— Zobacz,
co znalazłem!
Biały
przewrócił się na drugi bok, kompletnie niezainteresowany
znaleziskiem swojego brata. Wschód najwyraźniej nie zamierzał
odpuścić, już po uderzeniu serca trącając łapką bok kocurka.
Zirytowany trzepnął koniuszkiem ogona.
— Nie
obchodzi mnie to, lisi bobku. —
mruknął.
Wschód
zrezygnowany chwycił szyszkę w pyszczek, chcąc pokazać ją
reszcie swojego rodzeństwa, może oni okażą się bardziej
zainteresowani zabawką. Korzystając z chwili ciszy, Bocian uniósł
główkę, lustrując otoczenie czujnym spojrzeniem. Nie był już
tym maluchem, krzątającym się przy brzuchu matki. Liczył przecież
cztery księżyce, wkrótce stanie się najwaleczniejszym uczniem
Klanu Lisa. Był odrobinę ciekawy, które lisie łajno zostanie jego
mentorem.
Pierwszy
raz od bardzo dawna, w żłobku panował całkowity porządek, oraz
co za tym szło spokój. Pędrak dołączył do Konopii i Ostróżki,
stając się uczniem, natomiast jego bracia... cóż, wąchali
kwiatki od spodu. Bocian miał ich gdzieś, skoro byli tacy głupi,
by stracić życie, to jakimi byliby wojownikami? Godni wroniej
strawy. Przynajmniej zwolniło się trochę miejsca.
— Nie
możesz się doczekać narodzin kociaków? —
poczuł, jak ktoś trąca go w bok.
Pośpiesznie
przeniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzenie zielonych oczu
utkwił w Muszelce, śpiącej na jednym z posłań. Brzuch kocicy
jasno wskazywał, że spodziewa się dzieci. Bocian przekręcił
głowę na bok. Pewnie będzie musiała ich wyrzygać, nie było
innej możliwości.
— Nie.
— wzruszył ramionami.
Pewnie
narodzą się jakieś mysie móżdżki, równie ciapowate jak ich
matka. Do tego znów będzie głośno. Spojrzał na Pszczółkę,
oczekując jej reakcji. Cieszył się, że znowu wróciła do
kociarni i mógł spędzać z nią więcej czasu.
— Opowiesz
mi coś jeszcze o ziołach? —
poprosił. Lubił słuchać o tych roślinach, a zdobytą wiedzę
zamierzał wykorzystać, gdy tylko nadejdzie odpowiedni czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz