Jednak mimo wszystko był ciekawy gościa. Odwrócił się zatem od niechcenia w kierunku wyjścia, a kot którego tam zobaczył sprawił wręcz, że serce przestało mu bić. W pierwszej sekundzie nie wierzył. Swoim pustym wzrokiem wpatrywał się tępo w cień, zarysowany na wejściu. Potem uznał, że śni. Chciał zbudzić się z tego koszmaru. Nie mógł jednak. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, że tam w wejściu, to nie żaden cień, nie żaden duch... To była Rdzawa Łapa. Ona, we własnej osobie. Lider ucieszony z tego widoku, już chciał podbiec do ukochanej córki, przytulić ją, wylizać jej sierść i przeprosić za wszystko... Ale nie mógł się ruszyć. Dalej wpatrywał się w nią swoim pustym wzrokiem, jedynie pyszczek otworzył mu się szerzej, jakby w wyrazie zdziwienia. Nie mógł się jednak ruszyć, sparaliżowany strachem przed własnym dzieckiem.
- Ojcze... - odezwała się w końcu Rdzawa Łapa, a głos jej jakby złamał zaklęcie. Lamparcia Gwiazda znów mógł oddychać, a skoro tylko mógł zaczął od wdechu głośnego i nieporadnego.
- Rdzawa... - wydusił ledwie, a z jego oczu poleciały łzy. Kotka niepewnie przestąpiła z łapy na łapę, nie do końca rozumiejąc jego zachowanie.
- Przyszłam przeprosić cię za te ucieczkę - kontynuowała. - Nie powinnam była odchodzić bez pożegnania.
Cały ten czas jej nieobecności. Wszystkie dni, które Lamparcia Gwiazda spędził w płaczu. Nagle wróciły i uderzyły go w pysk, niczym podmuch burzowego wichru. To przez nią! To przez nią stał się wrakiem wojownika! Przez nią Klan Burzy cierpi teraz bardziej niż kiedykolwiek!
- Ja... przepraszam jeszcze raz - mówiła dalej Rdzawa Łapa. - I żegnam cię... Ja...
Każda łza! Każdy ból! Wszystkie nieszczęścia! Kwiecisty Wiatr nazwała ją darem, a Gradowa Mordka mówił, że jest zgubą! Komu wierzyć? Komu wierzyć?
- Rdzawa Łapo - odezwał się w końcu czystszym głosem. - To moja wina.
Nastała cisza. Cisza tak wielka, że dało się słyszeć dokładnie śpiew skowronka, gdzieś nieopodal na łące. Była pora nowych liści i śpiew tego ptaka doskonale to ukazywał.
- Przez dumę nie zaprzeczę - prychnęła kotka.
- Wiedziałem doskonale, że w Klanie Wilka jest jakaś kotka, która cierpi z powodu utraconego dziecka - powiedział. - Zachowałem się egoistycznie. Klan widział w tobie nowego wojownika, a ja upragnione dziecko. Dlatego cię zatrzymałem.
- Skoro tak bardzo chciałeś dzieci było je sobie zrobić - burzyła się dalej.
- Aby zrobić sobie dzieci potrzebna jest miłość, a ja kochałem jedynie dwie kotki, a obie nie żyją - powiedział lider wstając. - Mógłbym mieć dzieci z innymi wojowniczkami, ale nie byłaby to miłość. Iskrzące Futro udawała twoją matkę, ale nigdy nie kochałem jej w ten sposób. Zawsze była bardziej moją siostrą i przyjaciółką, niż ukochaną. Skrzywdziłbym ją, gdyby urodziła dzieci kocura, który jej nie kocha.
- Ale ona ciebie kocha - zauważyła Rdzawa Łapa. - To ona chciała zostać moją matką, prawda? Nie namawiałeś jej.
- To prawda - westchnął Lamparcia Gwiazda. - Kiedy odeszłaś zniknęła ta cała, sztuczna więź między nami. Od kiedy powiedziałem jej, że jej nie kocham nawet tu nie zajrzała...
<Rdzawa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz