przeddzień mianowania
Był pochmurny wieczór. Liście wciąż spadały z drzew przeszkadzając wszystkim. Wiatr wiał mocno tworząc w powietrzu taniec złota, czerwieni i brązu. Dodatkowo było już bardzo mroźno. To Mrozek uwielbiał. Nareszcie futro się na coś przydawało.Odkąd dowiedzieli się, że niedługo mają rozpocząć trening na wojownika wszystkie kociaki bardziej szanowały czwórkę rodzeństwa. Uważali ich już za mądrych i utalentowanych. No oczywiście Mrozkowi było w to graj. Nowe kociaki trochę się ich bały. W końcu byli o tyle młodsi.
No wracając do tego wieczoru. Mrozek znalazł sobie właśnie nową zabawkę. Jak się okazało z Szronem dało się nie nudzić.
- No no. Jutro mianowanie! - rzekł Szron siedząc obok Mrozka i prawie wrzeszcząc mu do ucha. Znowu nie udało mu się ukryć emocji. Jednak niebieskiemu też było trudno. Mieszankę podenerwowania i ekscytacji trudno było uspokoić. Wszyscy chodzili jak struci…przynajmniej Ci, którzy mieli mieć jutro swoje 5 minut.
- Tak. Chyba już zacznę nazywać cię Oszroniona Łapa…albo inaczej - zaśmiał się, a jego brat wyszczerzył zęby.
- No nie wiem. Ty pewnie będziesz Mroźną Łapą - zamruczał, po czym zaśmiał się - A Lód Lodową Łapą, a Szadź…Oszadziowaną Łapą?-
Zaczęli się śmiać z tego, co wymyślił Szron.
- Hahaha. Oszadziowana Łapa. Nie no dobre - Mrozek zarechotał jednak po chwili przybrał poważny wyraz pyska, a wzrokiem wpatrywał się w wejście do żłóbka.
- Co się stało? - zapytał rudy patrząc na Mrozka.
- Idzie zastępca - szepnął dumnie nie patrząc na Szrona.
W tym właśnie momencie do żłóbka weszła Wieczorna Mara. Wcisnęła łeb i zawołała ich.
Wyszli powoli do 4 wojowników, którzy czekali na nich by rozpocząć próbę. Wiedział, że któryś go zabierze. Padło na Gwiazdnicowe Niebo. Liliowa kotka mruknęła coś i kazała Mrozkowi iść za sobą.
***
Po długiej podróży, w środku lasu powiedziała, że to tu i uciekła tak szybko jak się pojawiła. Mrozek rozejrzał się po lesie po czym szybko przyległ do ziemi i ukrył się w trawie. Wciąż czujny zaczął zastanawiać się co by tu zrobić. Rozejrzał się i zobaczył dół wokół wysokich traw i liści. Był dosyć głęboki, więc pomyślał o polowaniu w wyjątkowy sposób. Przykrył dół liśćmi, trawą i gałęziami. Na koniec dał żołędzie na środek. Odszedł od dołu i położył się w trawie. Niespodziewanie przysnął.Obudził się niedługo potem przez jakiś dźwięk. Podbiegł do dołka i zauważył, że żołędzie były zabrane. Pokręcili głową zirytowany. Potem znów schował się w trawie i usnął.
Gdy się obudził był już świt. Wszystko było normalne. Siadł i czekał na wojownika, który miał go zaprowadzić do obozu. Idealnie się zsynchronizował z czasem, bo czekał tylko jedną chwilę gdy w końcu Gwiazdnicowe Niebo wróciła. Popatrzyła na Mrozka, który był cały brudny i zabrała go do obozu.
***
Był to zimny poranek pory spadających liści. Wietrzyk wiał lekko targając futerko, a liście spadały po każdym powiewie. Po niebie snuły się pojedyncze chmury czasem przysłaniając ciepłe słońce. Jednak było naprawdę przyjemnie jak na tą porę roku. Mrozek wrócił jako ostatni…no oprócz Szadź. Był podekscytowany. Wreszcie miał zostać uczniem. Czekał więc na siostrę, a gdy szylkretka pojawiła się obok niego jeszcze bardziej byli podekscytowani. Zwłaszcza Szron.Aż w końcu Błękitna Gwiazda wskoczył na miejsce przemówień i zawołał wszystkich. Serca skoczyły im i podbiegli najszybciej jak mogli. Dzieje się to, o czym marzył przez 6 księżyców. Zostanie uczniem. Czekał więc tylko na moment, gdy lider ogłosi jego nowe imię i przydzieli mentora.
[545 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz