Mgiełka właśnie była pochłonięta zajmowaniem się zranioną kończyną Wrzosowej Łapy, gdy usłyszała głos Jesionowego Wichru.
- Halo! - zawołał w głąb legowiska. - Mglista Łapo? Poranna Zorzo? - Zastrzegła uszami. Czy znowu źle się czuje z powodu odwodnienia? A może po raz kolejny któreś z jego kociąt jest chore? Westchnęła. Ostatnio ta rodzina coś bardzo choruje... A może to kara Klanu Gwiazd za roznoszenie legowiska medyka przez duet chaosu, który niewątpliwie należał do zastępcy klanu nocy? W tym gwiezdni byli świetni. Nigdy się nie wie, kiedy zadecydują się pomóc.
Nakazała uczniowi, by wziął zioła i poczekał na Poranną Zorzę, gdyż zaraz powinien wrócić ze składziku, a sama podeszła do wojownika.
- Tak Jesionowy Wichrze? - spostrzegła stojącą za nim kotkę. Bardzo niepozorną jak na jego dzieci.
- Moją siostrzenicę boli ucho, czy mogłabyś coś na to zaradzić? - Czyli to nie było dziecko Jesiona. Coś słyszała o jego przybranych dzieciach, ale nie przypominała sobie, by miała okazję je poznać. A może jednak poznała? To trudne nie pamiętać takich rzeczy w tym wieku, ale każdego dnia przewija się tyle pacjentów, że trudno byłoby ich wszystkich pamiętać... Ponownie westchnęła.
- Jasne - lekko się uśmiechnęła - chodź i tu usiądź. Obejrzę cię - tą wypowiedz skierowała do siostrzenicy zastępcy. Właściwie, jak ona miała na imię? Jak Mgiełka je poznała, to niestety już zapomniała... Ale nie interesowała się zbytnio kociakami, taki już los.
- A jak masz na imię? - zapytała, gdy ta już usadowiła się na wskazanym przez Mgiełkę posłaniu.
- Zaraza...
- Ou... to... ciekawe imię... - nie wiedziała, jak ma się zachować. Czy kotka, która nienawidziła swoich kociąt ,aż tak bardzo je pokarała, nadając im takie imiona? Spojrzała niepewnie na Jesionowy Wicher. Strzepnęła uszami. Nie mogła nic innego zrobić, nie chciała, bądź po prostu nie wiedziała co.
Mgiełka zabrała się do badania. Oglądnęła uważnie ucho koteczki. Było zaczerwienione i dosyć gorące. To musiało być zapalenie ucha. Chyba mała się przeziębiła?... Te kociaki... Chyba podobała im się Pora Nagich Drzew, nie to, co medykom, którzy musieli segregować suche zioła i wyrzucać te zwiędłe, po to by potem ich ograniczona ilość jeszcze bardziej się zmniejszyła.
- Zaczekaj tutaj, zaraz przyniosę ci lekarstwa. - ruszyła w kierunku składziku. Gdy była już przy nim zauważyła Sasankowy Płatek, która wychodziła z niego nieco zadowolona. Po drodze jednak napotkała zszokowane spojrzenie przyszłej medyczki. Mgiełka aż zatrzymała się z wrażenia. Co. Ta. Bojąca. Się. Ziół. Kotka. Robiła. W. Ich. Składziku? Potrząsnęła głową, by odgonić myśli.
- Poranna Zorzo! Proszę, sprawdź, co u Sasankowego Płatku! - wrzasnęła, by medyk ją usłyszał. Wiedziała jednak, co u niej, ale chciała, by ten się nią zajął.
Weszła do składziku. Nie brakowało tutaj chyba niczego. Nawet nie panował tutaj bałagan, więc co robiła tutaj ta kotka?... musieli wraz z medykiem w końcu uporać się z jej utratą pamięci... Wzięła szybko potrzebne zioła i wróciła do pacjentki.
- Musisz je zjeść - rzuciła, podsuwając je pod pyszczek Zarazy. Upewniwszy się, że ta je połknęła, spojrzała na mówiącego do niej zastępcę klanu nocy.
- A co tam u Sasankowego Płatku? - lekko zszokowało ją to pytanie, ale musiała przyznać, że było nieco lepiej. Kotka bowiem powoli coraz rzadziej nie wiedziała, gdzie się znajduje, ale też przebywanie w legowisku medyka chyba działało pozytywnie na jej strach. Dalej bała się roślinek, ale czasem zadziwiała medyków jej odwagą, a raczej lekką głupotą tak jak dzisiaj. Weszła do ich składziku, nie wiedzieć nawet czemu, ale wyszła z niego zadowolona.
- Chyba jest lepiej - uśmiechnęła się - jednak jeszcze czasem zdarza jej się nie pamiętać, co się z nią dzieje, ale jest lepiej. - spojrzała na Poranną Zorzę, mówiącego coś do Wrzosowej Łapy i w tym samym czasie próbującego opanować nagły atak utraty pamięci u Sasankowego Płatku. Mimowolnie uśmiechnęła się. Był to dość zabawny widok.
- A jak idą poszukiwania sprawcy zabójstwa Pstrągowej Gwiazdy? - wyszeptała ledwo słyszalnym głosem, jednak była pewna, że kocur ją usłyszał. Chciała wreszcie dowiedzieć się, kto zabił jej prababcię i najlepiej pokazać mu, jak traktuje takie koty zła Mgiełka. W końcu tyle wstydu i emocji przeżyła przez tego kota i szczerym sercem nienawidziła go, jeszcze bardziej niż liderki klanu nocy za kociaka. Naprawdę bardzo go nienawidziła.
Wyleczeni: Wrzosowa Łapa i Zaraza
<Jesion? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz