Nie, nie i jeszcze raz nie. Za. Żadne. Skarby. Świata. Nie. Będzie. Słuchał. Tych. Gówien. I. Kłamstw. Na. Temat. Klanu. Gwiazdy.
Cholerny Potrójny Krok. On posiada przemieloną papkę zamiast mózgu! Nie myśli, stracił doszczętnie rozum!
Pacał mocno łapami ogon kuzyna, nie bacząc na słowotok wychwalający Klan Gwiazdy. Coś do niego docierało: jakieś polowanie z przodkami, srety pierdolety. Co go to obchodziło? Kompletnie nic. Miał w rzyci całe to ledwo dychające i tłuste jak świnie towarzycho z księżyca. Pewnie obracali jego utracony ogon nad ogniskiem, śpiewając kolędy czy głupkowate psalmy.
Czcze pieprzenie.
-... i te wizje zawsze, podkreślam, ZAWSZE się sprawdzają... - mówił Potrójny Krok.
Świtającej Maski to nie obchodziło.
Trudno, posunie się do tego kroku. Zdarza się. To tylko zdziadziały medyk, kaleka, co złego miało się stać?
Wbił swoje zęby w ogon liliowego, a ten wrzasnął, wyciągając go z pyska płowego. Morskooki zaśmiał się. Krzywy wyraz pyszczunia kuzyna przyprawił syna Sójczego Gniazda o szeroki uśmiech i przysłowiowe wysuszenie ząbków. Nie żałował tego, co zrobił. Kuzynek się wyliże dzięki swoim ziołom, a drobne ranki na ogonie zagoją się szybciej niż nastanie zima.
- Coś ty zrobił?! Zaraz poproszę przodków, by porazili cię piorunem! - miauknął oburzony liliowy.
- Dajesz. Będę cię nawiedzał zza grobu i przygotuję zupę z pokrzyw - odpowiedział Świtająca Maska bez cienia żalu za popełniony czyn. Czego zresztą miał żałować? Został zmuszony do milczenia, to pozbył się zwykłej przeszkody.
- To co mam zrobić, żebyś mnie słuchał, ty tępy móżdżku?! - zapytał się medyk, siwiejąc wręcz z gniewu. Ze starością mu do pyska bardziej niż z młodością, myślał sobie czasami wojownik. Z większą ilością białych kosmyków futra zielonooki wyglądał jak koci Święty Mikołaj z rysami pyska Grincha.
-Wyliż mi dupę. Jak będzie się świeciła jak gwiazdy, może wtedy uwierzę - miauknął płowy, uśmiechając się z drwiną. Niech ten liliowy gnojek ma za swoje.
Cholerny Potrójny Krok. On posiada przemieloną papkę zamiast mózgu! Nie myśli, stracił doszczętnie rozum!
Pacał mocno łapami ogon kuzyna, nie bacząc na słowotok wychwalający Klan Gwiazdy. Coś do niego docierało: jakieś polowanie z przodkami, srety pierdolety. Co go to obchodziło? Kompletnie nic. Miał w rzyci całe to ledwo dychające i tłuste jak świnie towarzycho z księżyca. Pewnie obracali jego utracony ogon nad ogniskiem, śpiewając kolędy czy głupkowate psalmy.
Czcze pieprzenie.
-... i te wizje zawsze, podkreślam, ZAWSZE się sprawdzają... - mówił Potrójny Krok.
Świtającej Maski to nie obchodziło.
Trudno, posunie się do tego kroku. Zdarza się. To tylko zdziadziały medyk, kaleka, co złego miało się stać?
Wbił swoje zęby w ogon liliowego, a ten wrzasnął, wyciągając go z pyska płowego. Morskooki zaśmiał się. Krzywy wyraz pyszczunia kuzyna przyprawił syna Sójczego Gniazda o szeroki uśmiech i przysłowiowe wysuszenie ząbków. Nie żałował tego, co zrobił. Kuzynek się wyliże dzięki swoim ziołom, a drobne ranki na ogonie zagoją się szybciej niż nastanie zima.
- Coś ty zrobił?! Zaraz poproszę przodków, by porazili cię piorunem! - miauknął oburzony liliowy.
- Dajesz. Będę cię nawiedzał zza grobu i przygotuję zupę z pokrzyw - odpowiedział Świtająca Maska bez cienia żalu za popełniony czyn. Czego zresztą miał żałować? Został zmuszony do milczenia, to pozbył się zwykłej przeszkody.
- To co mam zrobić, żebyś mnie słuchał, ty tępy móżdżku?! - zapytał się medyk, siwiejąc wręcz z gniewu. Ze starością mu do pyska bardziej niż z młodością, myślał sobie czasami wojownik. Z większą ilością białych kosmyków futra zielonooki wyglądał jak koci Święty Mikołaj z rysami pyska Grincha.
-Wyliż mi dupę. Jak będzie się świeciła jak gwiazdy, może wtedy uwierzę - miauknął płowy, uśmiechając się z drwiną. Niech ten liliowy gnojek ma za swoje.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz