— Klanie Klifu! Wyruszyłem z naszego obozu jako Lwia Grzywa, wróciłem jednak jako Lwia Gwiazda wraz z dziewięcioma żywotami! — miauknął donośnie, biorąc więcej powietrza w płuca — Przysięgam poświęcić całe swoje życie, by klan klifu znów był potęgą, a lojalność jego wojowników znana będzie we wszystkich klanach! — położył po sobie uszy, by stłumić wrzaski radości — Od dzisiaj moim zastępcą będzie Miętowy Strumień! Wierzę, że nasza współpraca przyniesie dorodne owoce! Lecz! Zanim się rozejdziecie, chciałbym jeszcze coś ogłosić… Ja, Lwia Gwiazda, niniejszym ściągam wszystkie zakazy i dotychczasowe prawa ustawione przez Berberysową Gwiazdę, Lisią Gwiazdę i pozostałych liderów! Oznacza to, że wszelkie zakazy chodzenia na zgromadzenie, czy zakaz posiadania ucznia od tej chwili już NIE OBOWIĄZUJĄ! To tyle, jutro odbędzie się mianowanie uczniów. Teraz zbierzmy się wszyscy, by pożegnać naszą drogą liderkę.
Barwinek czuł jedno wielkie zaskoczenie. Stał osłupiały, tak jak cały klan. Jak to...zniesienie zakazów? Zarówno tych Lisa jak i Berberys? Przecież to oznaczało...
Drgnął, potrząsając głową. Nie, niemożliwe. Był za stary na ucznia. Miło było jednak wiedzieć, że został uwolniony. Teraz, kiedy chylił się ku końcowi życia, wreszcie mógł swobodnie odetchnąć. Nie związany żadnymi zakazami, odcięty od przeszłości.
Cofnął się o krok, patrząc na pozostałych. Szeptali między sobą.
- Jak to Miętowy na zastępcę...? - Nerwowym głosem.
- On i władza...to nie brzmi dobrze - ktoś inny wydał swoją opinię po cichu, byleby rudy go nie usłyszał.
Barwinek podzielał ich obawy. Znał temperament nowego zastępcy. Jednocześnie nie od dziś znał się z Lwią Gwiazdą, by wiedzieć, iż kocur nad wszystkim zapanuje. Mimo tego...uprzedzenia pozostały. Nie da się jednak każdemu dogodzić.
Czarny przeszedł między kotami. Ich zmartwione spojrzenia, kiedy inni byli wręcz zachwyceni. Zwolennicy Miętka wymieniali między sobą podekscytowane uwagi. Że teraz w klanie będzie żywo, na pewno uda im się wszcząć jakąś bójkę...
Barwinek aż posłał im zniesmaczone spojrzenie. Ew, ta młodzież. Tylko bójki im w głowach!
Poszedł za innymi kotami, by pożegnać ich byłą liderkę. Nawet jeśli nie lubił się z Beberys, postanowił okazać jej należyty szacunek, oraz pamięć.
~*~
Następnego dnia, o wschodzie słońca, kiedy Barwinek wyszedł z legowiska, rozciągając się cicho, usłyszał szepty między innymi. Coś mówili o opóźnionym mianowaniu dzieci Maślak. Czarny spotkał ich podczas ucieczki z pożaru. Wiedział, że dwójka jest bardzo wrażliwa, a jeden z kolei odważny, o silnej woli. Ciekaw był, z kogo te dzieciaki są, skoro mają tak różne temperamenty.
Nie wnikał w to jednak. Maślak dawno była po tamtej stronie, więc i tak nie miałby skąd się dowiedzieć.
Usiadł na uboczu, zaczynając myć sierść. Słońce zdążyło wejść wyżej na nieboskłon, kiedy Lwia Gwiazda zwołał zebranie klanu. Jak się jednak okazało, postanowił mianować dzieci Maślakowego Zagajnika! Barwinek machnął z aprobatą ogonem.
Trzy kociaki wyszły na przód. Liliowy był na czele, a za nim kuliła się dwójka pozostałych. Ohh! Jakie słodziaki!!
Lwia Gwiazda zwrócił się do burego, który wyglądał, jakby miał wyzionąć ducha.
- Droździe, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Droździa Łapa. Twoim mentorem będzie... - Przerwał na chwilę, i ku niezrozumieniu czarnego, spojrzenie lidera spoczęło na nim. - Barwinkowy Podmuch. Mam nadzieję, że Barwinkowy Podmuch przekaże ci całą swoją wiedzę.
...CHWILA CO? Barwinek nie był w stanie się ruszyć. Osłupiały stał, gapiąc się na lidera i swojego...swojego ucznia?! Ale, że to na poważnie?? To on mógł zostać...? Wciąż miał szansę?!
Z szoku wybudziło go szturchnięcie Iskrzącego Kroku, która zachęciła go, by się ruszyć. Na miękkich łapach, z mocno bijącym sercem, podszedł do Droździej Łapy. Górował nad nim o wiele - on, mały i przerażony, Barwinek masywny, pewny siebie. Miał jednak łagodne spojrzenie.
- Barwinkowy Podmuchu, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Łabędziego Pluska - na wspomnienie pointa, czarny uśmiechnął się smutno. - Doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją odwagę i pomocną łapę. Będziesz mentorem Droździej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Wykonał ten legendarny gest, o którym wcześniej zwykł jedynie marzyć. Dotknął się z burym nosami, delikatnie, by go nie wystraszyć.
Aww! Jaki on słodziutki, taki malutki, zagubiony...zdecydowanie potrzebował jego ciepła oraz troski!
<Drozd? uwu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz