Proszę niech nikt tego nie czyta
– Dzie leziesz! – zawołał z utęsknieniem za Zbożem, widząc, jak ta zrywa się na równe nogi i gada coś od rzeczy.
Przyglądał się jej na początku tępym wzrokiem, zupełnie bez zrozumienia, dalej leżąc brzuchem do góry. Wygodnie mu tak było. Tylko, że w końcu dotarło do niego, co ta cholera brzęczała. Dobrze, że ona też się zawiesiła bo w normalnej sytuacji kocur nie zdążyłby wstać, a ta już zniknęłaby mu z horyzontu. Więc nie czekając już dłużej, również wstał powoli, ostrożnie,, podpierając się ciężko łapami.
– Zbosze, nie idź – mruknął smutno pod nosem, choć bengalka chyba tego nie usłyszała.
Doczłapał się do niej i oparł się o nią, aby przypadkiem nie upaść na pysk.
– Cuś ci nje idzie – zarechotał.
Ale mimo wszystko jego przyćmiony jagodami móżdżek pomyślał, że fajnie by było, gdyby wojowniczka znalazła mu jakiegoś przystojniaka! Chciałby kogoś kochać! Ale, Zboże chyba w końcu obudziła się z transu, bo znowu podniosła się gwałtownie, zataczając się przy tym lekko.
– No jak nje! – oburzyła się, lecz chyba zdążyła zapomnieć, co w ogóle chciała przed chwilą zrobić, bo tylko stała z dziarsko uniesioną głową, wypiętą piersią odganiając wszelkie wieczornikowe zarzuty. I dobrze, że zapomniała, bo Wieczornik też.
Jednak nagłe zniknięcie wygodnej podpórki rudzielca sprawiło, że on również o mało co się nie przewrócił. Zachwiał się i rozkraczył, przyjmując stabilniejszą pozycję. Zwiesił łeb. Coś w jego żołądku skręciło się podejrzanie.
– Zboszeeee – jęknął.
Kotka wydała z siebie krótkie "mh?", podchodząc do niego bliżej.
– Bede rzigoć.
Zboże jakby ożywiła się i aż prawie zachłysnęła powietrzem przy gwałtownym wdechu.
– Wjjieczo, nie rzigoj – poklepała go swoim ciemnym ogonem po pręgowanym, futrzastym grzbiecie.
Kocur walczył jeszcze chwilę z odruchami wymiotnymi, wydając przy tym żałośnie zabawne dźwięki. Na szczęście nic nie wydostało się z niego na zewnątrz.
– Juusz mnje przeszło – stęknął słabo i znowu runął na ziemię, wywalając miękki, jasny brzuch ku błękitnemu, lekko zachmurzonemu niebu.
Świat zamigotał wieloma najróżniejszymi kolorami, nie tylko tęczy.
– To dopsze!
Co, do cholery, było w tych jagodach?
<Zboszeeee? Wybacz za tego gniota>
Magiczne jagody *.*
OdpowiedzUsuń