*jesień*
Zadrżał, gdy chłodny wiatr wkradł się pod jego gęste futro. Owinął łapy szczelniej ogonem, próbując się pozbyć nieprzyjemnego uczucia chłodu. Zimno nie chciało jednak go opuszczać. Westchnął. Jego wzrok błądził gdzieś w oddali, zaczepiając o prawie całkiem już nagie gałęzie nielicznych liściastych drzew rosnących wokół obozu.
Miał nieodparte wrażenie, że właśnie coś tracił. Odchodziło, a on nie potrafił tego zatrzymać, mogąc co najwyżej zapamiętać ten moment jako początek końca.
Szum wiecznie zielonych koron sosen zabrzmiał jak cichy szloch.
A gdyby koniec faktycznie nadszedł… Czy otworzy ślepia i znów zobaczy swojego ojca? Czy razem z matką i siostrami będzie obserwował ginący las z ciemnego nieboskłonu?
Czy taka była nagroda dla tych, którzy trzymali się własnej drogi?
Zawsze wyobrażał sobie Srebrną Skórę jako srebrzyste miejsce pełne śmiechu i radości, przemierzane przez koty, które nareszcie mogą być razem. Na zawsze. Bez cierpienia, bólu złych decyzji, bez niezrozumienia i odrzucenia. Jako Gwiazdy, bohaterowie opowiadanych w obozie legend, wzór do naśladowania dla przyszłych pokoleń.
Czy to wszystko było ułudą? Czy cierpienie istniało nawet w Klanie Gwiazdy?
Czy przodkowie… mogli się mylić?
Tak musiało być. Bo jak inaczej wytłumaczyć śmierć tylu niewinnych kotów? Jak piorun, który zabił Strzyżykową Pręgę?
Nienawidzili ich?
Tę myśl natychmiast odrzucił. Ojcowie, matki, rodzeństwo… Czy potrafiliby nienawidzić własnych dzieci? Czy Wilcze Serce mógł go nienawidzić? Nie.
Zapomnieli o nich?
Gdzieś w głębi serca poczuł ukłucie lęku. Nie chciał w to wierzyć.
A jeśli się mylili…
Przed kim Klan Gwiazdy odpowie za swoje błędy?
Drgnął. Tuż obok niego rozległ się dźwięk kroków. Podniósł nieobecny jeszcze wzrok na przybysza, dopiero po uderzeniu serca rozpoznając w nim Żabi Skok.
- Hej, Wróblowe Serce. Jak się czujesz? - przywitała go.
Kocur uśmiechnął się krzywo w myślach. Co miał jej powiedzieć? Że właśnie doszedł do wniosku, że czczony przez nich Klan Gwiazdy to koty dokładnie takie jak oni, tylko bardziej nieszczęśliwe?
Na całe szczęście nie musiał odpowiadać. Widocznie coś w jego oczach kazało wojowniczce nie naciskać. Miauknęła za to:
- Może pójdziesz ze mną i Różaną Łapą poza obóz? Pamiętasz... mieliśmy obejrzeć łąkę.
Łąka. Przed ślepiami stanęła mu ich poprzednia rozmowa. Łąka. Była wtedy symbolem wszystkiego, co pozostawało poza ich łapami.
- Jasne - odparł, podnosząc się z ziemi. Spojrzał na nieszczęsną mysz, leżącą pod jego łapami, obiecując sobie, że skończy jak wrócą. O ile wrócą - dodał w myślach, przesiąknięty atmosferą Pory Opadających Liści.
- Podoba ci się w Klanie?
Szylkretowa uczennica Żabki okazała się być miłą, ciepłą i inteligentną kotką. Słyszał, że dołączyła do nich bez oficjalnej zgody Iglastej Gwiazdy, przyprowadzona do obozu przez Kolczastą Skórę ale nie wątpił, że lider pozwoli jej zostać. Wydawało się też, że świetnie dogaduje się ze swoją mentorką. Nie dziwiło go to, mimo wszystko kotki wydawały się być do siebie podobne.
Wysłuchał odpowiedzi zauważając, że uczennica miała bardzo przyjemny głos. Uśmiechnął się, próbując nie sprawić jej przykrości, myślami był jednak ciągle daleko. Pewnie dlatego szybko Żabka przejęła rozmowę, przekazując uczennicy kolejne informacje o terenach.
Łąka.
Kwiaty już dawno przekwitły, gdzieniegdzie jeszcze pochylając zeschnięte głowy w stronę zbrązowiałej trawy. Wiatr potrącał ją od czasu do czasu, rozgarniając te spadłe liście, które nie zdążyły jeszcze zacząć gnić. W oddali łysymi gałęziami wzbijał się w niebo zagajnik stanowiący już własność Klanu Burzy.
Wróblowe Serce uznał to za wyjątkowo trafną metaforę dotyczącą ich marzeń.
<Żabko? Przepraszam, że tyle to trwało i że gniot>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz