz będę mokry jak Dzika Łapa! - dodał, puszczając do niej oko i śmiejąc się. Pewnie przeczuwał, że to ona podkładała Dzikiej Łapie niespodzianki na legowisku, którymi zazwyczaj były super zimne porcje śniegu lub lodu.
Kocur doskonale wiedział, że Szepcząca Łapa raczej mu nie odpowie, i chyba nawet na to nie liczył. W pewnym momencie odezwał się:
- Szept, ty... ty w ogóle możesz... no wiesz, uch... mówić? - spytał niepewnie, posyłając jej nerwowe spojrzenie.
I w tym momencie w głowie Szepczącej Łapy nastąpiło zatrzymanie procesu myślenia, które potem przerodziło się w burzę myśli, w tajfuny, które niszczyły piękną trawę na polanach w jej głowie. Co miała odpowiedzieć? Nie skinie mu głową, że tak umie mówić bo choć... no w sumie chyba tylko parę razy próbowała, gdy była sama to nie mogła tego zrobić, no bo w końcu wydałby się jej sekret! Jednocześnie nie chciała go okłamywać, bo co jak potem jakimś cudem się dowie? Na szczęście przybył skuteczny rozpraszacz. Szepcząca Łapa miała nadzieję, że dzięki niemu brat zapomni o pytaniu chociaż na najbliższy czas.
- Witajcie! – wykrzyknęła szczęśliwa Sikora – jak się macie? Jak idą wasze treningi co? Czy przeszkadzam? – o nie, nie, nie! Tylko żeby teraz sobie nie poszła! Na szczęście do rozmowy dołączył się Narcyzowy Pył.
- Witaj Sikorkowy Śpiew! Ja i Szepcząca Łapa kończymy już trening, jeśli chcesz, możemy go dokończyć później. Prawda?
Kocur zwrócił wzrok w jej stronę. Szepcząca Łapa skinęła głową, na co jej mentor oraz matka uśmiechnęli się. Natomiast Słonecznik chyba nie zapomniał o pytaniu, bo nadal wbijał w nią wzrok.
- W sumie to my też skończyliśmy trening. – powiedziała Burzowa Noc.
- No to co, wracamy do obozu? – spytała Sikora. Ona, jej brat oraz ich mentorzy kiwnęli zgodnie głowami, po czym udali się do obozu. Gdy tam dotarli dostrzegli Dzikiego, który zjadał właśnie trochę chudą nornicę. Jej mentor po chwili wykrzyknął:
- O! Czy to nie wasz brat? A twój syn Sikoro? Może dosiądziecie się do niego?
- Dobry pomysł! Dziękuję Narcyzowy Pyle, nie dostrzegłam go wcześniej. Szepcząca, Słonecznik chodźcie!
Mówiąc to kocica zaczęła iść żwawym krokiem w stronę rudego. Przeszył ją dreszcz, bynajmniej nie chciała z tym lisem w ciele kota spędzać czasu! To by była istna katorga! Spojrzała na Słonecznikową Łapę swym błagającym spojrzeniem. Miała nadzieję, że kremowy coś wymyśli, w końcu chyba obydwoje mieli Dzikiej Łapy dosyć! A poza tym, co jak mu coś wbije do łba i wykurzy tym Sikorę? Albo nagle, akurat w tym niefortunnym momencie uświadomi sobie, że to ona robiła mu te wszystkie psikusy? Wtedy pewnie musiała by uciekać wręcz z klanu przed tym syczącym psychopatą! Nie! Nie! Nie! Szepcząca myśl! Rusz głową! Co robić no co?! Spojrzała na Słonecznika jeszcze bardziej błagalnym spojrzeniem, błagała go o ratunek dla nich obu. Oby coś wymyślili!
<Słonecznik? Dziki nas zje!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz