Rozejrzała się dyskretnie po obozie. Nigdzie nie dostrzegała barwnego futra byłej mentorki, jednak doświadczenie nauczyło ją, że ta potrafiła zjawiać się zza jej grzbietem w najmniej oczekiwanych momentach. A już szczególnie dobrze wychodziła jej ta umiejętność, gdy Północ poruszała jej temat. Ta rozmowa była jej zdaniem ryzykowana, jednak z uwagi na nieklanową przeszłość Niedźwiedziej Łapy, uznała, że warto dać mu parę wskazówek, aby łatwiej odnalazł się na treningach. Delikatna Bryza nie była kotką trudną w kontaktach, mógł przecież trafić gorzej, na przykład na Judaszowcowy Pocałunek bądź samego Srokosza, choć ten zdawał się zbyt stary, by w ogóle wpaść na tak szalony pomysł jak posiadanie ucznia.
Rozłożyła się wygodniej, krzyżując przednie łapy, by wyglądać choć trochę poważniej przy takim temacie.
— Cóż ja ci mogę powiedzieć — zaczęła, namyślając się. — Nie lubi spóźnień. Ale nie lubi też być poganiana. Jak wstaniesz za szybko i ją obudzisz, nie będzie szczęśliwa. Jeśli każesz jej czekać, licz się z tym, że trening będzie przebiegał pod hasłem "wszystko, czego nie lubisz". Nie nazwałabym jej mściwą, po prostu nauczy cię systematyczności — uznała, próbując zgrabnie przebierać we wspomnieniach z uczniowskich czasów. — O, no i czasem jak nam sprawnie poszedł trening, to wracałyśmy sobie powoli wzdłuż klifu, gdy słońce zachodziło. Morze wygląda wtedy niesamowicie! — przyznała. Gdyby nie chwilowe skupienie, zaraz to zboczyłaby na mniej istotne tematy, jak ilość mijanych drzew, bądź przytoczenie odrobinę bardziej wstydliwych historii. Momentalnie w jej głowie zawitała jednak jeszcze jedna myśl. Dla Północy wiązała się ona z masą nieprzyjemnych chwil, jednak wydawało się to dosyć istotne w zrozumieniu szylkretki. — Hmm, największą zaletą Delikatnej Bryzy jest chyba jej wyrozumiałość. Nie ma co zgrywać przy niej twardziela, ona tego nie lubi. Więcej uznania zyskasz, jeśli pokażesz, że masz uczucia. Że potrafisz się smucić i nie wstydzić łez. Oczywiście Klan Klifu to piękne miejsce, tu nie ma czasu na smutki, ale tak w razie gdyby coś się miało stać, to rozmowa z nią jest najlepszym rozwiązaniem. Medycy mogą się przy niej kryć, z całym szacunkiem dla nich, ale nigdy nie poczułam od nikogo takiego wsparcia, jakie okazała mi Delikatna Bryza.
Co prawda Północ w kryzysowych sytuacjach była znacznie młodsza, niż taki Niedźwiedź w wieku w pełni dorosłego wojownika, jednak czy i dla niego kotka nie okazałaby odrobinę wsparcia? Może i wchodzenie na uczucia nie było najlepszą strategią, ale Bijąca Północ za nic bardziej nie lubiła swojej mentorki, niż właśnie za te wspomnianą troskliwość.
Niedźwiedź zdawał się porządnie wsłuchać w to, co mówiła. Przez ten cały czas ani razu nie wziął kęsa ze swojego posiłku, a i teraz zdawał się zbyt zamyślony, by jeść.
— To rzeczywiście kotka o złotym sercu — wywnioskował z jej słów. — Dziękuję za porady, może coś z tego wyciągnę.
Czarna odetchnęła z ulgą. Nawet gdyby jej gadka poszła na marne, czuła się dobrze z możliwością wypaplania się komuś do ucha. Jeśli przyszłoby jej snuć monologi odnośnie największych bzdet tego świata, również nie kryłaby radości z jakiegokolwiek towarzysza do rozmów.
— Na pewno prędzej czy później znajdziecie wspólny język! — zapewniła go pogodnie. — Czasem wydaje się marudna, ale to tylko czasem — dodała, po raz kolejny rozglądając się po otoczeniu. Może odkąd Delikatna Bryza przestała ją trenować, utraciła swoje zdolności wyczuwania chwil, w których jej imię padało na języku byłej uczennicy? — Swoją drogą, nie czujesz się przytłoczony w uczniowskim legowisku? Nie licząc Stokrotkowej Łapy, jesteś tam raczej... stary — stwierdziła wprost, co nawet nie zabrzmiało zbyt sensownie.
Bo przecież poza terminatorską norą, magicznie się nie odmładzał.
— Ah, to rzeczywiście nie najlepsze miejsce dla mnie. Chociaż wypraszam sobie określenie mnie takim mianem, nie zdajesz się być znacznie młodsza ode mnie — stwierdził, nie brzmiąc ku jej uldze na urażonego. — Tak właściwie wyobrażałem sobie bardziej rozgadane i energiczne towarzystwo. Jest wręcz przeciwnie, niż oczekiwałem — stwierdził, w końcu postanawiając kontynuować swój posiłek.
Północ zastrzygła uchem, zaintrygowana. Była ciekawa, jak prezentuje się Jastrzębia Łapa poza jej oczami, jednak głupio jej było wypytywać o uczennicę. Już wystarczy, że Delikatna Bryza padła ofiarą do obgadania.
— Brzmi przygnębiająco, ale tak właściwie to zawsze tak było. Szczególnie gdy myśli się o żłobku, przed oczami masz widok rozbrykanych kociąt. Tymczasem wyobraź sobie, że ja mając piątkę rodzeństwa, jako jedyna miałam chęci do zabawy. Reszta była aż za spokojna — rzekła z goryczą. — To chyba takie przekleństwo Klanu Klifu, nie ma z kim się ganiać — dodała, kręcąc z lekkim niedowierzaniem głową. — Hm... Nie wydajesz się nigdzie spieszyć, więc pozwól, że cię jeszcze pomęczę — oznajmiała spokojnie. Co prawda powoli zaczynało ją nosić od zbyt długiego tkwienia w jednym miejscu, jednak jeszcze przez chwilę mogła to przeboleć. — Jeśli to nic osobistego, to chciałabym spytać, jak wyglądało twoje życie przed wstąpieniem tutaj? Całe życie byłeś samotnikiem z krwi i kości, czy może przynależałeś wcześniej do jakichś grup?
Rozłożyła się wygodniej, krzyżując przednie łapy, by wyglądać choć trochę poważniej przy takim temacie.
— Cóż ja ci mogę powiedzieć — zaczęła, namyślając się. — Nie lubi spóźnień. Ale nie lubi też być poganiana. Jak wstaniesz za szybko i ją obudzisz, nie będzie szczęśliwa. Jeśli każesz jej czekać, licz się z tym, że trening będzie przebiegał pod hasłem "wszystko, czego nie lubisz". Nie nazwałabym jej mściwą, po prostu nauczy cię systematyczności — uznała, próbując zgrabnie przebierać we wspomnieniach z uczniowskich czasów. — O, no i czasem jak nam sprawnie poszedł trening, to wracałyśmy sobie powoli wzdłuż klifu, gdy słońce zachodziło. Morze wygląda wtedy niesamowicie! — przyznała. Gdyby nie chwilowe skupienie, zaraz to zboczyłaby na mniej istotne tematy, jak ilość mijanych drzew, bądź przytoczenie odrobinę bardziej wstydliwych historii. Momentalnie w jej głowie zawitała jednak jeszcze jedna myśl. Dla Północy wiązała się ona z masą nieprzyjemnych chwil, jednak wydawało się to dosyć istotne w zrozumieniu szylkretki. — Hmm, największą zaletą Delikatnej Bryzy jest chyba jej wyrozumiałość. Nie ma co zgrywać przy niej twardziela, ona tego nie lubi. Więcej uznania zyskasz, jeśli pokażesz, że masz uczucia. Że potrafisz się smucić i nie wstydzić łez. Oczywiście Klan Klifu to piękne miejsce, tu nie ma czasu na smutki, ale tak w razie gdyby coś się miało stać, to rozmowa z nią jest najlepszym rozwiązaniem. Medycy mogą się przy niej kryć, z całym szacunkiem dla nich, ale nigdy nie poczułam od nikogo takiego wsparcia, jakie okazała mi Delikatna Bryza.
Co prawda Północ w kryzysowych sytuacjach była znacznie młodsza, niż taki Niedźwiedź w wieku w pełni dorosłego wojownika, jednak czy i dla niego kotka nie okazałaby odrobinę wsparcia? Może i wchodzenie na uczucia nie było najlepszą strategią, ale Bijąca Północ za nic bardziej nie lubiła swojej mentorki, niż właśnie za te wspomnianą troskliwość.
Niedźwiedź zdawał się porządnie wsłuchać w to, co mówiła. Przez ten cały czas ani razu nie wziął kęsa ze swojego posiłku, a i teraz zdawał się zbyt zamyślony, by jeść.
— To rzeczywiście kotka o złotym sercu — wywnioskował z jej słów. — Dziękuję za porady, może coś z tego wyciągnę.
Czarna odetchnęła z ulgą. Nawet gdyby jej gadka poszła na marne, czuła się dobrze z możliwością wypaplania się komuś do ucha. Jeśli przyszłoby jej snuć monologi odnośnie największych bzdet tego świata, również nie kryłaby radości z jakiegokolwiek towarzysza do rozmów.
— Na pewno prędzej czy później znajdziecie wspólny język! — zapewniła go pogodnie. — Czasem wydaje się marudna, ale to tylko czasem — dodała, po raz kolejny rozglądając się po otoczeniu. Może odkąd Delikatna Bryza przestała ją trenować, utraciła swoje zdolności wyczuwania chwil, w których jej imię padało na języku byłej uczennicy? — Swoją drogą, nie czujesz się przytłoczony w uczniowskim legowisku? Nie licząc Stokrotkowej Łapy, jesteś tam raczej... stary — stwierdziła wprost, co nawet nie zabrzmiało zbyt sensownie.
Bo przecież poza terminatorską norą, magicznie się nie odmładzał.
— Ah, to rzeczywiście nie najlepsze miejsce dla mnie. Chociaż wypraszam sobie określenie mnie takim mianem, nie zdajesz się być znacznie młodsza ode mnie — stwierdził, nie brzmiąc ku jej uldze na urażonego. — Tak właściwie wyobrażałem sobie bardziej rozgadane i energiczne towarzystwo. Jest wręcz przeciwnie, niż oczekiwałem — stwierdził, w końcu postanawiając kontynuować swój posiłek.
Północ zastrzygła uchem, zaintrygowana. Była ciekawa, jak prezentuje się Jastrzębia Łapa poza jej oczami, jednak głupio jej było wypytywać o uczennicę. Już wystarczy, że Delikatna Bryza padła ofiarą do obgadania.
— Brzmi przygnębiająco, ale tak właściwie to zawsze tak było. Szczególnie gdy myśli się o żłobku, przed oczami masz widok rozbrykanych kociąt. Tymczasem wyobraź sobie, że ja mając piątkę rodzeństwa, jako jedyna miałam chęci do zabawy. Reszta była aż za spokojna — rzekła z goryczą. — To chyba takie przekleństwo Klanu Klifu, nie ma z kim się ganiać — dodała, kręcąc z lekkim niedowierzaniem głową. — Hm... Nie wydajesz się nigdzie spieszyć, więc pozwól, że cię jeszcze pomęczę — oznajmiała spokojnie. Co prawda powoli zaczynało ją nosić od zbyt długiego tkwienia w jednym miejscu, jednak jeszcze przez chwilę mogła to przeboleć. — Jeśli to nic osobistego, to chciałabym spytać, jak wyglądało twoje życie przed wstąpieniem tutaj? Całe życie byłeś samotnikiem z krwi i kości, czy może przynależałeś wcześniej do jakichś grup?
<Niedźwiedź?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz