Jej uwagę przyciągnęła para kotów idąca do legowiska medyków. Popychana przez Bratkowe Futro Pylista Burza kuśtykała w stronę uzdrowicieli.
— No już Pyłku — mruknęła srebrna kocica — Trzeba było tyle nie czekać, to by nie bolało.
Liliowa przewróciła oczami. Zaśmiała się bezgłośnie, próbując pacnąć siostrę po barku. Jednak jej prawdopodobnie chora łapa nie trafiła, a Bratek syknęła na nią zniecierpliwiona.
— Przestań się wygłupiać, bo nigdzie nie zajdziemy!
Uszka niemej położyły się lekko, a na pyszczek wstąpił teatralny grymas. Z legowiska medyczek wyłoniła się Różana Woń, zainteresowania tą wymianą zdań.
— Co się znowu stało? — westchnęła, wodząc zmęczonym wzrokiem po kotkach — Której z was coś jest?
— Ta oto tu wojowniczka uznała, że szkło w łapie to nic ważnego — prychnęła niebieska, wskazując na siostrę — I teraz nie może chodzić.
Opierająca się na jej boku Pyłek tylko uśmiechnęła się niewinnie.
— Na Klan Gwiazdy, nie mogłaś mi zawracać głowy wcześniej, Pylista Burzo? — stęknęła księżniczka — Jeszcze dłużej byś czekała, toż tą łapę ci byśmy amputować musieli! No już, do środka.
Z pomocą drugiej wojowniczki liliowa zniknęła w środku. Mżawka odwróciła się w inną stronę, nie chcąc zostać przyłapaną na podglądaniu. Wstała i skierowała się w stronę uczniowskiego krzaka, schylając głowę i zaglądając do środka. Mewia Łapa jeszcze spał. Nie chciało się jej go teraz budzić; nie miała ochoty słuchać pisków z samego rana. Może ten trening sobie odpuszczą...
— Mamo? — głos Ikrowej Łapy doszedł tuż spod jej głowy.
Spuściła spojrzenie, stając nos w nos z synem. Rozkojarzona prawie weszła na jego posłanie, prawdopodobnie budząc ruchem łapy.
— Obudziłam cię — westchnęła — Przepraszam.
— Nie, już nie spałem. Zabierasz Bagietkę na trening? Nie martw się, zaraz go obudzę-
Przytrzymała jego ogon do ziemi, zanim zdążył poderwać się z posłania i wytrząsnąć cały sen z młodszego ucznia.
— Nie! — syknęła — Jeszcze nie, mam inne rzeczy do załatwienia.
— Mhm... Ja chyba też. Syreni Lament na mnie czeka, do zobaczenia! — z tymi słowy szybko wstał na łapy i przemknął obok niej, znikając z pola widzenia. Westchnęła, widząc, że tym nagłym ruchem zdołał obudzić i Kijankę, i Siwka.
— A miał nikogo nie budzić... — mruknęła, patrząc w zielone oczy drugiego syna.
— Co tu się dzieje — zaspany Kijanka przeciągnął się i ziewnął głośno — O co to całe zamieszanie?
— Nic się nie dzieje. Ikra wyszedł na trening.
— Ale czemu mu się tak śpieszy? — wtrącił równie senny Siwek.
Cofnęła się o krok, schodząc z mchu.
— Nie mam pojęcia. A wy nie musicie lecieć do mentorów?
Czarno-biały pokręcił głową. Za o Siwa Łapa zastanowił się chwilę, unosząc głowę do góry.
— Algowa Struga nic mi nie powiedziała — uznał jej syn.
— Ale to nie znaczy, że nie musisz iść — strzepnęła ogonem — To w twoim interesie, a nie jej. Dalej, idź się jej spytaj.
Mruknął coś pod nosem i wygrzebał się z posłania. Z wlokącym się po ziemi ogonem wyszedł na zewnątrz, w poszukiwanie mentorki.
— A ty? — zwróciła się jeszcze do niebieskiego.
— Tata powiedział, że dzisiaj mogę pospać — odpowiedział, kładąc mordkę z powrotem na mchu — Więc ja jeszcze tu posiedzę.
Skinęła głową, rzucając ostatnie spojrzenie na własnego ucznia.
— Dobrze. Tylko jeszcze jedna prośba... Jak Mewia Łapa się obudzi, to powiesz mu proszę, że dzisiaj nie trenujemy?
— Tak, powiem mu — miauknął z uśmiechem — O ile nie zasnę. Albo nie zapomnę.
***
Wolnym krokiem szła wzdłuż granicy z klanem Klifu. Wybrała się na spacer po zakończonym treningu z Bagietką, wspominając mu coś o obowiązkach. Wcale się nimi nie zajmowała... Ale to nie ważne. Udało jej się złapać dużą wiewiórkę, więc to się liczy.
Miała ochotę na chwilę spokoju. Treningi z przybranym synem czasem ją przytłaczały. Gdy miała dzień w dzień przez parę godzin wysłuchiwać jego bebłania o tym i o tamtym, to jej się odechciewało. Kochała kocurka, jeżeli można było to tak nazwać. Darzyła go jakimś tam uczuciem, ale umiał ją przytłoczyć.
Przemyślenia przerwał jej widok nieznanej sylwetki. Prawdopodobnie klifiaczka stała tuż przed nią, wpatrując wprost w brązowe oczy. Jej pyszczek był śmiesznie przecielony przez dwa kolory, rudy i czarny.
— Co robisz po naszej stronie granicy? — prychnęła, pusząc futro na piersi — Czego tu szukasz?
Kotka była młoda; przypominała wzrostem Ćmią Łapę. Pachniała także podobnie... Ale to nie Ćma. Wiec nie miała prawa wstępu na nieswoje tereny.
<Zaćmienie?>
npc: Pylista Burza, Bratkowe Futro, Różana Woń, Ikrowa Łapa, Kijankowa Łapa, Siwa Łapa
wyleczone: Pylista Burza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz