- No, czego? - mruknął Bocian, wpatrując się zielonymi ślepiami w przyjaciela. - Gdzie zgubiłeś narzeczoną? - Uśmiechnął się z drwiną.
Na jego pysk wypłynęło wzburzenie. On też?! Czemu wszystkie napotkane koty, chciały ich w jakiś sposób połączyć, tworząc te całe aluzję do ich partnerstwa? Z Nornicą miał dość oschłe stosunki. Nie mógłby być z kimś takim jak ona. Niewolę w Klanie Nocy ledwo z nią wytrzymał. To były prawdziwe tortury! Gorsze od tych, co zadał mu samotnik. Czarno-biała całą sobą była irytująca.
- To nie moja narzeczona! - Zjeżył sierść. - Przykleiła się do mnie, bo jestem czarny jak ona. - warknął. - Nic nas nie łączy, uwierz. - prychnął.
- No nie wiem, nie wiem. W końcu rzuciła się na mnie za samą rozmowę z tobą.
- To nic nie znaczy! Ona jest szalona, dziwna i uważa się za jakąś wielką panią! Myślisz, że mógłbym z kimś takim być? - fuknął. - Kilka dni i bym ją chyba zagryzł.
- Skoro tak mówisz... - powiedział złośliwie Bocian.
No naprawdę! Nawet przyjaciel w to nie wierzył? Chyba powinien naprawdę się jej pozbyć, by udowodnić niedowiarkom, że te całe plotki są nieprawdziwe. Jednak... był pewien problem. Mianowicie Szyszka. Ona nie pochwaliłaby takiego zachowania i musiałby się pożegnać z całym klanem, wypędzony na terytorium lisów.
- Słuchaj, mam sprawę. - W końcu przeszedł do rzeczy. - Znasz się na tych całych roślinkach. Mógłbyś mi nieco o tym opowiedzieć? - zapytał.
- Od kiedy się tym interesujesz?
- Od kiedy zauważyłem, że bez tej wiedzy jestem jak kocię we mglę. - Machnął zirytowany ogonem. - Jestem zależny od jakichś medyków. To takie... słabe. Zwykłe zranienie i nieznajomość podstawowych ziół, a już stawiany jest na tobie krzyżyk. Chciałbym to zmienić i być samowystarczalny. - przerwał na chwilę, wpatrując się w kocura. - To co? Pomożesz? Czy mam szukać porady u twojego brata?
<Bocian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz