Dzisiejsze polowanie udowodniło Orlikowej Łapie, że trudne godziny spędzone z Narcyzowym Pyłem opłaciły się. Mozolne droczenie się z nim i ciągłe słuchanie odmienionego przez wszystkie przypadki "Orliczka" poskutkowały upolowaniem dużej ilości zwierzyny. Klan Burzy przez najbliższe dni, a może nawet przez księżyc nie doświadczy głodu.
- Spisałeś się, śnieżynko - skomentował zaczepnie Narcyz. - Jeszcze zrobię z ciebie zamaskowanego mordercę, który capnie Śledziowe Futro. - Skrzywił się niebieski. Nadal żył wspomnieniem podwójnej przegranej.
Biały przewrócił oczami. Przyrzekł na Klan Gwiazdy, iż kiedyś tak pacnie mentora w głowę, że wojownik zapomni nawet o własnej matce.
- Chcesz znowu wylądować w rzece, Orliczku? - uśmiechnął się nieco sadystycznie Narcyz. - Mnie ten czyn szczerze rozbawił.
- Jeśli znowu nie poczuję się, jakbym tonął, to oczywiście - skwitował lakonicznie Orlikowa Łapa.
Na horyzoncie pojawił się czarno-biała kotka. Konwaliowa Łapa. Poznał ją w pierwszej chwili, bo często rozmawiał z nią i z Cętkowaną Łapą w legowisku uczniów, przed oddaniem się objęciom Morfeusza. Powoli mógł nazwać je bliskimi osobami, lecz czy były przyjaciółkami? Za wcześnie, by nazywać je tak, znali się krótko. Nawet, jeśli Cętka okazała się wierną towarzyszką zabaw, to obecnie relacja między nimi dwoma diametralnie się zmieniła. Kiedyś szaleli wśród śniegu, a teraz z dozą spokoju dzielili języki.
- Czy to twoja kochanka? - zapytał Narcyz szeptem. Poruszył uwodzicielsko brwiami i trącił ucznia zadem.
- Nie! To moja znajoma, ale nie jestem w niej zakochany - zaprzeczył biały, bucząc z niezadowoleniem. Napiął się, by nie bujać się w rytm trąceń tylną częścią ciała.
- To... Jesteś taki duży i jeszcze nie zdobyłeś serca żadnej samicy?! Eh... Nie idź w moje ślady, Orliczku. Skończysz jak ja, samotny... Biedny. Niedoceniony - szlochał teatralnie Narcyz. Oddalił się, widocznie udał się na prywatne hamletyzowanie, spowodowane przez jego emocje.
Orlikowa Łapa podjął dialog z Konwaliową Łapą. Rozmawiali o własnych treningach i mentorach. Ot, zwykła dyskusja. Taka jak zawsze. Z zapałem biały opowiadał czarnej kotce o polowaniach. Opisał sytuację nad rzeką, przez co w tym samym momencie wybuchli gromkim śmiechem.
W którymś momencie, tak nagle, uczennica medyka zamilkła, a jej wibrysy opadły. Entuzjazm, brzmiący w głosie i widoczny w postawie kotki znikł. Orlikowa Łapa zdziwił się. Nie zrozumiał zachowania znajomej, rozmowa szła dobrymi torami, lecz w ciągu jednej chwili nastała złowroga cisza.
- Coś nie tak? - zapytał się ostrożnie. Wiedział, że Konwaliowa Łapa potrafiła milczeć godzinami i nie wypowiadać żadnych słów.
- Hhm… Wiesz, bo nie musisz odpowiadać na to pytanie, ale ten… No bo… wiesz... Co myślisz na temat Cętkowanej Łapy…? A-albo… - dukała. Plątały jej się słowa, nie czuła się pewnie.
Biały drgnął. Słabo, lecz zauważalnie. Ponownie emocje zaczęły ulegać dziwnym przemianom. Spokój przerodził się w stres. Płuca zmniejszyły się, w wyniku czego oddech kocurka przyspieszył. Stracił logiczny wątek myślowy.
Znowu. Tylko nie to. Kotki pozbawiają mnie energii życiowej. Dlaczego jest tak mało kocurów w moim wieku w Klanie Burzy?
- J-ja? - zająkał się. Otrząsnął się, jakby znowu wpadł do rzeki. Zrobienie tej prostej czynności uspokoiło szalejące emocje Orlikowej Łapy. Przynajmniej na razie. - Ona jest dobrą kompanką. Znam ją całkiem długo... No pomogła mi. Uprzejma. Lubię was obie - opisał w wielkim skrócie swoje zdanie na temat Cętkowanej Łapy.
- N-nawet m-mnie lubisz? P-przecież j-jestem s-spoza.... k-klanu i m-mówią, że-że-że... ciągle coś knuję - mówiła niespokojnie czarna.
- Nie wierzę w te plotki. Gdybyś coś knuła, już dawno wcieliłabyś plan w życie - odpowiedział. Współczuł uczennicy znalezienia się w gąszczu fałszywych informacji. - Z ciekawości, dlaczego o nią spytałaś?
<Konwaliowa Łapo?>
- Spisałeś się, śnieżynko - skomentował zaczepnie Narcyz. - Jeszcze zrobię z ciebie zamaskowanego mordercę, który capnie Śledziowe Futro. - Skrzywił się niebieski. Nadal żył wspomnieniem podwójnej przegranej.
Biały przewrócił oczami. Przyrzekł na Klan Gwiazdy, iż kiedyś tak pacnie mentora w głowę, że wojownik zapomni nawet o własnej matce.
- Chcesz znowu wylądować w rzece, Orliczku? - uśmiechnął się nieco sadystycznie Narcyz. - Mnie ten czyn szczerze rozbawił.
- Jeśli znowu nie poczuję się, jakbym tonął, to oczywiście - skwitował lakonicznie Orlikowa Łapa.
Na horyzoncie pojawił się czarno-biała kotka. Konwaliowa Łapa. Poznał ją w pierwszej chwili, bo często rozmawiał z nią i z Cętkowaną Łapą w legowisku uczniów, przed oddaniem się objęciom Morfeusza. Powoli mógł nazwać je bliskimi osobami, lecz czy były przyjaciółkami? Za wcześnie, by nazywać je tak, znali się krótko. Nawet, jeśli Cętka okazała się wierną towarzyszką zabaw, to obecnie relacja między nimi dwoma diametralnie się zmieniła. Kiedyś szaleli wśród śniegu, a teraz z dozą spokoju dzielili języki.
- Czy to twoja kochanka? - zapytał Narcyz szeptem. Poruszył uwodzicielsko brwiami i trącił ucznia zadem.
- Nie! To moja znajoma, ale nie jestem w niej zakochany - zaprzeczył biały, bucząc z niezadowoleniem. Napiął się, by nie bujać się w rytm trąceń tylną częścią ciała.
- To... Jesteś taki duży i jeszcze nie zdobyłeś serca żadnej samicy?! Eh... Nie idź w moje ślady, Orliczku. Skończysz jak ja, samotny... Biedny. Niedoceniony - szlochał teatralnie Narcyz. Oddalił się, widocznie udał się na prywatne hamletyzowanie, spowodowane przez jego emocje.
Orlikowa Łapa podjął dialog z Konwaliową Łapą. Rozmawiali o własnych treningach i mentorach. Ot, zwykła dyskusja. Taka jak zawsze. Z zapałem biały opowiadał czarnej kotce o polowaniach. Opisał sytuację nad rzeką, przez co w tym samym momencie wybuchli gromkim śmiechem.
W którymś momencie, tak nagle, uczennica medyka zamilkła, a jej wibrysy opadły. Entuzjazm, brzmiący w głosie i widoczny w postawie kotki znikł. Orlikowa Łapa zdziwił się. Nie zrozumiał zachowania znajomej, rozmowa szła dobrymi torami, lecz w ciągu jednej chwili nastała złowroga cisza.
- Coś nie tak? - zapytał się ostrożnie. Wiedział, że Konwaliowa Łapa potrafiła milczeć godzinami i nie wypowiadać żadnych słów.
- Hhm… Wiesz, bo nie musisz odpowiadać na to pytanie, ale ten… No bo… wiesz... Co myślisz na temat Cętkowanej Łapy…? A-albo… - dukała. Plątały jej się słowa, nie czuła się pewnie.
Biały drgnął. Słabo, lecz zauważalnie. Ponownie emocje zaczęły ulegać dziwnym przemianom. Spokój przerodził się w stres. Płuca zmniejszyły się, w wyniku czego oddech kocurka przyspieszył. Stracił logiczny wątek myślowy.
Znowu. Tylko nie to. Kotki pozbawiają mnie energii życiowej. Dlaczego jest tak mało kocurów w moim wieku w Klanie Burzy?
- J-ja? - zająkał się. Otrząsnął się, jakby znowu wpadł do rzeki. Zrobienie tej prostej czynności uspokoiło szalejące emocje Orlikowej Łapy. Przynajmniej na razie. - Ona jest dobrą kompanką. Znam ją całkiem długo... No pomogła mi. Uprzejma. Lubię was obie - opisał w wielkim skrócie swoje zdanie na temat Cętkowanej Łapy.
- N-nawet m-mnie lubisz? P-przecież j-jestem s-spoza.... k-klanu i m-mówią, że-że-że... ciągle coś knuję - mówiła niespokojnie czarna.
- Nie wierzę w te plotki. Gdybyś coś knuła, już dawno wcieliłabyś plan w życie - odpowiedział. Współczuł uczennicy znalezienia się w gąszczu fałszywych informacji. - Z ciekawości, dlaczego o nią spytałaś?
<Konwaliowa Łapo?>
Orliczku kochany przykro mi, że masz taki haremxD 🤔🤔
OdpowiedzUsuń*kiedy planujesz aseksa, który będzie żył na własną łapę, a nagle zbiera się tłum młodych kotek z kb* *sad violin music playing in the background*
Usuń