- Jak ma ugryźć, skoro nie żyje? - zapytał kremowy, przechylając lekko głowę, wyciągnął łapę, żeby udowodnić wojownikowi śmierć małego bezkręgowca, na co ten zrobił krok do tylu, gotowy do ucieczki.
Kociak delikatnie szturchnął owada, co spowodowało, że Kamień wyciągnął lekko łeb, by upewnić się, że żuczek naprawdę odszedł z tego świata.
- Hm.. ch-chyba masz rację, a-ale lepiej i t-tak go pilnuj. - powiedział czarny niczym smoła kocur.
Kremowy tylko wziął liść z powrotem do pyska i pokierował się bez słowa ku legowisku, gdzie odpoczywają karmicielki. Odłożył swoją zdobycz, upewniając się, że jest równo położona.
***
Modliszkowa Łapa jak i jego mentor, Gradowy Sztorm znajdowali się właśnie na otwartych terenach Klanu burzy. Zzylkretowy kocur właśnie uczył go polowania na ptaki.- Pamiętaj, żeby zwracać uwagę na wiatr. - powiedział nauczyciel, gdy przechadzali się po wrzosowiskach w poszukiwaniach zwierzyny.
Nagle usłyszeli trzepot skrzydeł i niedaleko przysiadł ptak w poszukiwaniu pożywienia. Brzuchy kotów momentalnie dotknęły podłoża, a wojownik ruchem ogona dał znać uczniowi, żeby zaczął polowanie. Modliszka upewnił się, że wiatr wieje w jego stronę, po czym zaczął zbliżać się w kierunku ofiary. Niewielka opierzona istota była tak zajęta poszukiwaniem jedzenia, że nie zauważyła kremowej sylwetki powoli się zbliżającej. Zanim zdążyła zareagować, uczeń wyskoczył, przypinając ptaka do ziemi i szybkim ugryzieniem w szyję uśmiercając zwierzę.
- Całkiem nieźle. - powiedział chłodno Grad, po czym spojrzał ku górze. - Powinniśmy już wracać, słońce zbliża się do horyzontu.
I jak powiedział, tak zrobili, po drodze do obozu przystanęli w miejscu, w którym starszy zakopał swoją zdobycz. Gdy w końcu wkroczyli do obozu, w drodze do stosu Modliszka zauważył czarną sylwetkę z mokra twarzą, był to nikt inny niż Obsmarkany Kamień, nie chciał do niego podchodzić, gdyż mogło to się skończyć umazaniem kremowego futerka w dziwnej mazi. Gdy już zmierzał ku legowisku uczniów, by móc poukładać od nowa owady, usłyszał znajomy głos wymawiający jego imię. Nie zajęło mu długo, żeby uświadomić się, że głos należał do jego starszego brata. Najwyraźniej los chciał, żeby doszło do tej rozmowy. Kocur tylko obserwował swymi zielonymi ślepiami, jak wojownik się zbliża.
<Kamień?>
[350 słów]
[przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz