Wbił swoje zielone ślepia z zainteresowaniem w rudą mentorkę.
— Wkopiemy się pod ziemię, aby szukać skarbów z legend? — zapytał całkiem poważnie.
Wojowniczkę wręcz zamurowało na moment. Nie rozumiał tego zdziwienia, jakie zagościło na jej pysku. Skoro wspominała o czymś tak intrygującym, to on musiał zobaczyć to na własne oczy.
— Wiesz, to tylko plotki… Jeśli nawet okazałyby się prawdą, cenne rzeczy mogą być bardzo głęboko — odpowiedziała lekko zamyślona.
Dzwonkowa Łapa nie poddawał się jednak ze swoim pomysłem. Przecież warto było spróbować! Miał siłę w swoich łapkach, dałby radę z pomocą Bajkowej Stokrotki wykopać ogromną dziurę, a może i nawet tunele prowadzące wprost do skarbów!
— Nie ma rzeczy niemożliwych! Tak bardzo chcę wykopać coś nowego! — Machał ogonem z niecierpliwością. W końcu nie wytrzymał. Nie czekając nawet na odpowiedź swojej towarzyszki, rzucił się do intensywnego kopania. Swoimi własnymi łapami dzielnie rozkopywał ziemię do momentu, gdy nie poczuł na swoich plecach ostrego spojrzenia Bajkowej Stokrotki.
Zerwał się ze swojej pozycji i odwrócił głowę. Czuł na sobie jej wzrok. Delikatnie się bał. A co jeśli teraz zostanie za ten wyczyn ukarany? Może nie powinien tutaj w ogóle kopać, skoro to miejsce było magiczne? To by dopiero była porażka, dostać karę pierwszego dnia treningu.
— Spokojnie. Nie możesz rozkopać całego terenu dla skarbów. Chyba nie chciałbyś, żeby potem inne przychodzące tutaj koty, widziały jedynie sterty rozkopanej ziemi zamiast tego niezwykłego widoku? — Jej głos był spokojny i Dzwonek nie słyszał w nim ani krzty gniewu.
Rozluźnił się nieco i wbił spojrzenie w glebę.
Tutejszy krajobraz był czymś wyjątkowym. A on z własnego egoizmu chciał to zniszczyć. I po co? By się okazało, że legendy zostały końcowo tylko legendami i niczym więcej?
— Masz rację. Przepraszam, nieco mnie poniosło. Już tak mam, że gdy coś usłyszę i mnie to bardzo zainteresuje, po prostu muszę to znaleźć bez względu na wszystko — mruknął cicho. Głupio mu było. Pomyślał o radach od rodziców na temat tego, jak dobrze się zachowywać w towarzystwie mentora. Tym incydentem na pewno złamał wszelkie zasady odpowiedniego postępowania.
Na jego szczęście ruda nie była zła. Raptem parę sekund później wybuchła śmiechem.
— Nie wierzę, że naprawdę chciałeś przekopać cały teren. Tak jakby się nad tym zastanowić, to nawet wątpię, by było to możliwe w pojedynkę. Przypominasz mi mnie za młodu.
Kocur posłał jej uśmiech. Sytuacja się uspokoiła. Cóż, każdy się uczy na swoich błędach. Chciał się mimo wszystko zapaść pod ziemię. Postanowił zmienić płynnie temat, aby już więcej nie zawstydzać się z powodu tego, co się zadziało.
— Opowiesz mi jakąś jedną ze swoich historii? A może wymyślisz jedną, skoro mówisz, że to miejsce cię wypełnia pomysłami? — zaproponował.
Chciał wysłuchać chociaż jednej z jej historii. W myślach prosił, wręcz błagał, aby się zgodziła.
Wojowniczka uśmiechnęła się lekko, a jej oczy rozbłysły, jakby właśnie przypomniała sobie coś bardzo szczególnego. Po chwili milczenia spojrzała na swojego ucznia, będąc jeszcze lekko rozbawiona po sytuacji z szukaniem skarbu przez młodego kota.
— To będzie historia o robakach, którym zawalił się cały świat – zaczęła Bajkowa Stokrotka. — Robaki z tej historii mieszkały we własnych tunelach, a życie było dla nich łaskawe. Wszystko było dobrze, żyły ze sobą w zgodzie aż pewnego dnia nagle jeden z tuneli się zawalił, a wraz z nim cały ich dom. Robaki były zmuszone do ucieczki. Smutnie obserwowały tereny, na których znajdował się ich dom i zastanawiały się, co się tak właściwie stało. Niektóre stworzenia się załamały, bo przecież mieszkały tam całe swoje życie i nie wyobrażały sobie czegoś takiego. Inni natomiast chcieli działać. Wspólnie zaczęli odbudowę ich domu, zachęcając do tego resztę robaków. Niektórzy pomogli, a inni odmówili w tym udziału. W końcu udało im się i odbudowali swoje miejsce na ziemi. Wszystkie robaki były bardzo zadowolone i dziękowały sobie nawzajem — Lecz gdyby nie ich współpraca, robaki straciłyby dach nad głową. — zakończyła Stokrotka — To pokazuje, że działając wspólnie, można zrobić wiele.
Fascynowało go to, jaką trzeba było mieć niezwykle rozbudowaną wyobraźnię, aby w ogóle stworzyć tak ciekawą historię i postacie, jakie Bajkowa Stokrotka potrafiła ożywić. Jej opowieści były pełne akcji i niezwykłych istot, a sama Stokrotka zdawała się być żywym przykładem tego, że nie wszystko w świecie jest takie, jakim się wydaje. Opowieść miała mądre przesłanie na końcu, które kocur zdawał się podzielać.
— To była niesamowita historia! Jak to robisz, że potrafisz tak dobrze opowiedzieć i wymyślić raptem w parę chwil opowieść? Zazdroszczę tobie takiej wielkiej wyobraźni — skomentował szczerze.
Ruda wojowniczka wydawała się być lekko zawstydzona jego pochwałą.
— Dziękuje za miłe słowa. To wiele dla mnie znaczy — odparła, spoglądając na majestatyczną okolicę. — Pokazałam ci wszystkie miejsca warte uwagi. Chcesz wracać czy jeszcze chwilę tutaj pobyć?
Zastanowił się. Było mu jeszcze mało wrażeń, mimo tak aktywnie spędzonego dnia.
— Moglibyśmy poćwiczyć biegi? Mamy jeszcze trochę czasu nim zajdzie słońce.
Kiwnęła głową na zgodę.
— Nie jesteś zmęczony? Na pewno masz jeszcze siły po dzisiejszym dniu?
— Oczywiście, że mam! Ciężko mnie zamęczyć.
Bajkowa Stokrotka musiała mu przyznać rację. Był niezwykłym wulkanem energii.
— Wkopiemy się pod ziemię, aby szukać skarbów z legend? — zapytał całkiem poważnie.
Wojowniczkę wręcz zamurowało na moment. Nie rozumiał tego zdziwienia, jakie zagościło na jej pysku. Skoro wspominała o czymś tak intrygującym, to on musiał zobaczyć to na własne oczy.
— Wiesz, to tylko plotki… Jeśli nawet okazałyby się prawdą, cenne rzeczy mogą być bardzo głęboko — odpowiedziała lekko zamyślona.
Dzwonkowa Łapa nie poddawał się jednak ze swoim pomysłem. Przecież warto było spróbować! Miał siłę w swoich łapkach, dałby radę z pomocą Bajkowej Stokrotki wykopać ogromną dziurę, a może i nawet tunele prowadzące wprost do skarbów!
— Nie ma rzeczy niemożliwych! Tak bardzo chcę wykopać coś nowego! — Machał ogonem z niecierpliwością. W końcu nie wytrzymał. Nie czekając nawet na odpowiedź swojej towarzyszki, rzucił się do intensywnego kopania. Swoimi własnymi łapami dzielnie rozkopywał ziemię do momentu, gdy nie poczuł na swoich plecach ostrego spojrzenia Bajkowej Stokrotki.
Zerwał się ze swojej pozycji i odwrócił głowę. Czuł na sobie jej wzrok. Delikatnie się bał. A co jeśli teraz zostanie za ten wyczyn ukarany? Może nie powinien tutaj w ogóle kopać, skoro to miejsce było magiczne? To by dopiero była porażka, dostać karę pierwszego dnia treningu.
— Spokojnie. Nie możesz rozkopać całego terenu dla skarbów. Chyba nie chciałbyś, żeby potem inne przychodzące tutaj koty, widziały jedynie sterty rozkopanej ziemi zamiast tego niezwykłego widoku? — Jej głos był spokojny i Dzwonek nie słyszał w nim ani krzty gniewu.
Rozluźnił się nieco i wbił spojrzenie w glebę.
Tutejszy krajobraz był czymś wyjątkowym. A on z własnego egoizmu chciał to zniszczyć. I po co? By się okazało, że legendy zostały końcowo tylko legendami i niczym więcej?
— Masz rację. Przepraszam, nieco mnie poniosło. Już tak mam, że gdy coś usłyszę i mnie to bardzo zainteresuje, po prostu muszę to znaleźć bez względu na wszystko — mruknął cicho. Głupio mu było. Pomyślał o radach od rodziców na temat tego, jak dobrze się zachowywać w towarzystwie mentora. Tym incydentem na pewno złamał wszelkie zasady odpowiedniego postępowania.
Na jego szczęście ruda nie była zła. Raptem parę sekund później wybuchła śmiechem.
— Nie wierzę, że naprawdę chciałeś przekopać cały teren. Tak jakby się nad tym zastanowić, to nawet wątpię, by było to możliwe w pojedynkę. Przypominasz mi mnie za młodu.
Kocur posłał jej uśmiech. Sytuacja się uspokoiła. Cóż, każdy się uczy na swoich błędach. Chciał się mimo wszystko zapaść pod ziemię. Postanowił zmienić płynnie temat, aby już więcej nie zawstydzać się z powodu tego, co się zadziało.
— Opowiesz mi jakąś jedną ze swoich historii? A może wymyślisz jedną, skoro mówisz, że to miejsce cię wypełnia pomysłami? — zaproponował.
Chciał wysłuchać chociaż jednej z jej historii. W myślach prosił, wręcz błagał, aby się zgodziła.
Wojowniczka uśmiechnęła się lekko, a jej oczy rozbłysły, jakby właśnie przypomniała sobie coś bardzo szczególnego. Po chwili milczenia spojrzała na swojego ucznia, będąc jeszcze lekko rozbawiona po sytuacji z szukaniem skarbu przez młodego kota.
— To będzie historia o robakach, którym zawalił się cały świat – zaczęła Bajkowa Stokrotka. — Robaki z tej historii mieszkały we własnych tunelach, a życie było dla nich łaskawe. Wszystko było dobrze, żyły ze sobą w zgodzie aż pewnego dnia nagle jeden z tuneli się zawalił, a wraz z nim cały ich dom. Robaki były zmuszone do ucieczki. Smutnie obserwowały tereny, na których znajdował się ich dom i zastanawiały się, co się tak właściwie stało. Niektóre stworzenia się załamały, bo przecież mieszkały tam całe swoje życie i nie wyobrażały sobie czegoś takiego. Inni natomiast chcieli działać. Wspólnie zaczęli odbudowę ich domu, zachęcając do tego resztę robaków. Niektórzy pomogli, a inni odmówili w tym udziału. W końcu udało im się i odbudowali swoje miejsce na ziemi. Wszystkie robaki były bardzo zadowolone i dziękowały sobie nawzajem — Lecz gdyby nie ich współpraca, robaki straciłyby dach nad głową. — zakończyła Stokrotka — To pokazuje, że działając wspólnie, można zrobić wiele.
Fascynowało go to, jaką trzeba było mieć niezwykle rozbudowaną wyobraźnię, aby w ogóle stworzyć tak ciekawą historię i postacie, jakie Bajkowa Stokrotka potrafiła ożywić. Jej opowieści były pełne akcji i niezwykłych istot, a sama Stokrotka zdawała się być żywym przykładem tego, że nie wszystko w świecie jest takie, jakim się wydaje. Opowieść miała mądre przesłanie na końcu, które kocur zdawał się podzielać.
— To była niesamowita historia! Jak to robisz, że potrafisz tak dobrze opowiedzieć i wymyślić raptem w parę chwil opowieść? Zazdroszczę tobie takiej wielkiej wyobraźni — skomentował szczerze.
Ruda wojowniczka wydawała się być lekko zawstydzona jego pochwałą.
— Dziękuje za miłe słowa. To wiele dla mnie znaczy — odparła, spoglądając na majestatyczną okolicę. — Pokazałam ci wszystkie miejsca warte uwagi. Chcesz wracać czy jeszcze chwilę tutaj pobyć?
Zastanowił się. Było mu jeszcze mało wrażeń, mimo tak aktywnie spędzonego dnia.
— Moglibyśmy poćwiczyć biegi? Mamy jeszcze trochę czasu nim zajdzie słońce.
Kiwnęła głową na zgodę.
— Nie jesteś zmęczony? Na pewno masz jeszcze siły po dzisiejszym dniu?
— Oczywiście, że mam! Ciężko mnie zamęczyć.
Bajkowa Stokrotka musiała mu przyznać rację. Był niezwykłym wulkanem energii.
***
Dotarli do polany po paru minutach spokojnego biegu. Dzwonkowa Łapa nie wydawał się być zmęczony, wręcz przeciwnie. Może to kwestia tego, że to wszystko było dla niego nowe i ciekawość nie pozwalała mu tracić energii. Kto wie, czy z każdym kolejnym wyjściem z obozu, nie będzie się męczył coraz to szybciej.
Póki co ekscytował się niczym mały kociak. Już czuł w kościach, że to będzie jego ulubione ćwiczenie na treningach.
— Zaczynamy? — Młodszy kot już przygotował się, robiąc małe kółka truchtem wokół mentorki.
Wojowniczka kiwnęła głową.
— Tak. Biegnij za mną i postaraj się dotrzymać tempa.
Kocur obserwował, jak Bajkowa Stokrotka pędzi przed siebie. Podziwiał jej szybkość. Pragnął być jeszcze szybszy niż teraz! Ruszył za nią, czując wiatr w swoim futrze.
Czuł się jak ryba w wodzie. Z każdym kolejnym przebytym metrem, starał się zwiększyć swoją szybkość. W pewnym momencie poczuł, że porusza się jeszcze z większym tempem niż dotychczas.
Po jego ciele przebiegły przyjemne dreszcze. To było to!
Nie wiedział kiedy, ale wreszcie dogonił żółtooką i przez parę chwil dotrzymywał jej kroku. Raz nawet był na pierwszej pozycji, ale po sekundzie został ponownie wyprzedzony.
Po niedługim czasie ruda zaczęła zwalniać, więc to samo zrobił uczeń. Starał się uspokoić swój oddech, gdy tylko się zatrzymali. O dziwo jak na pierwszy raz nawet zbytnio nie dyszał, ale czuł zmęczenie w swoich łapach.
Mógłby spędzić przy tym cały dzień.
— Jak pierwsze wrażenia? Zmęczony? — Wojowniczka posłała mu serdeczny uśmiech.
— To było super! — wykrzyknął z wielkim uśmiechem na pyszczku. Te towarzyszące mu emocje podczas sprintu były czymś niesamowitym. Był dumny z samego siebie. — Trochę bolą mnie łapy, ale sądziłem, że będzie gorzej — przyznał szczerze. Nie było sensu kłamać, że ma się idealnie po swoim większym i pierwszym długodystansowym biegu.
***
Wrócili do obozu wieczorem. Kocur był bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia. Zobaczył na własne oczy miejsca, o których słyszał jedynie z opowieści rodziców. Koniecznie musiał się tym im pochwalić.
— Dziękuje za dzisiaj, bardzo mi się podobało — powiedział do mentorki.
<Stokrotko?>
[1165 słów]
[1165 słów]
[przyznano 23%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz