Przyglądała się poturbowanej na wszystkie strony Jastrzębiej Łapie, sama tkwiąc w niezłym szoku. Czuła, że pod jej własną sierścią kryją się nieliczne zadrapania i nawet jeśli jej czarnego puchu nie pokryje wkrótce szkarłatna czerwień, to będzie mogła przy myciu się wyczuć poszczególne strupy. Nie lubiła tych wszystkich drapieżnych ptaszysk, w głowie kręciło się od ich dźwięków. Nie mogły równać się małym, smakowitym wróbelkom czy innym sójkom, których śpiew umilał spacery i polowania, i aż szkoda było pożerać te ćwierkające istotki.
Natomiast mewy były brzydkie i bezużyteczne, skrzeczały gorzej niż jej ojciec, a to było już nie lada wyzwaniem. Skrzywiona zbliżyła się do własnej uczennicy, obserwując jej stan. Pomimo wymalowanego na jej pysku strachu i ciągłemu rozglądaniu się na boki, czy stwór nie wraca, wyglądała dobrze. Północ również unosiła co rusz pysk w górę, starając się nasłuchiwać, czy nic nie nadlatuje w ich stronę, zastanawiając się, kto z ich czwórki zostanie jego następnym posiłkiem.
Odwróciła się w stronę reszty ich patrolu. Na jasnym futrze Pokrzywowego Zarośla widać było drobną strużkę krwi, natomiast Siewcza Łapa, pomimo nastroszonej sierści, zdawała się nietknięta. Zdecydowanie przynosiło to ulgę.
Lekko ogonem musnęła Jastrząb, dając jej znak do skrycia się pod drzewo.
— Wszystko w porządku? — spytała dymna, na co w odpowiedzi liliowy pokiwał jej głową. — Głupie te mewy. Głupie i brzydkie. Mogłyby dręczyć inne klany — stwierdziła, niepewnie zerkając na drżące ciało Siewki. Czyżby powiedziała coś nie tak? Może uczennica była skrytą fanką mew i nie chciała słyszeć, jak ktoś źle mówi o jej ulubieńcach? — Ekh... Nie widzi mi się wracanie do obozu, gdy słońce sygnalizuje nam, że mamy jeszcze tyle czaasu, ale może dobrze, by zobaczył cię medyk? W sumie to dobrze by było, gdyby każdemu z nas się porządnie przyjrzał — uznała.
Natomiast mewy były brzydkie i bezużyteczne, skrzeczały gorzej niż jej ojciec, a to było już nie lada wyzwaniem. Skrzywiona zbliżyła się do własnej uczennicy, obserwując jej stan. Pomimo wymalowanego na jej pysku strachu i ciągłemu rozglądaniu się na boki, czy stwór nie wraca, wyglądała dobrze. Północ również unosiła co rusz pysk w górę, starając się nasłuchiwać, czy nic nie nadlatuje w ich stronę, zastanawiając się, kto z ich czwórki zostanie jego następnym posiłkiem.
Odwróciła się w stronę reszty ich patrolu. Na jasnym futrze Pokrzywowego Zarośla widać było drobną strużkę krwi, natomiast Siewcza Łapa, pomimo nastroszonej sierści, zdawała się nietknięta. Zdecydowanie przynosiło to ulgę.
Lekko ogonem musnęła Jastrząb, dając jej znak do skrycia się pod drzewo.
— Wszystko w porządku? — spytała dymna, na co w odpowiedzi liliowy pokiwał jej głową. — Głupie te mewy. Głupie i brzydkie. Mogłyby dręczyć inne klany — stwierdziła, niepewnie zerkając na drżące ciało Siewki. Czyżby powiedziała coś nie tak? Może uczennica była skrytą fanką mew i nie chciała słyszeć, jak ktoś źle mówi o jej ulubieńcach? — Ekh... Nie widzi mi się wracanie do obozu, gdy słońce sygnalizuje nam, że mamy jeszcze tyle czaasu, ale może dobrze, by zobaczył cię medyk? W sumie to dobrze by było, gdyby każdemu z nas się porządnie przyjrzał — uznała.
***
Czereśniowa Gałązka nie wyglądał na zadowoloną ich stanem i Północ mogłaby przysiąc, że słyszała pod nosem uporczywe zwalanie winy na klątwę. Przewróciła oczami i co rusz pomrukiwała, próbując zagłuszyć medyczkę. Liściaste Futro wyszła na zbieranie ziół, co było wielką szkodą, bo czarna zdecydowanie wolała jej towarzystwo.
Po wszystkim odsunęła się na bok, chcąc dać uzdrowicielce miejsce na pracę, ale zaraz to zza niej wydobył się cichy, ledwo słyszalny pisk. Przez chwilę myślała, że może przez zbyt długie siedzenie na słońcu ma omamy słuchowe, jednak po odwrocie głowy dostrzegła Siewkę, której łapa znalazła się pod jej łapą.
Widok tego na moment zaćmił jej umysł i nie ruszyła się, dopóki pysk młodszej nie był porządnie wykrzywiony.
— O rety, przepraszam cię! — Odsunęła się. — Nie zauważyłam cię, naprawdę —
Zza pleców usłyszała niezadowolone cmoknięcie Czereśni.
— Bijąca Północo, nie dokładaj nam roboty, już wystarczy, że cała wasza czwórka wygląda, jakby was niedźwiedź zaatakował, nie wykręcaj biednej Siewce łapy — wymamrotała.
Wojowniczka niezgrabnie skinęła głową, posyłając młodszej kolejne, pełne skruchy spojrzenie.
— Słuchaj, w ramach zadośćuczynienia upoluję ci na następnym polowaniu, na jakim będę, coś dobrego, specjalnie dla ciebie! — zapewniła, umykając z legowiska medyków, nim Siewka zdążyłaby coś odpowiedzieć.
Taka właśnie była dymna. Stale w ruchu.
***
Tak jak obiecała, tak też zrobiła. Tak pulchna nornica na ich terenach jej się jeszcze nie zdarzyła, ale Złote Kłosy potrafiły kryć w swych ziemiach wiele dobrego. Wypatrzyła Siewczą Łapę na uboczu obozu, przy której Pokrzywowe Zarośla ledwo co nie przysypiał.
Pewnym krokiem podeszła do tej dwójki, upuszczając zdobycz przy kotce.
— Patrz Siewcza Łapo, specjalnie dla ciebie! — rzekła z uśmiechem. — Może dla ciebie samej to trochę za dużo, ale zawsze możecie się podzielić, czyż nie? — zasugerowała, zerkając na mentora kotki.
<Siewa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz