- To coś złego? – zapytał rudy i znów zaczął przyglądać się śluzakowi.
- Wiesz... Koty ich nie lubią – odparł i dopiero wtedy syn Lisa zauważył ten wzrok starszego. Przekręcił lekko głowę i wzrokiem zlustrował owocniaka. Nie rozumiał, o co mu chodzi.
- Jest trochę jak chwast – mruknął Poranek – A tak przy okazji, chyba cię ugryzł tym śluzem – wskazał jedną z łap kocura. Ten od razu ją schował, uśmiechając się głupio – Dlaczego masz takie dziwne oczy?
- Tak po prostu – odparł szybko czekoladowy. Chwast wzruszył ramionami i znów spojrzał na ślimaka.
- Moim zdaniem jest fajny – powiedział. Wtedy nagle coś zmieniło się w starszym kocurze. Usiadł na ziemi obok kociaka i również spojrzał na stworzonko.
- Serio? – zapytał nagle, a rudy tylko pokiwał głową – To zapomnij, o czym mówiłem. Ślimaki to cudy – powiedział z uśmiechem syn Kosodrzewiny. Kociak już nie skomentował jego nagłej zmiany zachowania – A tak przy okazji, jestem Puma – przedstawił się czekoladowy.
- Chwast – powiedział Poranek. Ostatnio coraz częściej przedstawiał się właśnie tak. Nie przeszkadzało mu, jak inni właśnie tak się do niego zwracali. Nawet to lubił, w końcu uwielbiał chwasty. Zignorował nieco zdziwione spojrzenie Pumy. Kocurek nie był pewny, czy starszy słyszał wcześniej jego imię, czy nie, więc nie przejmował się tym za bardzo.
- Już ci nie przeszkadza, że cię ugryzł? – zapytał.
- Nie – odparł Puma. Nastała cisza, a oba kocury przyglądały się ślimakowi. Ten jak gdyby nigdy nic nie przejmował się kotami i spokojnie przemieszczał się po źdźbłach trawy.
- Chcesz go jakoś nazwać? – zapytał czekoladowy. Chwast pokręcił przecząco główką. Nie miał pomysłu, jakby nazwać to stworzonko – To może Roślinek, albo... – nagle urwał, ponieważ ze żłobka dobiegło wołanie Świergot. Rudy spojrzał na Pumę, a ten tylko kiwnął głową. Po chwili kocię pobiegło do żłobka, zostawiając czekoladowego samego z jeszcze nienazwanym ślimakiem.
***
Witka coraz częściej dziwne się zachowywała. Czasem wyglądało, jakby rozmawiała sama ze sobą, czy bała się czegoś. Poranek nie miał pojęcia, co jej jest. Coraz częściej już nie była w stanie opiekować się swoimi pacjentami, co spadało na Murmur i trochę na niego.
- Poranku podasz mi mak? – poprosiła cicho młodsza z medyczek. Kocurek od razu podszedł do jednej z półek i odszukał znajomą roślinę. Wziął kilka nasion i podał swojej mentorce. Ta powoli przeszła do Witki, która siedziała na swoim posłaniu, coś do siebie mówiąc. Chwast przechylił lekko głowę. Dopiero po chwili Murmur to zauważyła.
- Możliwe, że m-ma halucynacje – odparła – Mak jej pomoże – wyjaśniła i spojrzała na medyczkę. Witka już kilka minut później zaczęła ziewać. Poranek pokiwał głową, starając się to zapamiętać.
- Pójdę po coś do jedzenia – oznajmił i wyszedł z legowiska. Rozejrzał się. Polana była jeszcze nieco wilgotna. Ostatnio była burza. Jednak jak to było w porze Zielonych Liści, nagłe zmiany pogody były rzadsze, więc była to jedna z nielicznych burz, a ciepłe słońce już suszyło wszystko dookoła. Po chwili ruszył w stronę stosu zwierzyny, lecz zatrzymał się po drodze. Wbił wzrok w ziemię, gdzie zobaczył małe stworzonko, albo bardziej skorupę, a była to skorupa ślimaka. Śluzaka jednak nigdzie nie było widać. Rudy nachylił się do znaleziska, dokładnie się mu przyglądając. Muszla była dość ładna, jednak nieco połamana. Mimo to dało się ją trzymać w większym kawałku. Tak więc zrobił uczeń. Złapał znalezisko i podniósł się. Od razu porzucił swój plan posiłku i zaczął szukać jednego kota, którym był Puma. Kocur był stróżem, który kiedyś razem z nim oglądał ślimaka, więc chyba lubił takie znaleziska. Poranek postanowił to sprawdzić. Szybko zlokalizował Pumę wzrokiem i od razu do niego podszedł. Tak jak przy ich pierwszym spotkaniu wbił w niego spojrzenie swoich żółtych oczu i położył przed nim kawałek muszli.
Wyleczeni: Witka
<Pumo?>
[773 słów]
[przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz