Łania była kotką, która nigdy nie żałowała swoich decyzji. Nawet błędy uznawała za okazję do nauki czy sprawdzenie swoich umiejętności. Dotąd uznawała, że ze wszystkiego wyjdzie bogatsza o doświadczenia, nie ważne jak trudne czy uciążliwe. Aż do teraz. Jej kocięta miały prawie trzy księżyce. I całe ich doczesne życie było dla niej koszmarem. Długo myślała, wręcz wyznawała, że z czasem, wraz z podrośnięciem młodych będzie łatwiej, jednak te wymagały coraz więcej jej uwagi, czasu i siły, których nie miała. Tak bardzo chciała kochać swoje młode, poświęcać im się bez reszty ich wychowaniu, by miały lepsze dzieciństwo niż ona… jednak nie potrafiła. Patrząc na śpiące kulki nie czuła do nich matczynej miłości czy rozczulenia, a rozżalenie, złość. Nawet tęsknotę za tym, co utraciła, gdy się pojawiły.
Jedynie wieczorami, gdy po dniu polowań i patrolowania niewielkiej połaci terenu w obawie przed drapieżnikami, powróciwszy do nory, zerkając na kocięta była w stanie wykrzesać z siebie trochę sympatii do przodkom ducha winnych stworzeń. Gdy cieszyły się na jej widok jak oszalałe, gdy czekały, aż opowie im kolejną historię o miejscach, które niegdyś pragnęła odwiedzić. Aż nie kończyła i nie zaganiała ich do snu, gdy znowu nachodziły ją myśli, że to właśnie przez chorowitą córkę i nieporadnego syna nie będzie w stanie tych wymarzonych miejsc nigdy zobaczyć.
Krzątając się po ciasnym domku raz po raz potykała się o biegającego pod jej nogami kociaka. Podczas gdy ona próbowała wymościć gniazdo świeżym mchem, Glonik zaraz próbował dobrać się do jej coraz częściej podrygującego ogona. Rudzielec raz po raz atakował ruchomy obiekt, wyobrażając sobie, że właśnie łapie świeżą mysz, która przypadkiem zagubiła się w odmętach kociej norki. Pochwycił ją w przednie łapki i prędko dziabnął, żeby skrócić żywot ofiary, jednak zamiast pisku zwierzyny usłyszał świst powietrza nad łepkiem.
– A! – wypluł kitę mamy, krzywiąc się przez wychowawcze pacnięcie rodzicielki.
– Gloniku, jestem zajęta. Zaraz muszę wychodzić – mruknęła, wracając do pierwotnego zajęcia, ostrożnie przekładając Rybkę na drugi koniec posłania.
– Nieee! Nie wychodź jeszcze! – zakwilił rudy, przylegając do łapy kotki. – Jest za wcześnie! Za długo Cię nie będzie… i… i jeszcze nam nie opowiedziałaś o… o górach!
Łania
– Opowiadałam wam o górach.
– Oh… to… o jeziorach!
– O jeziorach też.
– Lasach?
– Było.
– To… uh… – Glonik przygryzł wargę w gorączkowym zamyśle. Słyszał tylko, jak ogon mamy rytmicznie wybija mijający czas, gdy jego spojrzenie latało na prawo i lewo, szukając tematu wyczekiwanej opowieści. – To o pust… pustyniach, o! O pustyniach nam jeszcze nie opowiadałaś.
– Nie opowiadałam – westchnęła ciężko szylkreta, opadając na w połowie wymoszczone posłanie. Glonik dostrzegł swoją ulubioną niewielką zmianę w jej spojrzeniu. Oznaczała ona bowiem, że zaraz zacznie się wyjątkowa opowieść. Taka, którą potem znowu będzie mógł powtarzać Rybce w kółko i w kółko, gdy będą czekali na matkę.
Łania oczyściła gardło krótkim chrząknięciem, by zaraz ułożyć się wygodniej. Nawet Rybka, która do tej pory mizernie pochrapywała, przewróciła się na drugi boczek, by lepiej słyszeć.
– Pewnego dnia opuścimy tą małą, zapyziałą norkę. Pójdziemy na południe, przekraczając przez lśniące tafle strumyków, które przecinają z każdym krokiem suchszą ziemię. Przejdziemy przez żwirowe drogi ciągnące się po sam horyzont, przez miękkie, pachnące świeżą rosą trawy, aż nie dotkniemy złotych piasków. Na początku jak rozżarzone węgielki będzie nas parzyć w łapki, ale z czasem nawet najgorszy żar nie będzie nam straszny. Mrużąc oczy obejrzymy bezkresne złociste morze, gdzie im głebiej tym każdy krok może skończyć się zatopieniem aż po czubek głowy-
– Ale tak w ziemi? Że bez wody? – zapytał zdziwiony Glonik, przekręcając łepek.
– Mhm. Takie pułapki są nazywane ruchomymi piaskami. Mogą Cię pochłonąć w całości, a im bardziej się szamoczesz, tym bardziej Cię pożerają – wytłumaczyła kotka, kończąc złowrogim tonem.
– Ooooh… to straszne. Bardzo straszne, prawda, Rybko? – rudzielec upewnił się, że siostrzyczka jeszcze nie zasnęła. Koteczka tylko przytaknęła mu łebkiem. – A… mamo, a skąd to wszystko wiesz?
– Wasz tata mi pokazał – westchnęła Łania, spoglądając za próg norki. – Mieszkał u dwunogów i miał okno do innych światów. Czasem spędzaliśmy przed nim razem czas i… – kotka zacięła się, a jej pysk przybrał bardzo dobrze znany Glonikowi wyraz - tęsknoty. Szylkreta jednak zaraz otrząsnęła się, a jej źrenice z powrotem zwęziły się do pierwotnego rozmiaru. – I to koniec na dzisiaj. Czas spać.
– Ale…
– Nie ma ale. Spać – zarządziła, po czym niedbale okryła maluchy buro-rudym ogonem i odłożyła głowę na posłanie, momentalnie przymykając oczy. Glonik zrobił niezadowoloną minkę, jednak jego dąsy zostały posłane w zmąconą jedynie cichym oddechami ciszę i obejmującą ich ciemność.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz