Tak, kolejne sylwestrowe opo uwu
Nastała zima. Kolejne choroby, kolejne zgony. W tym odeszła jego koleżanka, Rumiankowa Pręga. Właściwie nie wiedział czemu, nie pytał medyków. Ponad to Sokole Skrzydło odszedł do starszych.
Barwinek westchnął. Minęło dopiero parę godzin, a jemu już brakowało córki liderki. Chciał z nią znowu poplotkować. Pośmiać się i poobgadywać innych.
Wstał z miejsca, kręcąc głową. Już nie. Więcej okazji nie dostanie. Pozostało mu jedynie pójście na grób młodszej.
Zacisnął zęby. Było ciemno i zimno, a on smucił się za kolejną duszę, która odeszła polować z przodkami. Nawet jeśli Barwinek nie do końca w nich wierzył, chciał, by dusza Rumianek odnalazła spokój. Zasłużyła, kochana kotka.
Zamknął oczy. Nie było mu łatwo. Stracił kolejnego kota. Bał się o kolejne. Do tego jego zdrowie podupadało. Nie był już pierwszej wiosny - wiadomo. Stawy dokuczały. Teraz, siedząc w śniegu gdzieś na obrzeżach obozu czuł w nich mrowienie. Były sztywne, a gdy ruszał się, bolały. Kiedy brał zioła było jeszcze w porządku, a jak nie to... Uh, szkoda gadać.
Jego rozmyślania przerwał huk na niebie. Spojrzał do góry, widząc nad sobą kolorowe kształty. Dziwne, ale intrygujące. No i strasznie głośne.
Skąd pochodziły? Od dwunogów? A może to znak od przodków, że wszystko u nich okej, a dusze ich zmarłych bawią się w najlepsze?
Nie znał na to odpowiedzi, ale podobały mu się te kolorki.
Patrzył na nie dłuższą chwilę, dopóki nie przestały się pojawiać. Wtedy też dźwignął tyłek, czując zesztywniałe łapy. Otrzepał sierść ze śniegu, kierując kroki do obozu. Długi czas myślał jeszcze nad tym zjawiskiem, leżąc na posłaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz