Stał przed wejściem do legowiska wojowników, niecierpliwie czekając na swojego mentora. Był święcie przekonany, że powinno to wyglądać na odwrót. Westchnął ciężko, przenosząc wzrok na legowisko medyczki. A gdyby tak poudawał ból brzucha i nie poszedł znów na trening? Nie żeby robił to już od paru księżyców...
— O! Witaj kwiatuszku — powitał go lukrowy głos Owczego Futerka.
Lekko grubiutka dawna pieszczoszka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Kiwnął łbem na przywitanie, uciekając wzrokiem przed wojowniczką. Nie chciałby ta wydała go później go u medyczki.
— Czekasz na Bobrzą Kłodę? — zapytała i widząc jego nieśmiałe kiwnięcie łbem, kontynuowała. — Dziś nie ma zbyt dobrego humoru, więc może lepiej jeśli dołączysz do mnie i Lodowej Łapy? — zaproponowała.
Słysząc propozycję kotki, wiedział, że musi uciekać. I to szybko.
— B-bobrza Kłoda na pewno zaraz... zaraz wstanie — miauknął cicho, zaglądając do legowiska.
Wolał już krzyki i stękania tej spasionej kuli tłuszczu niż straszną Lód. Uczennica pieszczoszki była przerażająco podobna do mamy, której Pigwa bał się od małego, a teraz pokryta bliznami wyglądała jeszcze straszniej. Sam jej widok przypominał się mu pobyt w obozie Klifiaków, powodując, że po jego grzbiecie przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
— No nie wiem, kwiatuszku — mruknęła srebrna koteczka, zerkając na drzemiącego kocura.
Pigwowa Łapa miał wrażenie, że jeszcze raz usłyszy "kwiatuszku", a coś w nim pęknie. Pośpiesznie zaczął się wycofywać, byle uniknąć treningu z kotkami. Złośliwy kamyk, którego nie zauważył na swej drodze, sprawił, że potknął się i wylądował na podmokłej ziemi. Przez ostatnie deszcze gleba stała się jednym wielkim jeziorem błota. Nieprzyjemnie przyklejało się do futra i łap, budząc irytację w Pigwie. Podniósł się, strzepując lepką substancję z futra. Niezadowolony pomruk zdradził czyjąś obecność. Jak poparzony odwrócił się do tyłu i ujrzał upapraną błotem Lodową Łapę. Nie wyglądała na zadowoloną zaistniałą sytuacją. Pigwa przełknął ślinę i rozejrzał się rozpaczliwie. Kotka już otworzyła pysk, by coś powiedzieć, zapewne nic miłego, ale Owcze Futerko wpadła pomiędzy nich.
— Ale się upapraliście, słoneczka — miauknęła lekko rozbawiona.
Starła łapką lepką substancję z pyszczka swojej uczennicy. Pigwa widząc jak ta znieruchomiała, postanowił wykorzystać sytuację i zwinąć się po cichu. Niestety pilne niebieskie ślipia wypatrzyły go nim zdążył się oddalić.
— A ty gdzie kwiatuszku? — zapytała wojowniczka, uśmiechając się. — Nie musisz się tak krępować, z chęcią z Lodową Łapą przygarniemy cię na trening, prawda Lodusiu?
<Lodowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz