Poniekąd wycieńczona, oparła głowę o bok kładącego się przy niej partnera. Cała trójka ich świeżo narodzonych kociąt popiskiwała niewyraźnie przy jej boku. Wydawały jej się tak kruche, że trudno było jej uwierzyć w działanie świata i to, że sama kiedyś tak wyglądała. Każdy mijany przez nią na co dzień kot był na początku swego życia tak małym, nieporadnym kształtem, z przyklepaną, dziwnie mokrą sierścią, a raczej jej namiastką.
Pierwsza próba wyczyszczenia ich była dla niej niezwykła. Czuła, jak ciepło jej języka przechodzi na drżące istotki, które starały się coraz bardziej przywrzeć bliżej niej. Serce kruszyło jej się ze wzruszenia na ten widok. Nie sądziła, że ta chwila będzie dla niej aż tak rozczulająca.
— Tak... Dał mi w kość, nie ma co ukrywać — przyznała, patrząc na ich barwy futer i doszukując się w nich podobieństw. Pierwsze kocię było w głównej mierze białe, z nielicznymi plamami o szarawych i kremowych odcieniach. Drugie, w większości rude, chociaż nie tak typowo rude. Nie był to ani iście ognisty, ani pomarańczowy jak u wiewiórki kolor, a znacznie jaśniejsza toń. Trzeci natomiast, główny sprawca jej zmęczenia, miał na sobie sporo brązu podobnego do tego u niej, ale również jaśniejszego. Może z czasem ściemnieją im te kolory? — Ale czuję się poza tym... całkiem dobrze — westchnęła, mrużąc na moment oczy. — Chociaż trochę chcę mi się spać... — przyznała, choć ten stan zmęczenia towarzyszył jej od dłuższego czasu. Cała ciąża była wyczerpująca, nie tylko sam poród.
— Zdrzemnij się. Przypilnuję cię — palnął niemalże od razu. — To znaczy was. Cała wasza czwórka będzie bezpieczna pod moim okiem — zapewnił, choć zdawało jej się, że dosyć wyraźnie słyszy jego niespokojne bicie serca przy swoim uchu.
Uśmiechnęła się słabo.
— Mam pewne wątpliwości...
— Ciii — przerwał jej gwałtownie. — Nie przemęczaj się. Jak wypoczniesz, porozmawiamy o imionach. Mam już pewne propozycje — mruknął, jakby rozmyślając na głos.
Parsknęła, przekrzywiając łeb na bok.
— Nie zgadzam się na żadne "Władca Potężnych Płomieni" — powtórzyła, brzmiąc na wyraźnie rozbawioną. — To nie brzmi ani ładnie, ani poważnie. Co będzie dalej? Puszysty Niszczyciel Chmurek? Niepokonany Brązowy Kłaczek? — wymieniała, czując, jak z każdą salwą śmiechu umykającą z jej pyska, oczy coraz mocniej kleją jej się do snu. To wszystko było niezwykłe. Przetrwała poród. Szepcząca Pustka trwał u jej boku. Miała swoją nową, własną rodzinę, a wszelkie błędy popełnione przez nią w przeszłości, zdawały się znikać z jej głowy, rozmazane niczym widok za mgłą.
Pierwsza próba wyczyszczenia ich była dla niej niezwykła. Czuła, jak ciepło jej języka przechodzi na drżące istotki, które starały się coraz bardziej przywrzeć bliżej niej. Serce kruszyło jej się ze wzruszenia na ten widok. Nie sądziła, że ta chwila będzie dla niej aż tak rozczulająca.
— Tak... Dał mi w kość, nie ma co ukrywać — przyznała, patrząc na ich barwy futer i doszukując się w nich podobieństw. Pierwsze kocię było w głównej mierze białe, z nielicznymi plamami o szarawych i kremowych odcieniach. Drugie, w większości rude, chociaż nie tak typowo rude. Nie był to ani iście ognisty, ani pomarańczowy jak u wiewiórki kolor, a znacznie jaśniejsza toń. Trzeci natomiast, główny sprawca jej zmęczenia, miał na sobie sporo brązu podobnego do tego u niej, ale również jaśniejszego. Może z czasem ściemnieją im te kolory? — Ale czuję się poza tym... całkiem dobrze — westchnęła, mrużąc na moment oczy. — Chociaż trochę chcę mi się spać... — przyznała, choć ten stan zmęczenia towarzyszył jej od dłuższego czasu. Cała ciąża była wyczerpująca, nie tylko sam poród.
— Zdrzemnij się. Przypilnuję cię — palnął niemalże od razu. — To znaczy was. Cała wasza czwórka będzie bezpieczna pod moim okiem — zapewnił, choć zdawało jej się, że dosyć wyraźnie słyszy jego niespokojne bicie serca przy swoim uchu.
Uśmiechnęła się słabo.
— Mam pewne wątpliwości...
— Ciii — przerwał jej gwałtownie. — Nie przemęczaj się. Jak wypoczniesz, porozmawiamy o imionach. Mam już pewne propozycje — mruknął, jakby rozmyślając na głos.
Parsknęła, przekrzywiając łeb na bok.
— Nie zgadzam się na żadne "Władca Potężnych Płomieni" — powtórzyła, brzmiąc na wyraźnie rozbawioną. — To nie brzmi ani ładnie, ani poważnie. Co będzie dalej? Puszysty Niszczyciel Chmurek? Niepokonany Brązowy Kłaczek? — wymieniała, czując, jak z każdą salwą śmiechu umykającą z jej pyska, oczy coraz mocniej kleją jej się do snu. To wszystko było niezwykłe. Przetrwała poród. Szepcząca Pustka trwał u jej boku. Miała swoją nową, własną rodzinę, a wszelkie błędy popełnione przez nią w przeszłości, zdawały się znikać z jej głowy, rozmazane niczym widok za mgłą.
***
Otworzyła ślepia, nie mogąc powstrzymać się od natychmiastowego ziewnięcia. Drzemka, choć udana, bo ani razu się nie wybudziła, zdawała jej się zbyt krótka. Przeciągnęła się i dopiero wtedy, słysząc cichy pisk, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak.
Kocięta. Przez chwilę to wszystko wydawało się jedynie wytworem jej umysłu, który miał zniknąć, gdy tylko się obudzi. Teraz jednak rzeczywistość zdawała się coraz bardziej wyostrzać. Zadarła pysk w tył i omal nie zeszła na zawał, dostrzegając szeroko otwarte, zielone ślepia.
— Wyspałaś się? — spytał Szept, nie spuszczając wzroku z trójki ich pociech.
— Tak... — odrzekła, mimo wszystko zaskoczona tym, że ten nie usnął. — Teraz mam świeży umysł z nowymi pomysłami, a i ty mam nadzieję , przemyślałeś swoje wybory — odparła, na co liliowy mlasnął z niezadowoleniem.
— Nie rozumiem, co jest złego we Wła...
— Szept! — przerwała mu, mrużąc oczy.
Jej spojrzenie w pierwszej kolejności padło na najbliżej leżącą, jedyną kotkę w ich miocie. Każde z nich miało sporo bieli w futrze, jednak ta zdecydowanie była najjaśniejsza.
— Zacznijmy od niej — mruknęła, pochylając się i delikatnie liżąc kocię po główce. Ta wydała z siebie pisk, jakby ledwo co po narodzeniu postanowiła się buntować przeciw jakiekolwiek formie dotyku. — Może Piszczałka? — zaproponowała, uśmiechając się. — Jest taka delikatna, mała... Albo Kruszynka? Kwiatuszek? Firletka? — wymieniła to, co rzeczywiście przychodziło jej na myśl, gdy wpatrywała się w to małe, bezbronne stworzenie. Owoc ich miłości. — Co sądzisz?
<Władco Pustych Łbów?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz