Wzrok Nostalgii powędrował na łapy.
— Co z tego, że jej pomogłam, jak i tak to nie zmaże czynu Łasicy — westchnęła. — Nie mogę uwierzyć, że dzieliłam legowisko z tak obślizgłym lisim bobkiem.
Czarne uszy liderki zastrzygły.
— Gdyby nie Bazylia, uwierz mi poznałby dotkliwie konsekwencje swego czynu — mruknęła Szyszka, a w złocistych ślipiach zabłysnęła złość.
Był to widok zdecydowanie rzadki. Nostalgia miała nadzieję, że nie będą mieli więcej sytuacji. Mieli nauczkę na przyszłość. Bardziej sprawdzać samotników. Nie ufać obcym. Nie ufać nikomu poza klanem.
— Z medykami powinien wychodzić maksymalnie jeden wojownik — mruknęła do Szyszki, wskakując na niewielki głaz. — Inaczej zrobi się zamieszanie i chaos. Za dużo kotów, za dużo hałasu. — podsumowała.
Szyszka kiwnęła łbem.
— Miejmy nadzieję, że młodzieży nie wpadnie pomysł wymykania się — stęknęła szylkretka niczym prawdziwy staruch ze starszyzny. — Dobrze, wiesz gdzie oni zwykle mają zasady i ostrzeżenia, lisie bobki jedne.
Na pysk czarnej wkradł się dziwny uśmiech. Kotka przeniosła na nią parę roześmianych ślipi.
— Odezwała się ta najgrzeczniejsza — miauknęła do Nostalgii.
Ta zawstydzona uciekła wzrokiem.
— Dawno i nie prawda — skwitowała, zeskakując pospiesznie z kamienia. — Wtedy zgraja lisów i Nocianków nie czaiła się na każdym rogu — dodała.
Szyszka westchnęła.
— Racja. Ale miejmy nadzieję, że tu nie przytrafi się nam już nic złego — miauknęła, spoglądając na niebo.
Leniwe chmury przemieszczały się powoli po niebieskim niebie. Owocowy Las był tak spokojnym miejscem, że Nostalgia szczerze wątpiła, że tutaj będzie wstanie coś złego im przytrafić. Lecz jak dobrze wiedziała życie potrafiło zaskakiwać.
* * *
Słońce przyjemnie grzało grzbiet kotki. Nostalgia przeciągnęła się leniwie na niewielkim kamieniu. Uwielbiała takie dni jak te. Spokojne. Na razie jeszcze nikt nie zawrócił jej tyłka dziś. Rano wyznaczyła patrol, choć te straciły na znaczeniu przez to, że mało kto przedostawał się przez ogrodzenie. Trening z Bocianem mieli mieć wieczorem, gdy będzie chłodniej, gdyż przez upały długowłosy za szybko się męczył.
Życie w Owocowym Lesie toczyło się spokojnym rytmem od uwolnienia Lisiaków z łap Nocniaków. Jedynym zagrożeniem na ich terenie stały się spadające owoce, nokautujące czasem wojowników i uczniów. Mirabelek, którego spotkanie z jabłkiem skończyło się wizytą u medyka, został w żartach okrzyknięty Jabłkiem, lecz imię później przyjęło się na tyle dobrze, że mało kto już na Mirabelka wołał jego prawdziwym imieniem.
Kotka przekręciła się leniwie na kamieniu i przed jej oczami pojawiło się białe futro. Zdziwiona poderwała się na łapy, lecz zamiast swojego ucznia ujrzała jego brata. Kocur nerwowo przebierał łapami, zastanawiając się nad czymś.
— Tak?
— Szakłak powiedział mi, że jestem gotów zostać wojownikiem — oznajmił kocur, a jego ogon dziwnie zadygotał w powietrzu. — Ale...
— Ale...? — miauknęła Nostalgia, unosząc brwi do góry.
Czuła, że coś jest nie tak. Kocur spuścił wzrok chyba lekko zawstydzony.
— Chciałbym mieć imię jak Czermień, czy Szkarłat — oznajmił. — Chciałbym, żeby moje imię upamiętniało moich rodziców — dodał szybko.
Nostalgię trochę wryło. Nie rozumiała czemu Żuraw chce przybrać dwuczłonowe imię niczym ich najeźdźcy.
Czy ktoś dobrowolnie chciał nosić ich szkarłatne imiona?
— Rozumiem... — nie zdążyła do kończyć, gdyż biały jej przerwał.
— Więc? — szybkie pytanie zbiło kotkę znów z tropu. — Jak będzie? Mogę?
Pogubiła się sama w tym co chciała mu odpowiedzieć. Trzepnęła zirytowana ogonem. Miała wrażenie, że jeśli ten jeszcze raz jej przerwie to coś mu zrobi.
— Pogadam z Szyszką o tym, a ty lepiej idź na polowanie, lisi bobku — mruknęła na kocura. — Patrz, Ostróżka siedzi samotnie, weź ją — rozkazała mu, odchodząc pospiesznie od niego.
Widząc, że biały podąża w stronę wskazanej kotki, zaczęła rozglądać się za Szyszką. Miała nadzieję, że znajdzie ją gdzieś poza drzewem. Nadal nie przełamała się i nie wlazła na żadne. Paniczny lęk przed nimi uczepił się niej niczym wredny kleszcz za uchem i nie chciał jej zostawić. Próbowała nie raz się przełamać, lecz na marne. Za każdym razem miała tamtą sytuację w oczach.
— Widziałaś gdzieś Szyszkę? — zawołała do Błysk, która wylegiwała się na gałęzi jabłoni.
Siostrzenica pokręciła łbem, ziewając.
— Zapytaj Klona, szukała go wcześniej — miauknęła bura.
Szylkretka kiwnęła łbem, wdychając. Syn Horyzonta uwielbiał biegać i skakać po drzewach. Jego mentor w drwinach przezywał go wiewiórą. Nostalgia nie miała pojęcia jak go znaleźć z ziemi. Zaczęła wędrować po obozowisku w nadziei, że spotka liderkę albo zauważy liliowe futro na drzewie. W końcu nieco zmęczona zawędrowała do legowiska medyków. Wraz z tym, że Wschód otrzymał dwie uczennice postanowiono znaleźć medykom nowe legowisko. Teraz mieściło się w krzach jeżyn oplatających niską śliwkę. Nostalgia zajrzała tam i ujrzała leżącą na jednym z dwóch posłań Gąskę. Kotka złapała kleszcza, a teraz nabawiła się gorączki. Tuż obok niej siedziała Szyszka.
— Tu jesteś — mruknęła Nostalgia, zmęczona poszukiwaniami czarnej.
Ta zdziwiona zastrzygła uszami.
— Szukałaś mnie? — zapytała cicho, nie chcąc zbudzić śpiącej Gąski.
Nostalgia ruchem ogona wskazałaby wyszli z legowiska medyków. Czarna podążyła za nią i po chwili obydwie były na świeżym powietrzu.
— Przyszedł do mnie Żuraw — zaczęła opowiadać liderce. — I... i miał nietypową prośbę.
— To znaczy? — dopytała Szyszka, marszcząc brwi.
Nostalgia westchnęła.
— Chce dwuczłonowe imię — mruknęła. — Chce upamiętać rodziców w swym rodziców i mieć drugi człon z nimi związany. — dodała, rozglądając się po okolicy.
Koty zajęte własnym życiem nie zwracały na nie zbyt dużej uwagi.
— Co o tym myślisz, Szyszko? — miauknęła do kotki.
<Szyszko?>
"Miejmy nadzieję, że młodzieży nie wpadnie pomysł wymykania się"
OdpowiedzUsuńWatch me