Spojrzała szeroko otwartymi oczkami na zupełnie obcego jej kocura. Kim on był? Czego od niej chciał? Zachowywał się dziwnie, patrzył się na nią! Pomyślała, że mamusi może być przykro, jeśli ucieknie, dlatego stała niepewnie na drżących łapkach i ze strachem w oczach wpatrywała się kocura. Kiedy zadał to pytanie spuściła łebek wpatrując się w swoje łapki. Stała tak przez chwilę.
- Myślę, że jest po prostu nieśmiała. - powiedziała łagodnie Krucha, co Migotka uznała za znak, że może do niej wrócić. Wymachując nerwowo ogonkiem weszła się pod jej dużą łapę rozpychając przy okazji pozostałe kocięta. Tutaj była bezpieczna. Tu nikt jej nie mógł skrzywdzić. Ułożyła się wygodnie pokazując brzuszek w geście zaufania. Wtuliła się w futerko mamy głośno mrucząc. Uniosła pyszczek i zobaczyła tatę. Usiadł obok mamy. Najeżyła futerko, ale po chwili się rozluźniła. Mama tu jest, nic złego nie może się zdarzyć! Rozpychała się kopiąc delikatnie Mirabelkę i Malinkę.
- Hej! - zawołała jej siostra oburzona. Wtedy Migotka spojrzała ciekawskimi oczkami na tatę, już bez strachu. Przecież mama była wstanie ją obronić. Jejku… Ten kocur jest naprawdę duży. Strach zakradł się do jej małego serduszka i schowała się za łapą mamy. Tylko czubek główki jej wystawał. Kiedy opanowała bicie serca usiadła i nie przejmując się niczym podeszła do pyska mamy. Tam siedział ten obcy. Zaczęła się ocierać o mamę domagając się lizania. Od razu zamruczała, kiedy poczuła długie i spokojne pociągnięcia językiem. Już trochę mniej bała się tego kota. Wciąż jednak była ostrożna.
- Migotko, chcesz pobawić się mchem? - zapytał tata. Kocię spojrzało niepewnie na mamę, która pokiwała zachęcająco głową.
- A będzies obot? - miauknęła cichutko.
- Nic ci nie będzie maluchu. - powiedziała i trąciła ją nosem. Koteczka z niezadowoleniem pisnęła. Potem stanęła przed tatą. Od razu zatęskniła za mamą, a łezki zakręciły się w jej oczkach. Tata niepewnie rzucił jej mech, a ona stała jak wryta nie poruszając się.
- Jat w to sę bawi? - zapytała cicho. Nie bawiła się raczej z innymi kociętami. Wolała być obok mamy. Na pysku taty błysnęło zaskoczenie.
- Nie wiesz? - zapytał zdumiony. Migotka pokręciła główką i uciekła do mamy. Ta przywitała ją kilkoma liźnięciami.
- Kiedyś cię nauczę. - powiedziała mama. Migotka siorbnęła nosem. Nie miała na to wcale ochoty.
- Myślę, że jest po prostu nieśmiała. - powiedziała łagodnie Krucha, co Migotka uznała za znak, że może do niej wrócić. Wymachując nerwowo ogonkiem weszła się pod jej dużą łapę rozpychając przy okazji pozostałe kocięta. Tutaj była bezpieczna. Tu nikt jej nie mógł skrzywdzić. Ułożyła się wygodnie pokazując brzuszek w geście zaufania. Wtuliła się w futerko mamy głośno mrucząc. Uniosła pyszczek i zobaczyła tatę. Usiadł obok mamy. Najeżyła futerko, ale po chwili się rozluźniła. Mama tu jest, nic złego nie może się zdarzyć! Rozpychała się kopiąc delikatnie Mirabelkę i Malinkę.
- Hej! - zawołała jej siostra oburzona. Wtedy Migotka spojrzała ciekawskimi oczkami na tatę, już bez strachu. Przecież mama była wstanie ją obronić. Jejku… Ten kocur jest naprawdę duży. Strach zakradł się do jej małego serduszka i schowała się za łapą mamy. Tylko czubek główki jej wystawał. Kiedy opanowała bicie serca usiadła i nie przejmując się niczym podeszła do pyska mamy. Tam siedział ten obcy. Zaczęła się ocierać o mamę domagając się lizania. Od razu zamruczała, kiedy poczuła długie i spokojne pociągnięcia językiem. Już trochę mniej bała się tego kota. Wciąż jednak była ostrożna.
- Migotko, chcesz pobawić się mchem? - zapytał tata. Kocię spojrzało niepewnie na mamę, która pokiwała zachęcająco głową.
- A będzies obot? - miauknęła cichutko.
- Nic ci nie będzie maluchu. - powiedziała i trąciła ją nosem. Koteczka z niezadowoleniem pisnęła. Potem stanęła przed tatą. Od razu zatęskniła za mamą, a łezki zakręciły się w jej oczkach. Tata niepewnie rzucił jej mech, a ona stała jak wryta nie poruszając się.
- Jat w to sę bawi? - zapytała cicho. Nie bawiła się raczej z innymi kociętami. Wolała być obok mamy. Na pysku taty błysnęło zaskoczenie.
- Nie wiesz? - zapytał zdumiony. Migotka pokręciła główką i uciekła do mamy. Ta przywitała ją kilkoma liźnięciami.
- Kiedyś cię nauczę. - powiedziała mama. Migotka siorbnęła nosem. Nie miała na to wcale ochoty.
*****
- Lisie Łajno! - syknęła, kiedy kolejna zdobycz uciekła jej z łap. Spojrzała smutnym wzrokiem na Sówkę. Ta westchnęła.
- No cóż, bywa. Nic się nie stało. - powiedziała. Migotka wiedziała jednak, że się stało. W jej wieku Sówka była zwiadowczynią od wielu księżyców, a ona nie mogła poradzić sobie z taką prostą czynnością jak złapanie myszy. Zawróciły do obozu.
*****
- Tato! - pisnęła i przytuliła się. Mogło to być dziwne, bo była już duża, ale się tym nie przejmowała. Wciąż czuła się, jakby była mała.
- Cześć Migotko! - powiedział. Wtedy kotka przypomniała sobie, po co do niego przyszła.
- Tato, nie idzie mi w treningu, a w moim wieku Sówka już została mianowana. A ja jeszcze nie jestem gotowa. Proszę, nie pozwól mi zostać stróżem… - powiedziała a w jej oczkach zakręciły się łezki. To był jej największy koszmar.
[488 słów]
[przyznano 10%]
[przyznano 10%]
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz