Siedział z Kwaśnym Językiem wtulonym w swoje futerko. Ostatnio ich relacja, jeszcze bardziej się polepszyła. Był z tego zadowolony. W końcu fajnie mieć obok swojego przyjaciela! Na dodatek z nim było cieplej. Nie martwił się przez to o Porę Nagich Drzew. Wtedy na pewno będą się tulić i tulić, aż będzie im cieplusio. Kwaśny otarł się brodą o kocura. Niebieski spojrzał na niego zdziwiony.
— Znakuję cię. — wyjaśnił czarny.
Znakuję? Co to oznaczało?
- O co w tym chodzi? - dopytał z ciekawości.
- O to, że jesteś mój - miauknął.
Zdziwiony otworzył aż pyszczek. To było miłe, że wojownik tak uważał. Oznaczało to chyba, że ich przyjaźń teraz była, aż po grób? Uśmiechnął się do niego i polizał po pyszczku. Zamruczał słysząc zadowolone pomruki kocura. Tak więc kontynuował, czyszcząc jego futerko z brudu.
- Myślisz, że drzewa dadzą nam niedługo kociaki? - zapytał po chwili płaskopyski.
Zastanowił się nad tym. Starali się o to już tak długo i nie było żadnych efektów. Zgubiona Dusza podpowiedziała, że może chodziło o specjalny gatunek drzewa, tylko... Sprawdził już wszystkie! Czuł rozczarowanie i smutek. Nie chciał zawieść przyjaciela. On tak bardzo chciał być tatą! Może trzeba było jakieś kocię adoptować?
- Nie zawracaj tym swojej główki - Polizał go w policzek, aby odwrócić jego uwagę. - Klan Gwiazdy jeszcze nam ześlę maluszka.
Wtulił się bardziej w futerko kocura, a on odwzajemnił gest. Chwilę później zasnął, śniąc o małych kociakach, spadających z nieba.
***
Nie rozumiał o co chodzi z tą wojną. Mama ogłosiła, że będą się bić. Wyglądała na bardzo wściekłą. Zobaczył zaniepokojone spojrzenie Kwaśnego. Nie chciał tam iść! Jeszcze straciłby przyjaciela! Nie mógł do tego dopuścić! Pierwszy raz nie zgadzał się z mamą. Jej decyzja była straszna! Na dodatek czarny wyglądał jak kupka nieszczęścia. Starał się jak mógł, aby go pocieszyć.
- Nie musimy iść walczyć. Możemy się wymknąć - zaproponował.
- A-a-a jak się dowiedzą?
Pokręcił głową na jego słowa.
- Raczej nas nie zauważą. W końcu jesteśmy super wojownikami! Możemy w tym czasie, gdy ich nie będzie, udać się na poszukiwania kociaków. Nie sprawdzaliśmy jeszcze w mieście. Zrobimy obchód, a później wrócimy.
- A... Weźmiemy kociaka jakiegoś?
- Najpierw zobaczymy czy w ogóle tam są. A jak będą, a drzewa nam nie dadzą ich do tej pory, to wtedy zabierzemy! - zaproponował pomysł.
Kwaśny Język zgodził się. Teraz musieli poczekać, aż wszyscy pójdą.
***
Trochę to trwało, ale udało się. Udali, że idą za wojownikami, ale w ostatnim momencie zawrócili i ruszyli w stronę legowisk Dwunożnych. Zachęcał przyjaciela do pośpiechu. Musieli w końcu zbadać cały rejon! Czuł się jakby wybierał się na jakąś tajną misję!
- Pamiętaj, musimy ominąć farmę dziadzia, bo on nie ma kociąt i tak - poinstruował go.
Kocur kiwnął łbem, po czym ostrożnie przemknęli obok krów i ogrodzeń, które wyznaczały granicę starego Dwunożnego.
Dopiero po jakimś czasie, stanęli na dziwnej drodze, a zapachy uderzyły ich z różnych stron. Udało się! Teraz musieli zrobić rekonesans!
<Kwaśny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz