Lekko się skrzywiła, gdy ją polizał. Wilgoć obcego języka na pyszczku była dziwnym uczuciem, ale wielu dorosłych wojowników tak robi, więc i ona powinna w końcu dojrzeć. Otrząsnęła się, spoglądając na niego z niepokojem.
- Widzisz? To nie takie trudne. Dobra. To teraz ty. - Zadecydował i odsunął się, czekając na jej ruch.
- Mam powiedzieć jakiś podryw i zrobić to samo? – westchnęła, zastanawiając się, co zazwyczaj inni mówią w takich sytuacjach. Dobrze, że Zimorodek jest takim dobrym przyjacielem i uczy ją czegoś o życiu, bo sama nigdy by nie domyśliła się, jak robi się takie rzeczy.
- No musisz powiedzieć coś, by zachęcić drugiego kota do romansowania z tobą. Wiesz, coś w stylu tego, co ja powiedziałem. Nie przejmuj się, jak ci nie wyjdzie! Dopiero się uczysz, kiedyś będziesz jeszcze dobra. Najlepiej dla ćwiczeń mów coś często do innych i patrz na ich reakcje, będzie im miło! – rzucił pokrzepiającą. Zguba wzięła głęboki wdech.
- No dobra – zrobiła krok w jego stronę, intensywnie myśląc. – Em… Twoje oczy są żółte jak słońce, chcesz oświetlić mi w życiu drogę? – rzuciła niepewnie, lekko się garbiąc – Takie coś może być? To w ogóle zadziała przy kimś?
- Nie jest najgorzej, całkiem pomysłowe! – stwierdził pocieszająco – To kwestia czasu, a będziesz w sekundę wymyślała najlepsze podrywy w całym lesie – dodał. – No, to teraz musisz mnie polizać. Zguba wpierw się spięła, a potem uznała, że przecież to jej jedyna szansa na trening, bo jak kiedyś stanie z kimś blisko, to nie będzie wiedziała co zrobić. Niepewnie przysunęła się i wysunęła język, przejeżdżając nim mu po pysku.
- To trochę dziwne – mruknęła, odsuwając się. – Ale dzięki, że mi to wyjaśniłeś i pokazałeś, jak to się robi – dodała, patrząc na niego z wdzięcznością – Naprawdę, jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam mieć! – oznajmiła. - Muszę iść, bo chciałam jeszcze dzisiaj zapolować, ale się jeszcze pewnie spotkamy – pożegnała się i odeszła z nowo nabytą wiedzą.
*********
Przed oczami wciąż miała niszczycielski ogień, który pochłonął ich cały obóz. Aktualnie znajdowali się w nowym miejscu, gdzie mieli ogromne braki w pożywieniu i ziołach, a chorych było wielu. Do tego po wojnie utracili bardzo ważne dla nich tereny, na których często polowano. Musieli zadowolić się tym, co oferował im las.
Tego dnia udało jej się złapać tylko jedną zdobycz, mimo to i tak wróciła z nią do obozu, dorzucając do stosika. Rozejrzała się, patrząc, czy ktoś nie potrzebuję przy czymś pomocy. Każdy miał jakieś zajęcie, więc uznała, iż ma chwilę na odpoczynek. Kierowała się w stronę cienia pod jednym z drzew, kiedy to przypadkiem wpadła na Zimorodka.
- O, hej – zaczęła rozmowę – Co tam dzisiaj porabiałeś? – spytała.
- Byłem na polowaniu z Kwaśnym i złapaliśmy aż 3 piszczki! – oznajmił dumnie, wypychając pierś do przodu.
- To naprawdę nieźle, ja dzisiaj zdobyłam tylko jedną – mruknęła. – Chyba mam pecha. Gdzie polowaliście, że tak dobrze wam poszło? – spytała zaciekawiona.
<Zimorodkowy Blasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz