- Przytulnie tu. - Usłyszał jej miauknięcie.
Po co tu wlazła? Przecież dał jej zioła. Czemu nie zostawiła go w spokoju, tylko narusza swoimi ubłoconymi łapskami jego samotnie? Nie odpowiedział jej jednak. Nie miał sił, humoru ani ochoty, aby się z nią kłócić.
- Trójka? - Zapytała po kolejnej ciszy. Zbliżyła się do kocura, tykając go ogonem. - Żyjesz? Ej, weź nie umieraj dobra?
Zmarszczyła brwi, kładąc po sobie uszy. Usiadła obok starszego.
- Czemu ci smutno? - Zapytała, o dziwo, łagodnie. - Mam kogoś dla ciebie pobić? Bo wiesz, w sumie mogę. O ile obiecasz, że nie dasz mi już podejrzanych ziół.
Na jej słowa o pobiciu lekko się uśmiechnął. Tak... Z chęcią nasłałby Płonącą Łapę na tego... tego... tego obwiesia, co skrzywdził tak poważnie Fasolową Łodygę. Zawrócił jej w głowie, pokusił i zgwałcił. Nie było innego wytłumaczenia. Na miejscu Iglastej Gwiazdy pogoniłby go z powrotem stamtąd skąd przyszedł, a nie jeszcze przyjmował do klanu.
Uniósł ciężko głowę i spojrzał na swoją siostrzenicę. Chyba naprawdę się martwiła. A już myślał, że już wszyscy mieli go pod ogonem.
- Możesz pobić Huragana - powiedział. - A później Fasolową Łodygę - dodał, ponownie kładąc łeb na mchu.
Gdyby nie ta chora sytuacja mógłby cieszyć się życiem. Niestety to... Za bardzo na nim zaczęło się odbijać. Już druga bliska mu osoba zdradziła Klan Gwiazdy. Naprawdę nie rozumiał... Miłość była lepsza? Otóż nie! On się wiele razy już przekonał, że to badziewne uczucie niszczy wszystkim życie, rani i sprawia, że odechciewa się już wszystkiego, nawet życia.
- Jak chcesz zioła na sraczkę to sobie je weź. - miauknął, wskazując ogonem kąt, w którym one leżały.
Może i zwariował, że dawał jej to, ale naprawdę na nic nie miał już siły. Odwrócił na drugi bok, tak aby być do uczennicy grzbietem. Pewnie teraz złapie to co jej wskazał i sobie pójdzie. Tak... Przecież nie zostałaby z nim długo. Ma swoje obowiązki i te knucia.
- Jak będziesz wychodzić to zamknij wyjście mchem.
<Płonąca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz