BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

08 marca 2021

Od Kurkowej Łapy CD Jabłkowej Bryzy

-Oczywiście- wymamrotał nieco zdziwiony tą propozycją Kurka, podchodząc do zapłakanego  i delikatnie podprowadzając go pod legowisko
Położył się tuż koło przyjaciela, pozwalając mu wtulić głowę w jego bok. 
-Dobranoc, Jabłuszko- ziewnął i już po chwili poczuł, jak szybki oddech liliowego staje się spokojniejszy, a spięte mięśnie rozluźniają.

***

Mimo upływu księżyców, zwyczaje i charakter Kurkowej Łapy ani trochę się nie zmienił.
Jak zawsze wstał wcześniej od reszty uczniów, odpowiednio ułożył futro i wybrał najładniejszego jaskra. 
Siedział przed największą z kałuż, sprawdzając, czy na pewno wygląda już najseksowniej i strojąc najróżniejsze miny do swojego odbicia. 
-Kurkowa Łapo! Kurkowa Łapo!- z legowiska wojowników wypadła Sarni Sus, po czym stanęła koło kocura i również zerknęła w wodę- Świetnie dziś wyglądasz!
-Ty również- wymruczał, podchodząc kilka kroków w kierunku przyjaciółki, niemal wtulając się w jej bok - Z resztą, jak zawsze
Wojowniczka zachichotała, po czym zanurzyła łapę w brudnej wodzie, rozchlapując ją na boki. Krople dosięgły futra rudego, zostawiając na nim szare plamy.
-Ej! - krzyknął, po czym sam wskoczył w kałużę, chlapiąc przy tym srebrną
Przez chwilę gonili się wokół  wody, przepychając się i śmiejąc jak kocięta, dopóki nie zauważyli  nadchodzącej, potężnej sylwetki szaro-białego kota. 
-Sarni Susie, już czas - powiedział, z dezaprobatą patrząc na pobrudzone futerka ucznia i wojowniczki. Na te słowa srebrna lekko opuściła głowę, jednak ruszyła za starszym kotem, zamiatając ogonem ziemię.
-Czekaj! - wykrzyknął Kurka, biegnąc za odchodzącymi- Pamiętaj, wróć w jednym kawałku
Sarni Sus puściła mu zawadiacki uśmiech, po czym ruszyła za Oszronionym Futrem.
Co prawda, Kurkowa Łapa wiedział, że wojowniczka poszła walczyć z Klanem Klifu, ale nie czuł, że powinien powiedzieć coś bardziej doniosłego. Był przekonany, że minie chwila i przyjaciółka, być może zmęczona i lekko poraniona, powróci do Obozu i śmiejąc się, opowie mu, jak sprała tyłki Klifiakom. Następnego dnia, jak już poczuje się lepiej, może Królicze Serce zgodzi się puścić go na wspólne polowanie i przedyskutują cały ten czas, płosząc swoim głośnym chichotem zwierzynę. Tak, Kurka był pewny, że bitwa nie sprawi, że cokolwiek w jego życiu się zmieni.
Kurkowa Łapa ruszył w kierunku zbierających się powoli do wyjścia z Obozu kotów, próbując odszukać wzrokiem kolejną osobę, z którą musiał się pożegnać. Brązowo-biała kotka stała na uboczu z pewnie uniesioną głową i ogonem. Rudy poczuł dumę, widząc jak matka podchodzi do bitwy- on sam też nie czułby lęku, nawet w obliczu takiego niebezpieczeństwa! 
-Mamo! - wykrzyknął, po czym podbiegł do matki, niemal tratując ją swoim ciężarem. Wtulił łeb w szyję czekoladowej, wciągając jej delikatny, kwiatowy zapach.
-Kurko - jęknęła Wrzosowa Polana, lekko odsuwając głowę syna - Co się stało? 
-N-no, idziesz na wojnę - uczeń lekko pociągnął nosem, opuszczając lekko głowę - Wiesz, trochę się martwię, że ktoś coś Ci zrobi...
-Ależ, kochanie - wymruczała kotka, spoglądając na syna z czułością - Na pewno wszystko będzie w porządku. To raczej oni powinni się bać, że ja ich skrzywdzę! - dodała pewnym głosem brązowa, a uczeń zachichotał
Stojący na samym początku pochodu Jesionowa Gwiazda krzyknął, dając znak, że nadszedł już czas na zakończenie pożegnań i ruszenie na wojnę. Wrzosowa Polana zamruczała, jeszcze na chwilę przyciągając syna do piersi, po czym pomaszerowała za pozostałymi wojownikami. 
Jej ogon drgał nerwowo, a kroki były wyjątkowo niepewne, jednak zdołała posłać synowi pokrzepiający uśmiech, zanim zniknęła w oddali. 
Kurkowa Łapa jeszcze przez dłuższą chwili stał w miejscu, patrząc, jak sylwetki ostatnich wojowników znikają za linią horyzontu. 
Zawrócił gwałtownie, ruszając w stronę legowiska. Gdy tylko znalazł się w środku, od razu dostrzegł poddenerwowane miny rodzeństwa; Niezapominajkowa Łapa siedział w kącie, odwrócony tyłem do wszystkich, a Orzechowa Łapa... wyglądała na mniej wściekłą i chętną do popełnienia mordu na rudym.
Kurkowa Łapa położył się w kącie i zamyślił się. 
Niedługo przecież Wrzosowa Polana, Jabłkowa Łapa, Królicze Serce i Sarni Sus powrócą, a życie wróci do dawnego rytmu. Codziennie będzie chodził ma długie i męczące treningi, potem przedyskutuje ich przebieg z Sarenką, porównując swoje postępy, a wieczorem może uda mu się dorwać Jabłkową Łapę.
Jednak, co jeśli, na polu bitwy coś im się stanie?
Na przykład Jabłuszko powróci bez łapy i całą resztę życia spędzi w legowiska starszych, bez dalszych perspektyw. Albo Sarni Sus zostanie mocno okaleczona i nie będzie już w stanie kontynuować treningu, wychodzić na patrole i polowania... 
Może powinien pójść tam chociaż na chwilę i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku?
Nie. Nie mógł nawet tak myśleć. Jesionowa Gwiazda kategorycznie zabronił im pójścia na pole bitwy, a Kurkowa Łapa nie specjalnie chciał dostać szlaban czy być zmuszonym do czyszczenia legowiska starszych. 
Jednak, czy nie lepiej mieć pewność, że bliskim nic się nie stało niż dostać jakąś karę od cholernego lidera klanu? 
Kurkowa Łapa poderwał się z legowiska, rozglądając się w koło. Niezapominajkowa Łapa nadal siedział w tym samym miejscu, a Orzechowej Łapy nigdzie nie wypatrzył- był pewien, że gdyby siostra znajdowała się gdzieś w pobliżu od razu zaczęła by go wypytywać, gdzie wychodzi, a na końcu pobiegłaby naskarżyć jednemu z pozostałych wojowników. 
Ruszył w kierunku wyjścia, gdy nagle zobaczył maczugowaty ogon i zdecydowanie nieanatomiczną parę uszu. Orzeszka wróciła. 
-Gdzie...- zaczął i urwał, gdy siostra wyciągnęła łapę i z całej siły uderzyła go w pysk
-Jak tylko wrócę, to zobaczysz, ty mała...- krzyknął za nią, jednak przerwał, widząc, jak szylkretowa z płaczem rzuca się na posłanie. Zdziwił go ten widok- jeszcze nigdy nie widział, jak Orzeszka płakała, z drugiej jednak strony poczuł radość. Nieważne z jakiego powodu ryczała, samo zobaczenie jej w takim stanie było cudowne!
Nie zastanawiając się dłużej nad powodem zmartwienia siostry ruszył w stronę granicy. 
Wiatr wiał, drzewa szumiały, ptaki cicho nuciły swoje zwyczajowe melodie. Wszystko wydawało być się dokładnie takie samo jak dzień, dwa lub księżyc wcześniej, gdy nic nie zapowiadało, że taki moment w życiu młodego nadejdzie. 
Szybko jednak oprócz dźwięków lasu usłyszał coś innego- hałas, zgiełk, pokrzykiwania. Schował się za krzewami i powoli posuwał się na przód. 
Wkrótce zobaczył coś, czego potem przez dłuższy czas nie mógł wymazać z pamięci. W koło leżały martwe ciała poległych, po ziemi tarzały się koty, a niedaleko krzaków dostrzegł ogromną kałużę krwi i rozczłonkowanego trupa kawałek dalej.
Kurkowa Łapa poczuł, że robi mu się słabo. Puste oczy zmarłego zdawały się przewiercać go na wylot, a wyciągnięta łapa wskazywać w jego kierunku. 
Rudy przełknął ślinę i rozejrzał się w koło, jednak nigdzie nie zobaczył ani przyjaciółki, ani matki. Ruszył więc dalej, z trudem przedzierając się przez chaszcze. Czuł, jak gałęzie krzewu uderzają go w pysk, jednak nie zwracał na to szczególnej uwagi. Liczyło się każde uderzenie serca, które w wypadku przerażonego młodego biło niezwykle szybko. Wciągnął powietrze, mając nadzieję, że wyczuje charakterystyczny, słodki zapach matki. 
Jednak oprócz odoru krwi, strachu i zapachu kotów obu klanów nie poczuł zupełnie nic. 
Szedł dalej, co chwilę rozglądając się na boki i czując coraz większe przerażenie. Nigdzie nie zobaczył żadnego z poszukiwanych kotów.
Może powinien zawrócić? Podczas bitwy bardzo trudno było przecież rozpoznać konkretne osoby. 
Wtedy to poczuł. Zapach kwiatów, połączony z wonią krwi. 
-Mamo!- krzyknął, nie zważając na to, że ktokolwiek mógłby go usłyszeć, bądź odnaleźć
Biegł, gałęzie uderzyły go w pysk i zaplątywały w futro, kolce szarpały skórę. 
Biegł, nawołując rodzicielkę i nie otrzymując żadnej odpowiedzi. 
Biegł, jak najszybciej umiał, pewny, że za chwilę zobaczy całą i zdrową Wrzosową Polanę, wtuli pysk w jej mięciutkie futro, usłyszy kilka słów pocieszenia, a potem razem ruszą bić Klifiaków.
Wybiegł zza zakrętu i momentalnie przystanął. 
Na ziemi, pomiędzy gałęziami krzewu i opadniętymi liśćmi odbiły się szkarłatne ślady łap, a kawałek dalej leżała niedużych rozmiarów, kupka biało-brązowego futra. 
-Mamusiu?- zapytał naiwnie, robiąc kilka niepewnych kroków w kierunku ciała - Mamo!
Krzycząc, podbiegł do matki i delikatnie przyciągnął ją do siebie, szturchając ją łapami, mając nadzieję, że w ten sposób obudzi Wrzosową Polanę. Przecież matka musiała położyć się tu na chwilę lub zasłabnąć podczas bitwy! Zaraz zawoła medyka i nie zwracając uwagi na czekające go konsekwencje, zaprowadzi go do czekoladowej, a ten, przy pomocy swoich cudownych ziółek zaraz postawi ją na nogi. 
Nie zwracając uwagi, że całe futro kotki jest poklejone od krwi, wtulił pysk w jej szyję, jak zawsze miał zwyczaj robić to, gdy był kocięciem i czegoś się przestraszył
-Kurko?- usłyszał zza pleców, jednak nie odwrócił się, nadal przytulony do zmarłej
Poczuł, jak ktoś kładzie łapę na jego plecach i odwrócił się gwałtownie, podnosząc futro na grzbiecie. Zasłonił ciałem matkę, nie chcąc, by ktokolwiek skrzywdził Wrzosową Polanę. Niebieskie oczy wpatrywały się w kocura z troską, a na pyszczku widać było wyraźny smutek i zmęczenie. 
-Jabłuszko, dzięki Klanu Gwiazd! - wykrzyknął, podbiegając do kocura- Wrzosowa Polana zasłabła podczas bitwy, trzeba zawołać medyka! 
Przez chwilę panowała cisza, podczas której liliowy opuścił głowę i Kurka zobaczył, jak jego oczy zachodzą mgłą. Czemu przyjaciel od razu nie ruszył w odpowiednią stronę, tylko nadal stał w miejscu i wydawało się, że zaraz zacznie płakać?
Uczeń zrobił kilka niepewnych kroków w kierunku pręgowanego, wyciągając łapę w jego stronę, jakby chcąc go przytulić. Rudy odsunął się, odsłaniając kły. 
-Nie zbliżaj się - warknął, nadal się wycofując - Ciągle mnie zostawiasz. Pamiętasz, te kilka dni po śmierci twojej matki? Myślałem, że zdechłeś, a ty pewnie włóczyłeś się gdzieś z tym cholernym Psią Łapą.
-Kurko, proszę...- zaczął liliowy, wyraźnie bliski rozpłakania się, jednak rudy mu przerwał
-O co możesz jeszcze mnie prosić?- jego głos stawał się co raz cichszy- Nienawidzę Cię... 
Po tych słowach Kurka poczuł, jak z jego oczu zaczynają wypływać łzy, a oddech stawał się co raz cięższy. 
Dusił się, pobierając powietrze co raz szybciej. 
Płakał, patrząc jak Jabłuszko miota się w miejscu, nie wiedząc, co ma uczynić. 
Płakał, wiedząc, że z tyłu za nim nie leży omdlona Wrzosowa Polana, a zimny trup, ciało. 
Płakał, wiedząc, że już nigdy nie pójdą razem na polowanie, nie wyjdą na patrol, nie będą śmiali się z głupot jego ojca.
Wszystko sobie uświadomił i wszystko wypływało z jego ciała wraz z urywanymi oddechami.
-Kurko, próbuj robić to co ja- rudy ledwie zarejestrował, jak liliowy delikatnie położył łapę na jego barku- Wdech, wydech. Spokojnie...- spokojny, delikatny głos Jabłuszka powoli sprawiał, że ciało kocura rozluźniło się, a oddech wracał do normy. Jeszcze przez chwilę stali w krzakach, a Jabłkowa Łapa dawał mu znaki, kiedy ma wciągnąć powietrze, a kiedy wypuścić. 
Po jakiejś chwili, gdy kocurek nieco się uspokoił, wojownik pozwolił oprzeć się pręgowanemu o jego bark i potykając się o siebie, doszli aż do granicy. 

***

Cały proces znoszenia ciał i opatrywania rannych Kurkowa Łapa przesiedział w legowisku medyków, na przemian krzycząc, dusząc się i wyrywając sobie futro. 
Siedział w kącie, trzęsąc się na całym ciele. Poszarpane łapy i ogon piekły, w pysku czuł smak krwi i kłębki sierści, jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi.
-Już lepiej, Kurkowa Łapo?- spytał z wyraźną troską w głosie Kacza Łapa, podchodząc niepewnie w stronę rudego
Kocur obrócił się w kierunku ucznia, ukazując wyryte na policzku, ślady pazurów. 
-Muszę opatrzyć ci rany- stwierdził pręgowany, chwytając w zęby opatrunki z pajęczyny i robiąc jeszcze kilka kroków w kierunku syna Wrzosowej Polany
-Nie zbliżaj się - wychrypiał Kurka, przytulając jeszcze bardziej ściany legowiska
Wtedy właśnie do legowiska wtargnęła czarno-biała kotka z łapami, niosąca w pysku pęczki ziół i bandaży.
-Klanie Gwiazd, co tu się wydarzyło?- spytała, oglądając zniszczone ściany legowiska, rozrzucone wszędzie liście i medykamenty, dosłownie wszędzie odciśnięte krwawe ślady
-Mglisty Śnie, jak wygląda stan? - wyszeptał Kacza Łapa, podbiegając w stronę mentorki
-Daję radę - wymruczała kotka, dobierając nowe zioła, po czym wyraźnie ściszyła głos - Nie wypuszczaj go na razie. Sarni Sus nie żyje. 
Przez chwilę panowała cisza, zanim rozległ się kolejny krzyk. 
-Daj mu więcej nasion maku - powiedziała medyczka, wybiegając z legowiska - Muszę zająć się pozostałymi rannymi. 

***

Średnich rozmiarów, biało rudy kot siedział nad brzegiem rzeki. Lekko pochylił głowę, a zielone ślepia miał do połowy przymknięte. Postawione uszy, czujnie wyłapywały najmniejszy szelest. Niemyte od kilku dni futro było całe poskręcane i wybrudzone od zakrzępniętej krwi i błota. 
-Jabłkowa Bryzo - odezwał się kocur, nie zmieniając pozycji ani nie odwracając się do stojącego kilka kroków za nim, liliowego kota - Widzisz tą rzekę?- przerwał na chwilę, pozwalając wojownikowi przysiąść tuż koło niego - Jej nurt wydaje się być spokojny, jednak jest tak samo niebezpieczny jak wojna, która zabrała mi matkę i ukochaną. Czasem, przesiaduję tutaj i zastanawiam się, czy nie skoczyć... to takie proste i tak kuszące. Spotkać ponownie tych wszystkich, których utraciłeś... 
Lilowy przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się nad najlepszą odpowiedzią na deklaracje pręgowanego. Kurkowa Łapa poruszył delikatnie głową, zerkając na przyjaciela z zaciekawieniem. 
-Kurko... - wymamrotał tylko Jabłkowa Bryza, kręcąc głową, dając tym samym znak, że nie zgadza się z wypowiedzianymi przez ucznia słowami - Musisz być silny, jak wtedy, na pobojowisku - rudy przymknął oczy, usiłując odpędzić od siebie wizję porzuconego ciała Wrzosowej Polany - Nie uciekłeś, jak ja. Dałeś radę zapanować nad tym wszystkim. Mamy siebie i tylko to się liczy.

< Jabłuszko? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz