*ciąg dalszy od historii z poprzedniego one-shota*
Rzeczna Bryza OCZYWIŚCIE zrobiła to ponownie.
Jabłuszko czuł frustrację. Irytowało go, że matka (pomimo obietnic) nie zabierała go ze sobą. Czy nie widziała, że już dawno przestał być małym, bezbronnym kocięciem?! Kocurek bojowo nastroszył półdługie futro. Był pewien, że tatuś na poparłby jego stronę – tak, zrobiłby to NA PEWNO, gdyby Rzeczna Bryza pozwoliła im się spotkać. Czy Jabłuszko wyglądał jej na jakąś głupią, tłustą kulkę sierści?!
Właściwie... po co była mu zgoda matki? Skoro ona mogła łamać kodeks, to on miał prawo uciekać z obozu! Czy nie dotyczyły ich te same przepisy? Rozejrzał się i bez namysłu wskoczył w krzaki za Rzeczną Bryzą. Coś się w nim gotowało, dając mu siłę i odwagę, by przeciwstawić się światu i poznać Psią Łapę, największego bohatera tych lasów, zwanego również jego tatusiem. Szedł pewnie, nie oglądając się za siebie. Tak, pokaże im wszystkim, pokaże, że nie jest już kociakiem o mysim sercu!
No i w tej chwili Jabłuszko zdał sobie sprawę, co wyprawia.
Był sam. Poza obozem. W obcym lesie. Cała odwaga i złość opuściły go w ciągu sekundy. Co on sobie właściwie myślał?! Nagle zaczął po części rozumieć motywy kierujące Rzeczną Bryzą. Zadrżał, z przestrachem rozglądając się wokół. Chciał do mamy – nieważne, jak bardzo w tej chwili był na nią obrażony. Chciał się do niej przytulić, byle już nie być sam w tym zimnym, obcym miejscu!
Już miał odwrócić się na pięcie i z płaczem wrócić do obozu, gdy niespodziewanie zdał sobie sprawę, że wśród wielu zapachów potrafi rozróżnić ten jeden, należący do matki. Przystanął, nie wiedząc, co robić. Z jednej strony bał się (i to jak!), jednak… czy poznanie Psiej Łapy nie powinno być ważniejsze? Czy ojciec uzna go za tchórza, jeśli dowie się, że uciekł? Nie, Jabłuszko nie mógł tego ryzykować. Wziął głęboki wdech i z rozwagą zaczął podążać za wonią Rzecznej Bryzy.
Raz kozie śmierć.
Najwyżej dowie się, czy Klan Gwiazdy rzeczywiście istnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz