*o jezu jak dawno temu*
Wpatrywał się w przerażonego Wilczaka. Znów trafili na tego samego przegrywa życiowego niż ostatnio. A w Klanie Klifu mawiano, że to jego ojciec jest ciamajdą. Rudy wojownik wrogiego klanu o wiele bardziej zasługiwał zdaniem Myszka na ten tytuł.
— Znasz jakiegoś Ciernia albo Kolca? — zapytał kremowy, a liliowy
Rudy wojownik pisnął przestraszony, kręcąc łbem.
— Czemu... czemu się tak na mnie uparliście? — syknął ni to zły ni przerażonym, zrzucając z siebie Szczawiowego Liścia. — Zostawcie mnie w spokoju!
Rudy kłębek futra uciekł pospiesznie wgłęb swych terenów. Szczawik prychnął pogardliwie.
— Te Wilczaki to jednak skończone mysie bobki — stwierdził liliowy. — Mogłyby się uczyć honoru od nas.
Myszek kiwnął łbem, przypatrując się uciekającemu Wilczakowi. Ciekawe czy spotkania Wilczego Serca i jego babci też tak wyglądały?
* * *
Na początku unikał ojca. Staranie wstawał wcześniej i wybierał się na polowanie, poinformowawszy wcześniej Berberysową Bryzę. Większość dnia spacerował, zaszywając się w różnych zakątkach. Na widok liliowej nieśmiałej mordki, szybko skręcał, byle nie dopuścić spotkania. Był na niego zły. Bardzo zły. Zniknął, przegapiając tyle z ich życia, a gdy już jakoś pożegnali się z nim, nagle wrócił. Jeszcze bardziej aspołeczny, przestraszony i pachnący jak kotka. Mysiemu Krokowi brakowało już cierpliwości by tłumaczyć Zimorodkowej Łapie, że ich tata nie jest ich drugą mamą. Ale inteligentny inaczej malec zostawał przy swoim zdaniu. Skryty wśród zarastających powoli lenił się zamiast polować.
— Co robisz? — usłyszał głos za sobą.
Odwrócił się i ujrzał brata.
— Siedzę — mruknął ściszonym głosem.
Szczawik uniósł brwi, sugerując, że chce więcej wyjaśnienia.
— Unikam Żywicznej Mordki — wyznał jeszcze ciszej.
— Jak to...? Przecież oby dwoje nie mogliśmy...
— Co z tego — przerwał mu Mysi Krok. — Mogę go unikać, ty pewnie też kogoś unikasz. Każdy kogoś unika i nie zachowuj się jakby to nie była prawda.
Liliowy wojownik westchnął, przysiadając się do niego.
— Mysi Kroku... — zaczął.
Myszek wywrócił oczami, rozglądając się. Na widok liliowego futra i spłaszczonej niemal do ziemi sylwetki, ogon stanął mu dęba. Szybko przycisnął braciaka do ziemi, zamykając mu łapą pysk. Ten zaczął burczeć coś stłumionym głosem niezadowolony.
— Cicho — szepnął kremowy. — Pogadamy jak przejdzie.
<Szczawik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz