Szepczący Wiatr wraz z jej uczennicą, Biegnącą Łapą wchodziły właśnie do obozu. Młoda koteczka robiła postępy w nauce, lecz wciąż brakowało jej naprawdę wiele. Ostatnio jednak trenowały częściej, dłużej i intensywniej, tak, że gdy wracały do obozu jadły, a potem od razu kładły się spać. Szepczący Wiatr robiła tak jednak celowo i w dobrej wierze. Niedawno zmarła jej młodsza siostra, Promienna Łapa. Wiedziała, że Biegnąca Łapa strasznie rozpaczała nad jej śmiercią, dotknęło ją to jeszcze bardziej niż Szepczący Wiatr. Nie chciała patrzeć jak jej uczennica zamartwia się i pogrąża w przykrych myślach, starała się więc zagospodarować jej ten czas i poświęcić go na coś innego niż rozpacz po utracie siostry. Na nią samą również to działało, nie miała więc czasu rozmyślać zbyt wiele o otaczających ją problemach.
Kątem oka zauważyła Borsuczego Gońcę ze spuszczoną głową i nisko położonym ogonem wchodzącego do legowiska wojowników. On najwyraźniej nie myślał w ten sam sposób co ona, a przez głęboką rozpacz jaka go dopadła i z której nie potrafił się wydostać stał się teraz cieniem samego siebie. Kotce było go bardzo żal. Czasami, po skończonym treningu z Biegnącą Łapą przychodziła do niego i próbowała jakkolwiek go pocieszyć, sprawić, by chociaż na chwilę pomyślał o czymś innym.
Kolejną kwestią był Płonący Grzbiet. Ten również był ostatnio bardziej przygnębiony niż zazwyczaj, Szepczący Wiatr jednak wiedziała, że jest to raczej skutek innych spraw niż śmierć młodszej siostry z którą i tak nigdy nie nawiązywał bliższego kontaktu. I choćby nie wiadomo jak mocno by się upierał, że to właśnie to tak mocno go dotknęło, kotka wiedziała, że jest to jedynie wygodne usprawiedliwienie.
Zależało jej teraz na ich kontaktach jak nigdy dotąd. Rzeczą, której teraz pragnęła najbardziej na świecie było to, by jej wybaczył i zaufał. Cokolwiek jednak nie robiła, wciąż zwracał się do niej chłodno i wydawało się jej, że wręcz unika jak tylko może jej towarzystwa. Już sama zaczynała spostrzegać, że zachowuje się nadto nachalnie. Co jednak ma robić? Próbuje z nim jedynie rozmawiać, być przy nim! Co musi zrobić, by ten zdołał jej wybaczyć? Czy kiedykolwiek nadejdzie ten czas?
Gdy jadła, obok niej przeszła Zroszony Nos, za którą podążał jej dawny mentor, Srebrny Deszcz. W pewnym momencie dogonił ją i oboje zaczęli prowadzić jakąś ożywioną dyskusję. Szepczący Wiatr za to zaśmiała się pod nosem. Już z daleka było widać, że oboje są ze sobą mocno związani i w głębi duszy już cicho im kibicowała.
Gdy skończyła jeść zakopała kości, w myślach podziękowała Klanowi Gwiazdy za posiłek i rozglądnęła się po obozie. Po chwili jednak westchnęła i skierowała się ku wyjściu. O dziwo nie była ani trochę zmęczona, postanowiła więc, że się na coś przyda i trochę popoluje.
Wszędobylskie błoto utrudniało łatwe i bezszelestne poruszanie się, jednak dla Szepczącego Wiatru wydawało się być jedynie drobnym utrudnieniem. Cieszyła się za to, że nie ma już deszczu, nie znosiła go głównie przez swoje puchate futerko, które bardzo łatwo przemakało, a podczas deszczu stawało się wręcz ciężkie od wody.
Już po chwili w powietrzu wyczuła zapach nornicy. Zadowolona namierzyła zwierza i już skradała się w jego kierunku, gdy do jej nozdrzy doleciał inny, ledwo wyczuwalny zapach. Od razu wyprostowała się i znów powęszyła, a chcąc się upewnić przeszła jeszcze kilka kroków.
Tak, to zdecydowanie on, pomyślała uśmiechając się pod nosem, że wytropiła Płonący Grzbiet. Zapach był bardzo świeży, musiał więc przejść tędy dosłownie przed chwilą. Szła pewnie przed siebie, gotowa w każdej chwili zobaczyć jego rude futerko. A gdy w końcu je zauważyła od razu zawołała go i podbiegła.
- Płonący Grzbiecie! - kocur wzdrygnął się i gwałtownie odwrócił w jej stronę. Szepczący Wiatr, gdy znalazła się już obok niego, przechyliła zdziwiona łepek. - Co jest, przestraszyłeś się mnie?
- Jak tak nagle wyskakujesz z krzykiem z krzaków to się nie dziw. - Cofnął się i oglądnął.
Wojowniczka uniosła jedną brew. Płonący Grzbiet był ewidentnie czymś zdecydowany, znała go na tyle, by umieć przejrzeć jego maskę i mieć tego pewność. Obawiał się czegoś? Stało się coś czego nie przewidział? Od razu posmutniała. Pewnie po prostu nie chciał jej spotkać...
- Polujesz? To z chęcią popoluję z tobą. - miauknęła po czym podeszła by się o niego otrzeć. Płonący Grzbiet zrobił jednak krok do tyłu, a na pysku Szepczącego Wiatru pojawiła się jeszcze bardziej zdziwiona mina. - O co chodzi? Przecież cię nie ugryzę!
To zapewnienie jednak najwidoczniej go nie rozluźniło. Kotka nie czekając na jego odpowiedź zrobiła krok do przodu i wtuliła się w jego futro nim ten zdążył się odsunąć. I wtem wyczuła u niego obcy, nieprzyjazny zapach Klanu Burzy. Zesztywniała, a Płonący Grzbiet rozumiejąc, że to zauważyła od razu odskoczył, jednak kotka zdążyła ujrzeć błysk w jego ślepiach, nim ten zakrył je maską.
- Dlaczego cuchniesz kotem Klanu Burzy? - miauknęła, a gdy od razu nasunęła się jej odpowiedź przestraszyła się. - Ktoś cię zaatakował? Nie jesteś ranny? - jego futro było jednak idealnie czyste, nie było na nim nawet najmniejszego zadrapania. Sam kocur widać było, że chciał coś powiedzieć, przerwać te pytania jego siostry, ta jednak, jak zwykle, nie pozwoliła mu dojść do słowa, tylko sama odpowiadała sobie na pytania. - Całe szczęście! Kto to był? - zdziwiła się uświadamiając sobie szczegóły zapachu kota. - Młoda kotka? - chciała przypomnieć sobie wszystkie młode burzowiczki, lecz przed oczami natychmiast ujrzała szarą, pręgowaną koteczkę, która wręcz łasiła się do Płonącego Grzbietu na zgromadzeniu. - Pręgowane Piórko?
Pysk kocura pozostał bez zmian, kotka jednak nie spuszczała wzroku z jego ślepi. Płonący Grzbiet umilkł, co ją zaniepokoiło. Nie zaprzeczał. Sprawiło to, że zaczęła nabierać podejrzeń i to wcale nie nieuzasadnionych. Przecież ta kotka bez żadnych ogródek podrywała go na zebraniu i to jeszcze tuż obok niej i Biegnącej Łapy!
<Płonący?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz