Zaczęło się od tego, że poszedł odwiedzić Kukułkę, jednak jej nie było w domu. Albert poszedł więc spytać się jej brata, Gołębia, czy jej przypadkiem nie widział, a kocur stwierdził, że poszła na pastwisko. Sfinksowi nie pozostało nic innego jak iść jej poszukać. Bał się owiec, były takie straszne i obrzydliwie puchate, a do tego śmierdziały! Czego się jednak nie zrobi dla ulubionej, cynamonowej zrzędy, jaką była Kuku?
Dla Kuku zrobi wszystko. Właśnie docierał na pastwisko, w łysej łepetynie już kłębiły się plany na wypadek, gdyby krwiożercza owca terrorystka postanowiła skosztować kociego mięsa. Wzdrygnął się na samą myśl, a na jego zawsze naburmuszony pysk wpełzł jeszcze gorszy grymas. Sfinks polizał się po łapie, mając nadzieję, że żaden baran mu jej nie odgryzie po czym wkroczył na Złą Ziemię, Trawę Krwią Splamioną, Wełniane Równiny czy jak to jeszcze nazywają.
Na szczęście lub też nie, jego wędrówka nie trwała długo, ponieważ już po paru minutach chodu poczuł jak coś z ogromną siłą wbija mu się w bok. Z pyska wyrwał mu się zduszony jęk, który nagłośnił się w momencie, gdy Albert uderzył o twardą, ubitą owczymi racicami ziemię.
Dobrą minutę leżał tak na trawie i wpatrywał się tępo w niebo, próbując przypomnieć sobie, co właściwie się stało. A gdy to do niego dotarło - poderwał się, cofnął kilka kroków i z czystą pogardą i oburzeniem spojrzał na tego śmierdzącego, nieuważnego i o r y d y n a r n e g o dzikusa z potarganą sierścią.
- Ty - warknął twardo, uderzając długim, łysym ogonem o pięty. - Jak śmiałeś? - wypowiadał te słowa lekceważąco, jednak w rzeczywistości dokładnie obczajał z kim ma do czynienia. Z dużym, wulgarnym pajacem z lasu. Zatrzymał wzrok na dłuższą chwilę na bliźnie zdobiącej nos nieznajomego. Okropność.
<Sreeeeebrny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz