Zamyśliła się nad określeniem "zły kolor futra". Jaki to niby był? Próbowała odkryć samodzielnie, analizując po kolei każdą możliwą barwę sierści, jaką tylko na co dzień mijała w obozie. I w jakim kontekście miał być nieodpowiedni?
Nurtowało ją to, ale czuła się głupia, mając wypytywać o wszystko Karaś. Może dla kotki ta wiedza była powszechna, a oni w Klanie Klifu byli po prostu zacofani. Chociaż dziwnie było patrzeć na kogoś krzywo tylko przez wzgląd na jego wygląd. Przecież to ani trochę nie odzwierciedla tego, czy ktoś jest dobry, a to była główna wartość, na którą powinno zwracać się uwagę przy krytykowaniu kogoś, jeśli w ogóle był do tego jakiś powód.
— Dwie wariatki w jego klanie... — powtórzyła, zamyślona, próbując posegregować te wszystkie informacje. Zaraz to otępiała, mrugając zaskoczona. — Chwila, że... że ty i ja? Razem? To znaczy razem w Klanie Klifu — doprecyzowała i gdyby nie futro, jej pysk zniknąłby pod czerwienią rumieńców. — O ja, to by było... To znaczy, byłoby super! Nie odrzuca się opcji posiadania tak wspaniałego wojownika w swoich szeregach — stwierdziła, nerwowo drapiąc się łapą za uchem. Chciała tym odwrócić uwagę od jej niezręczności, ale zaraz to pomyślała, że jej ruch może zostać odebrany za potwierdzenie posiadanie jakichś pcheł bądź czegoś gorszego. Zaprzestała tego nazbyt gwałtownie, zerkając ze zmieszania w bok.
Wpatrywała się tak w kępkę trawy, zastanawiając się, jak mogła zostać odebrana jej cała kombinacja ruchów.
— Wszystko w porządku, Północ? — usłyszała zmartwiony ton. — Jeśli czymś cię zmieszałam, to przeprasza...
— Nie, nie! — przerwała jej, wbijając w nią wzrok. Widząc zieleń jej ślepi, westchnęła i pochyliła łeb. — Ja nie chcę po prostu wyjść na niedoinformowaną, ale... jaki to dokładnie "zły kolor futra" i czemu tak właściwie nim jest? Wiem, że już raz poruszałyśmy ten temat, ale strasznie się w tym mieszam. Po prostu brzmi to dla mnie tak... nielogicznie, nie rozumiem skąd takie podejście, czemu jest dalej pielęgnowane i rozprzestrzeniane. To brzmi niezdrowo, jak psucie morali własnych wojowników — stwierdziła.
Bijąca Północ nigdy nie kryła się z tym, że nie należy do wybitnie inteligentnych. Bywała bezmyślnie porywcza, ale w kryzysowych sytuacjach potrafiła myśleć. Nie była jednak w stanie skorzystać z tej umiejętności w tym momencie. To było dla niej zwyczajnie niepojęte.
— Oh, to naprawdę dłuższa sprawa, może kiedyś dałoby się to skryć pod stos liści, ale teraz zbyt bardzo przesiąkło to w nasz klan. Nie da się tego wyplenić. Struktura naszej władzy jest zbyt stabilna, by dało się przez nią przebić, a z tym co mamy teraz trudno o zmiany — stwierdziła. — U nas... — zawahała się.
Czarna zdała sobie sprawę, że dla Karaś wiedza, którą jej przekazuje, to może być zbyt wiele. W końcu każdy chciał być wierny swojemu klanowi, a ona poniekąd dzieliła się sekretami Nocniaków. Przynajmniej Północ wydawało się, że to wszystko jest straszne.
— Hej, nie musisz mówić, jeśli to dla ciebie trudny temat — uznała. — A przynajmniej nie teraz. Ale gdyby coś się działo i nie daj Klanowi Gwiazd, groziłoby ci coś, to... — przerwała. Musi zastanowić się nad swoją propozycją, bo ojciec zrzuci ją z klifu do morza, jak zrobi coś głupiego. — To przyjdź do mnie. Przekonam Srokoszową Gwiazdę zawsze i wszędzie, że dla takich jak ty znajdzie się u nas miejsce — stwierdziła hardo.
Nurtowało ją to, ale czuła się głupia, mając wypytywać o wszystko Karaś. Może dla kotki ta wiedza była powszechna, a oni w Klanie Klifu byli po prostu zacofani. Chociaż dziwnie było patrzeć na kogoś krzywo tylko przez wzgląd na jego wygląd. Przecież to ani trochę nie odzwierciedla tego, czy ktoś jest dobry, a to była główna wartość, na którą powinno zwracać się uwagę przy krytykowaniu kogoś, jeśli w ogóle był do tego jakiś powód.
— Dwie wariatki w jego klanie... — powtórzyła, zamyślona, próbując posegregować te wszystkie informacje. Zaraz to otępiała, mrugając zaskoczona. — Chwila, że... że ty i ja? Razem? To znaczy razem w Klanie Klifu — doprecyzowała i gdyby nie futro, jej pysk zniknąłby pod czerwienią rumieńców. — O ja, to by było... To znaczy, byłoby super! Nie odrzuca się opcji posiadania tak wspaniałego wojownika w swoich szeregach — stwierdziła, nerwowo drapiąc się łapą za uchem. Chciała tym odwrócić uwagę od jej niezręczności, ale zaraz to pomyślała, że jej ruch może zostać odebrany za potwierdzenie posiadanie jakichś pcheł bądź czegoś gorszego. Zaprzestała tego nazbyt gwałtownie, zerkając ze zmieszania w bok.
Wpatrywała się tak w kępkę trawy, zastanawiając się, jak mogła zostać odebrana jej cała kombinacja ruchów.
— Wszystko w porządku, Północ? — usłyszała zmartwiony ton. — Jeśli czymś cię zmieszałam, to przeprasza...
— Nie, nie! — przerwała jej, wbijając w nią wzrok. Widząc zieleń jej ślepi, westchnęła i pochyliła łeb. — Ja nie chcę po prostu wyjść na niedoinformowaną, ale... jaki to dokładnie "zły kolor futra" i czemu tak właściwie nim jest? Wiem, że już raz poruszałyśmy ten temat, ale strasznie się w tym mieszam. Po prostu brzmi to dla mnie tak... nielogicznie, nie rozumiem skąd takie podejście, czemu jest dalej pielęgnowane i rozprzestrzeniane. To brzmi niezdrowo, jak psucie morali własnych wojowników — stwierdziła.
Bijąca Północ nigdy nie kryła się z tym, że nie należy do wybitnie inteligentnych. Bywała bezmyślnie porywcza, ale w kryzysowych sytuacjach potrafiła myśleć. Nie była jednak w stanie skorzystać z tej umiejętności w tym momencie. To było dla niej zwyczajnie niepojęte.
— Oh, to naprawdę dłuższa sprawa, może kiedyś dałoby się to skryć pod stos liści, ale teraz zbyt bardzo przesiąkło to w nasz klan. Nie da się tego wyplenić. Struktura naszej władzy jest zbyt stabilna, by dało się przez nią przebić, a z tym co mamy teraz trudno o zmiany — stwierdziła. — U nas... — zawahała się.
Czarna zdała sobie sprawę, że dla Karaś wiedza, którą jej przekazuje, to może być zbyt wiele. W końcu każdy chciał być wierny swojemu klanowi, a ona poniekąd dzieliła się sekretami Nocniaków. Przynajmniej Północ wydawało się, że to wszystko jest straszne.
— Hej, nie musisz mówić, jeśli to dla ciebie trudny temat — uznała. — A przynajmniej nie teraz. Ale gdyby coś się działo i nie daj Klanowi Gwiazd, groziłoby ci coś, to... — przerwała. Musi zastanowić się nad swoją propozycją, bo ojciec zrzuci ją z klifu do morza, jak zrobi coś głupiego. — To przyjdź do mnie. Przekonam Srokoszową Gwiazdę zawsze i wszędzie, że dla takich jak ty znajdzie się u nas miejsce — stwierdziła hardo.
<Karaś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz