Biały zastanowił się nad pierwszym ruchem.
Konwalia to Cętka, Konwalia to Cętka... Skup się... Ale one inaczej pachną! I różnią się wyglądem. Użyj wyobraźni do zmiany rzeczywistości - biły się ze sobą wzajemnie myśli Orlikowej Łapy.
- Na podryw wystarczy sam kwiat? Trochę w to wątpię... Narcyzowy Pył raz na jakiś czas rymuje, więc mogę urozmaicić naszą miłosną drogę szczyptą wierszyków. Co ty na to? - miauknął, szczerząc się przy okazji. Dobra mina do trudnej gry.
- Jako Cętkowana Łapa dziwię się i wycofuję się, bo nie wiem, o czym mówisz - odpowiedziała całkowicie poważnie Konwaliowa Łapa. - Ja... Hm... Niegłupi pomysł. Chociaż może źle się skończyć, skoro pragniesz naśladować Narcyza. Zacznij.
Orlikowa Łapa szukał odpowiednio romantycznych słów do wypowiedzenia własnych emocji.
Klanie Gwiazdy, dlaczego tak męczysz biednego ucznia?
Przez chwilę nie potrafił nic wymyśleć. W głowie miał pustkę, czarną, ogromną i niewyobrażalną dla zwykłej istoty. Z dna ciemnej przestrzeni wygrzebał rymy, proste... ale być może skutecznie.
- Cętkowana Łapo... Eeeee... bura miłości? patrz na mnie ma luba... - jąkał się.
- Dobrze! Ona na to poleci! Tylko to ładnie skończ, a zdobędziesz jej serce - dopingowała przyjaciela Konwaliowa Łapa.
- Eeee... Zobacz jakiego Koniczynka wychowała czuba - rzekł szybko pierwsze, co przyszło mu do głowy.
Czarna kotka podniosła przednią łapę i położyła ją sobie na czole. Pokiwała głową z politowaniem. Przymknęła oczy.
- Ej, sylaby się zgadzały! - chciał uratować sytuację Orlikowa Łapa. Na widok zmrużonych oczu kotki i jej sztywnej pozy ciała, położył uszy po sobie. - Już, już... Bura kocico, dzika jak burza. Ma miłość ku tobie jest duża. Serce me kołacze jak cię widzi... Ma dusza tego się nie wstydzi. Spędzimy razem wspólnie wiele księżyców, dopóki nie spotkamy w niebie naszych rodziców.
- Wiesz, że jej matka i ojciec żyją? Czapla Gwiazda od razu by cię wygnał, gdyby to usłyszał - przerwała medyczka rymowany monolog Orlikowej Łapy. - Już lepiej. Podoba mi się.
- Nie wymyśliłem lepszego rymu! Zresztą... Mój tata nie żyje, a mama... No, nadal egzystuje, ale... No... Nieważne. - Uczeń stracił w ciągu sekundy cały znany sobie zasób słów.
- Już się nie tłumacz, Orliczku - powiedziała z drwiną kotka. Na dźwięk swojego zastępczego imienia, Orlikowa Łapa przewrócił oczami. Tak się do tego przyzwyczaił, że Narcyzowy Pył ciągle tak go nazywał, ale w ustach innego kota ten pseudonim brzmiał... Dziwnie. - Przed wyrażeniem miłości w sposób rymowany powinieneś wpleść w futro Cętkowanej Łapy kwiat. Wzmoże się jej piękny zapach, co zmotywuje cię do kontynuowania gry wstępnej. Przetestuj to na mnie. Tylko użyj innego kwiatu, na przykład którąś z tych stokrotek. - Czarna wskazała ogonem białe kwiatki, rosnące w pobliżu. - Róża może mieć ślady mojej sierści. Cętka nie byłaby zadowolona z tego faktu.
Orlikowa Łapa zerwał pyszczkiem jedną ze stokrotek. Podszedł niepewne do Konwaliowej Łapy i delikatnie wplątał w jej sierść roślinę. Starał się naśladować Koniczynkę, pamiętając wyuczone ruchy cynamonki. Mama często ozdabiała futra swoich dzieci pachnącym prezentem.
Odsunął się od czarnej, gdy dokonał dzieła.
- Wplątałem ci ją na wierzchu, w miejscu, z którego łatwo spadnie. Masz tam mało sierści. Cętkowanej Łapie dam ją głębiej, by zapach róży przeniknął aż do jej skóry.
- No, jaki romantyczny kocur się z ciebie zrobił. Jestem z ciebie dumna... Mimo tego tekstu z czubem - zaśmiała się Konwaliowa Łapa. - Teraz powiedz... Jakiś tekst. Nie musi być rymowany. Cokolwiek.
- Eeee... Naważyłaś sobie mleka, to je wypij? Nie, nie... Twoje oczy... Nie... Witaj, kochanieńka, bolało, jak spadłaś z nieba? Nie... Wierzysz w miłość od pierwszego spojrzenia? Jak nie, to... Nie! Nic nie pasuje... Wszytko brzmi tak głupio... Nie przenikaj mnie wzrokiem! - miauknął głośno do czarnej, na której pysku widać było szczere rozbawienie.
- Mów dalej. Słodko się ciebie słucha, Orliczku - skwitowała lakonicznie. - Dobrze ci idzie.
- Cętkowana Łapo... Co taka piękna dama robi tutaj sama? Nie, ona ucieknie... Musisz być zmęczona, bo od dawna chodzisz mi po głowie... Skąd pochodzisz, bura kiciu? Masz urodę nie z tego klanu... Eh... Którędy wracasz do legowiska? Idę tą samą drogą... Nie, wychodzę na jakiegoś szaleńca... Zabieram cię stąd! Twoja bura sierść jest zbyt piękna, by puścić cię wolno... Albo inaczej... Mogę wrócić z tobą do legowiska? Koniczynka kazała mi podążać za marzeniami... - Orlikowa Łapa wymyślał coraz to nowe teksty na zdobycie serca Cętkowanej Łapy.
Czarna kotka śmiała się, słuchając białego.
- Może po prostu powiedz, że ją kochasz? To wystarczy. - powiedziała Konwaliowa Łapa.
- Eh... Masz rację. Już się nie wygłupiam. Czas na ostateczne wyznanie... - Orlikowa Łapa zamknął oczy. Wyobraził sobie spotkanie z przyjaciółką z dzieciństwa, skupił się na każdym detalu wyglądu burej, aby lepiej wypowiedzieć emocje, które tkwiły w nim od dłuższego czasu. - KOCHAM CIĘ, MA MIŁOŚCI - miauknął głośno te proste słowa, ze szczerością.
- Też cię kocham, Orliczku! - powiedział uradowany Narcyzowy Pył, stojący w pobliżu... Chwila?! On?! Nie! To pomyłka!
- Nie! Nie! Źle to zrozumiałeś! - powiedział spanikowany uczeń, biegnąc do Narcyza.
Niestety, niebieski kocur zaczął podbiegać do każdego z wojowników, lidera oraz zastępcy i chwalił się wyznaniem białego.
- On mnie kocha! Mój Orliczek wyznał swoje uczucia! On mnie adoruje! Mam przybranego synka! Jestem doceniony, mamusiu! - Po całym klanie rozszedł się głos mentora.
<Konwaliowa Łapo?>
Konwalia to Cętka, Konwalia to Cętka... Skup się... Ale one inaczej pachną! I różnią się wyglądem. Użyj wyobraźni do zmiany rzeczywistości - biły się ze sobą wzajemnie myśli Orlikowej Łapy.
- Na podryw wystarczy sam kwiat? Trochę w to wątpię... Narcyzowy Pył raz na jakiś czas rymuje, więc mogę urozmaicić naszą miłosną drogę szczyptą wierszyków. Co ty na to? - miauknął, szczerząc się przy okazji. Dobra mina do trudnej gry.
- Jako Cętkowana Łapa dziwię się i wycofuję się, bo nie wiem, o czym mówisz - odpowiedziała całkowicie poważnie Konwaliowa Łapa. - Ja... Hm... Niegłupi pomysł. Chociaż może źle się skończyć, skoro pragniesz naśladować Narcyza. Zacznij.
Orlikowa Łapa szukał odpowiednio romantycznych słów do wypowiedzenia własnych emocji.
Klanie Gwiazdy, dlaczego tak męczysz biednego ucznia?
Przez chwilę nie potrafił nic wymyśleć. W głowie miał pustkę, czarną, ogromną i niewyobrażalną dla zwykłej istoty. Z dna ciemnej przestrzeni wygrzebał rymy, proste... ale być może skutecznie.
- Cętkowana Łapo... Eeeee... bura miłości? patrz na mnie ma luba... - jąkał się.
- Dobrze! Ona na to poleci! Tylko to ładnie skończ, a zdobędziesz jej serce - dopingowała przyjaciela Konwaliowa Łapa.
- Eeee... Zobacz jakiego Koniczynka wychowała czuba - rzekł szybko pierwsze, co przyszło mu do głowy.
Czarna kotka podniosła przednią łapę i położyła ją sobie na czole. Pokiwała głową z politowaniem. Przymknęła oczy.
- Ej, sylaby się zgadzały! - chciał uratować sytuację Orlikowa Łapa. Na widok zmrużonych oczu kotki i jej sztywnej pozy ciała, położył uszy po sobie. - Już, już... Bura kocico, dzika jak burza. Ma miłość ku tobie jest duża. Serce me kołacze jak cię widzi... Ma dusza tego się nie wstydzi. Spędzimy razem wspólnie wiele księżyców, dopóki nie spotkamy w niebie naszych rodziców.
- Wiesz, że jej matka i ojciec żyją? Czapla Gwiazda od razu by cię wygnał, gdyby to usłyszał - przerwała medyczka rymowany monolog Orlikowej Łapy. - Już lepiej. Podoba mi się.
- Nie wymyśliłem lepszego rymu! Zresztą... Mój tata nie żyje, a mama... No, nadal egzystuje, ale... No... Nieważne. - Uczeń stracił w ciągu sekundy cały znany sobie zasób słów.
- Już się nie tłumacz, Orliczku - powiedziała z drwiną kotka. Na dźwięk swojego zastępczego imienia, Orlikowa Łapa przewrócił oczami. Tak się do tego przyzwyczaił, że Narcyzowy Pył ciągle tak go nazywał, ale w ustach innego kota ten pseudonim brzmiał... Dziwnie. - Przed wyrażeniem miłości w sposób rymowany powinieneś wpleść w futro Cętkowanej Łapy kwiat. Wzmoże się jej piękny zapach, co zmotywuje cię do kontynuowania gry wstępnej. Przetestuj to na mnie. Tylko użyj innego kwiatu, na przykład którąś z tych stokrotek. - Czarna wskazała ogonem białe kwiatki, rosnące w pobliżu. - Róża może mieć ślady mojej sierści. Cętka nie byłaby zadowolona z tego faktu.
Orlikowa Łapa zerwał pyszczkiem jedną ze stokrotek. Podszedł niepewne do Konwaliowej Łapy i delikatnie wplątał w jej sierść roślinę. Starał się naśladować Koniczynkę, pamiętając wyuczone ruchy cynamonki. Mama często ozdabiała futra swoich dzieci pachnącym prezentem.
Odsunął się od czarnej, gdy dokonał dzieła.
- Wplątałem ci ją na wierzchu, w miejscu, z którego łatwo spadnie. Masz tam mało sierści. Cętkowanej Łapie dam ją głębiej, by zapach róży przeniknął aż do jej skóry.
- No, jaki romantyczny kocur się z ciebie zrobił. Jestem z ciebie dumna... Mimo tego tekstu z czubem - zaśmiała się Konwaliowa Łapa. - Teraz powiedz... Jakiś tekst. Nie musi być rymowany. Cokolwiek.
- Eeee... Naważyłaś sobie mleka, to je wypij? Nie, nie... Twoje oczy... Nie... Witaj, kochanieńka, bolało, jak spadłaś z nieba? Nie... Wierzysz w miłość od pierwszego spojrzenia? Jak nie, to... Nie! Nic nie pasuje... Wszytko brzmi tak głupio... Nie przenikaj mnie wzrokiem! - miauknął głośno do czarnej, na której pysku widać było szczere rozbawienie.
- Mów dalej. Słodko się ciebie słucha, Orliczku - skwitowała lakonicznie. - Dobrze ci idzie.
- Cętkowana Łapo... Co taka piękna dama robi tutaj sama? Nie, ona ucieknie... Musisz być zmęczona, bo od dawna chodzisz mi po głowie... Skąd pochodzisz, bura kiciu? Masz urodę nie z tego klanu... Eh... Którędy wracasz do legowiska? Idę tą samą drogą... Nie, wychodzę na jakiegoś szaleńca... Zabieram cię stąd! Twoja bura sierść jest zbyt piękna, by puścić cię wolno... Albo inaczej... Mogę wrócić z tobą do legowiska? Koniczynka kazała mi podążać za marzeniami... - Orlikowa Łapa wymyślał coraz to nowe teksty na zdobycie serca Cętkowanej Łapy.
Czarna kotka śmiała się, słuchając białego.
- Może po prostu powiedz, że ją kochasz? To wystarczy. - powiedziała Konwaliowa Łapa.
- Eh... Masz rację. Już się nie wygłupiam. Czas na ostateczne wyznanie... - Orlikowa Łapa zamknął oczy. Wyobraził sobie spotkanie z przyjaciółką z dzieciństwa, skupił się na każdym detalu wyglądu burej, aby lepiej wypowiedzieć emocje, które tkwiły w nim od dłuższego czasu. - KOCHAM CIĘ, MA MIŁOŚCI - miauknął głośno te proste słowa, ze szczerością.
- Też cię kocham, Orliczku! - powiedział uradowany Narcyzowy Pył, stojący w pobliżu... Chwila?! On?! Nie! To pomyłka!
- Nie! Nie! Źle to zrozumiałeś! - powiedział spanikowany uczeń, biegnąc do Narcyza.
Niestety, niebieski kocur zaczął podbiegać do każdego z wojowników, lidera oraz zastępcy i chwalił się wyznaniem białego.
- On mnie kocha! Mój Orliczek wyznał swoje uczucia! On mnie adoruje! Mam przybranego synka! Jestem doceniony, mamusiu! - Po całym klanie rozszedł się głos mentora.
<Konwaliowa Łapo?>
Narcyz kochany woła do Błękitnej Cętki ❤️ btw Orlik by na to ze dwa klanu wyrwał XD
OdpowiedzUsuńOo trzeba ratować Orlika z opresji
OdpowiedzUsuń