Trzcinowy Brzeg zawołała Świt i Ciężkiego, chcąc im zaproponować coś integrującego ich małą familię.
- Chciałabym was nauczyć rozpoznawania większości owadów, które obudziły się ze snu zimowego i odwiedzają nas. Idziemy na spacerek. - Cynamonka wstała i udała się w kierunku wyjścia ze żłobka. Uradowani potomkowie udali się za karmicielką zadowoleni. Nie będą musieli odsiadywać kolejnego dnia w ciasnej w przestrzeni, skazani na siebie i Trójkę.
Synowie Trzciny z niemałym zainteresowaniem oglądali otoczenie. Duża ilość drzew, wojownicy nauczający swoich uczniów. Dzielni wybrani, przynoszący coraz więcej zwierzyny do obozu. Kotki, rozmawiające i plotkujące o dorodnych samcach i ułożeniu futra. Powracający patrol. Przyroda budząca się ze snu i przybierająca coraz to więcej zieleni i innych kolorów.
Świt przyglądał się temu wszystkiemu. Dziecięca naiwnością pozwalała mu na zachwycanie się porstym krajobrazem. Szedł pewnym krokiem, doganiając mamę i brata. Machał ogonem z zadowoleniem. Wszelkie negatywne emocje odstawił w kąt i żył prostą chwilą.
- To jest mucha. A to pszczoła. Ten zielony to żuk - tłumaczyła cierpliwie Trzcinowy Brzeg, z dozą strachu omijając małe stworzonka. Nie pragnęła ich zabić, starała się postępować jak pacyfistka... No, może prócz momentu karania któregoś z synów. - Oto najpiękniejszy owad lasu. Motyl.
Świtowi zaświeciły się oczy. Patrzył z zafascynowaniem na istotkę o jasnych skrzydłach. Delikatna struktura ciała owada pozwalała stworzeniu poruszać nimi.
Owad wzleciał w górę i poleciał w swoją stronę.
- Złapię go! - Uradowany Świt pobiegł za motylem. Omijał inne koty, podążając za upragnionym celem. Podskoczył, chcąc dotknąć łapką latającą istotę żywą, lecz ta skręciła w przeciwnym kierunku i zmieniła tor lotu. Point wylądował na ziemi, brudząc przy okazji futerko od ziemi. - Dopadnę cię! Będziesz mój i tylko mój! - miauczał głośno, a koty, widząc płowego, uśmiechały się z rozbawienia bądź politowania.
Świt kontynuował pościg. Tym razem nie biegł, tylko szybko truchtał. Motyl na pewno go nie uslyszy ani nie zobaczy.
Niestety przez nieuwagę point wpadł na obcego kota. Wylądował na zadzie i spojrzał na stojącego przed nim osobnika.
- Bardzo przepraszam, ale goniłem motyla - powiedziałaś szybko.
<Ktoś z Klanu Wilka?>
- Chciałabym was nauczyć rozpoznawania większości owadów, które obudziły się ze snu zimowego i odwiedzają nas. Idziemy na spacerek. - Cynamonka wstała i udała się w kierunku wyjścia ze żłobka. Uradowani potomkowie udali się za karmicielką zadowoleni. Nie będą musieli odsiadywać kolejnego dnia w ciasnej w przestrzeni, skazani na siebie i Trójkę.
Synowie Trzciny z niemałym zainteresowaniem oglądali otoczenie. Duża ilość drzew, wojownicy nauczający swoich uczniów. Dzielni wybrani, przynoszący coraz więcej zwierzyny do obozu. Kotki, rozmawiające i plotkujące o dorodnych samcach i ułożeniu futra. Powracający patrol. Przyroda budząca się ze snu i przybierająca coraz to więcej zieleni i innych kolorów.
Świt przyglądał się temu wszystkiemu. Dziecięca naiwnością pozwalała mu na zachwycanie się porstym krajobrazem. Szedł pewnym krokiem, doganiając mamę i brata. Machał ogonem z zadowoleniem. Wszelkie negatywne emocje odstawił w kąt i żył prostą chwilą.
- To jest mucha. A to pszczoła. Ten zielony to żuk - tłumaczyła cierpliwie Trzcinowy Brzeg, z dozą strachu omijając małe stworzonka. Nie pragnęła ich zabić, starała się postępować jak pacyfistka... No, może prócz momentu karania któregoś z synów. - Oto najpiękniejszy owad lasu. Motyl.
Świtowi zaświeciły się oczy. Patrzył z zafascynowaniem na istotkę o jasnych skrzydłach. Delikatna struktura ciała owada pozwalała stworzeniu poruszać nimi.
Owad wzleciał w górę i poleciał w swoją stronę.
- Złapię go! - Uradowany Świt pobiegł za motylem. Omijał inne koty, podążając za upragnionym celem. Podskoczył, chcąc dotknąć łapką latającą istotę żywą, lecz ta skręciła w przeciwnym kierunku i zmieniła tor lotu. Point wylądował na ziemi, brudząc przy okazji futerko od ziemi. - Dopadnę cię! Będziesz mój i tylko mój! - miauczał głośno, a koty, widząc płowego, uśmiechały się z rozbawienia bądź politowania.
Świt kontynuował pościg. Tym razem nie biegł, tylko szybko truchtał. Motyl na pewno go nie uslyszy ani nie zobaczy.
Niestety przez nieuwagę point wpadł na obcego kota. Wylądował na zadzie i spojrzał na stojącego przed nim osobnika.
- Bardzo przepraszam, ale goniłem motyla - powiedziałaś szybko.
<Ktoś z Klanu Wilka?>
Klep
OdpowiedzUsuń