Kacza Łapa zaskoczony podniósł spojrzenie na ojca. Wiedział, że tata miał plan! Nie zostawiłby rudzielca samego z mentorem po tym wszystkim. Do tego teraz chciał mu pomóc wymierzyć znienawidzonemu mentorowi nauczkę. Kocurek uśmiechnął się szyderczo do czarno-białego kocura, po czym wysunął ostre pazurki.
- Chętnie, tato.
- Tylko spróbuj ty.... - Borsuczy Warkot nie dokończył, bo oberwał mocny w pysk łapą.
Jesionowy Wicher był bardziej wyćwiczony w walce, bez problemu rozpoczął szarpaninę. Dwa kocury wpadły w wir kłębowiska pazurów i kłów. Kacza Łapa poczuł wtedy się zupełnie jak kociak, gdy przechwalał się w żłobku, że jego tata jest wojownikiem. Może sam nie zostanie pewnie wojownikiem, ale przynajmniej miał pewność, że rodzic zawsze będzie po jego stronie. Kacza Łapa naskoczył na grzbiet Borsuczego Warkotu i mocno wbił się kiełkami w jego cielsko. Zaczął go drapać przypominając sobie każdy dzień szkolenia. Właśnie takiego sprania zada tego gbura było mu trzeba.
Po Zgromadzeniu otrzymał nowe imię. Nadeszła powódź i właśnie wtedy zdecydował się porzucić ścieżkę wojownika. Drobna Łapa został uczniem Mglistego Snu. Teraz uczył się ziół oraz sposobów leczenia. A wkrótce miało się odbyć jego pierwsze Spotkanie Medyków! Nareszcie również uwolnił się od tej całej presji i mógł poprowadzić na nowo swój los. Poranna Zorza rozpłynął się w powietrzu, w legowisku zrobiło się więcej miejsca.
Uczeń opuścił legowisko Aroniowej Gwiazdy. Porozmawiał z nim o swoim szkoleniu na nowym stanowisku. Nie mógł się już doczekać pierwszego dnia treningu! Ciekawe jaką mentorką okaże się Mglisty Sen, którą praktycznie znał od kociaka. Dzieliła ich mała różnica wieku.
Nagle kocurek przystanął. Jego ślepia natrafiły na czekoladową sylwetkę. Nie powiedział jeszcze rodzicom, siostrze i dawnemu mentorowi. Z resztą ten ostatni mógł dowiedzieć się na samym końcu. Zależało mu jednak żeby jego bliscy dowiedzieli się od niego samego. Położył uszy na łebku. A jeśli nie zrozumieją? Może Jesionowy Wicher i Brzoskwiniowa Bryza chcieli dla swoich kociąt życia wojowników, a on nie sprostał ich oczekiwaniom? Westchnął. Miał się już odwrócić i odbiec do legowiska medyka, gdy zatrzymały go odgłosy kroków. Jesionowy Wicher właśnie szedł do legowiska Posranej Gwiazdy. Nie, nie, nie! Kocurek rzucił się biegiem i szybko zaszedł drogę wojownikowi. Karzełek wbił w niego niebieskie ślepia.
- Tato, możemy porozmawiać? Na osobności?
- Oczywiście. - miauknął czekoladowy i gestem ogona zaprosił go za sobą.
Drobna Łapa skierował się za ojcem. Kocur nigdy nie nazwał go nowym, zbyt kocicowym imieniem. Dla Jesiona pozostał Kaczorkiem. I było to bardzo miłe. Uczeń medyczki w swoich rozmyślaniach nawet nie zauważył, że opuścili obóz. Próbował ułożyć sobie w głowie odpowiednią formułkę, ale wszystkie wydawały się nieodpowiednie.
- O czym chciałeś porozmawiać?
Jesionowy Wicher wskoczył na kamień. Drobna Łapa drapał się za nim. Nie wydawał się być zły za akcję na Zgromadzeniu. To dobry początek. Karzełek usiadł obok czekoladowego. Oboje wbili niebieskie oczy w horyzont, na bliską rzekę należącą do Klanu Nocy. Jej szum mógł utulić niejednego i nadać spokojnego rytmu.
- Um.... więc.... chciałem żebyś dowiedział się ode mnie.... Bo widzisz, ja.... pamiętasz.... że....
- Synu, spokojnie, nie gryzę.
Drobna Łapa poruszył ogonem. Wziął wdech i wydech. No już, to nie mogło być trudne. Przecież zrobił tyle rzeczy w swoim krótkim życiu, a nie mógł wypowiedzieć prostych słów? Położył uszy na łebku. Jesionowy Wicher był dla niego bardzo ważny, nawet jeśli nie zawsze mu to pokazywał i po prostu nie chciał zawieść ojca. Otoczył ogon łapki i wyprostował sylwetkę. Ale mówił mu kiedyś, że będzie go wspierał.
- Byłem u Aroniowej Gwiazdy.
- Zrezygnowałem ze szkolenia na wojownika. To nie dla mnie. Wolę uczyć się na medyka i właśnie to zrobiłem. Moją mentorką została Mglisty Sen. - miauknął, szurając jedną łapką po ziemi. Wzrok pozostawił na kocurze. Przypomniał sobie o wujku Malinowej Łapie. Chyba to u nich rodzinne. - Obiecuję, że będę się starał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz