Od momentu spotkania nieznajomego, kotka przestała się zadręczać negatywnymi myślami. Jej wzrok może nie działał, ale w głowie wyobrażała sobie przystojnego kocura o rudej sierści. Potrząsnęła łbem, nie dowierzała że odczuwała te uczucia, najwidoczniej na starość jej totalnie odbiło. Za młodu nigdy nie myślała o miłości, nawet się w nikim nie zakochała, nie potrzebowała nikogo, a raczej tak się jej wydawało. Teraz potrzebowała zrozumienia, kogoś kto zaakceptuję ją taką jaką jest, i to właśnie wyczuła w samotniku. Musiała się z nim spotkać za wszelką cenę. Wybiegła z legowiska starszyzny "rozglądając" się po obozie, nasłuchiwała i węszyła. Szukała Wodnikowego Wzgórza, który mógłby znów ją wyprowadzić na Kolorową Łąkę. Usłyszała jak ktoś się zbliża, obróciła łeb i dostrzegła burą plamę.
— Wodniku, Wodniku! — jęczała.
Kocur zdziwiony skrzywił się lekko na jej widok.
— Jestem, co się dzieje?
Musiała wymyślić dobrą wymówkę, by ten znów mógł doprowadzić do jej spotkania z obcym.
— Ostatni spacer bardzo dobrze wpłynął na moje zdrowie, chciałbyś się przejść ponownie?
— Musiałbym zapytać najpierw Sroczą Gwiazdę, ale najpierw czeka mnie patrol z Porannym Ferworem i jego uczennicą, Cyrankową Łapą.
— Spokojnie, ja mam czas — uśmiechnęła się, czasu miała wręcz nadto.
— W takim razie, dam ci znać po południu.
— Wodniku, Wodniku! — jęczała.
Kocur zdziwiony skrzywił się lekko na jej widok.
— Jestem, co się dzieje?
Musiała wymyślić dobrą wymówkę, by ten znów mógł doprowadzić do jej spotkania z obcym.
— Ostatni spacer bardzo dobrze wpłynął na moje zdrowie, chciałbyś się przejść ponownie?
— Musiałbym zapytać najpierw Sroczą Gwiazdę, ale najpierw czeka mnie patrol z Porannym Ferworem i jego uczennicą, Cyrankową Łapą.
— Spokojnie, ja mam czas — uśmiechnęła się, czasu miała wręcz nadto.
— W takim razie, dam ci znać po południu.
***
Gdy słońce zaczęło górować na niebie, Mgła niecierpliwie wyczekiwała powrotu swojego byłego ucznia. Po jakimś czasie, Wodnikowe Wzgórze zjawił się z wieściami od Sroki.
— Szykuj się, wychodzimy. Niestety będziemy musieli szybciej wrócić.
— J-jak to szybciej? — oburzyła się.
— Srocza Gwiazda tak sobie zażyczyła, nie będę jej kwestionować.
Kocur zdawał się nie mieć humoru, co wyraźnie wyczuła kotka. Opuszczając obóz dwójka kotów szła w zupełnej ciszy, nikt się nie odzywał, a samotność zaczęła doskwierać niebieskookiej.
Dotarli na polanę, Wodnik zwrócił się w innym kierunku by udać się na szybkie polowanie, zaś Mgła siedziała wśród kwiatów i wyczekiwała ponownego spotkania.
Nagle poczuła delikatne pacnięcie w ramię, obróciła łeb, na jej pyszczku wymalował się szeroki uśmiech.
— Kopę lat — zażartował sobie nieznajomy.
— Miło cię widzieć — przyznała rumieniąc się lekko.
Kocur zbliżył się, usiadł tuż obok niej i opatulił ogonem. To uczucie, zaczęło jej się robić duszno, a serce wybijało inny rytm.
— Wiesz co? Tak sobie zdałem sprawę ostatnio, że się nie przedstawiłem. Nazywam się Marcepan, pewnie brzmi to według ciebie dziwacznie.
— Może trochę, ale bardzo mi miło ciebie poznać Marcepanie. Mam na imię Mgliste Spojrzenie, ale możesz do mnie mówić Mgło.
— Czy "Mgiełko" brzmi w porządku?
Raz jeszcze się zaczerwieniła, nie pamiętała kiedy ostatnio ją tak ktoś nazwał.
— Jest w porządku — wymruczała radośnie próbując skierować spojrzenie na kocura. Pewnie z jego perspektywy wyglądała co najmniej dziwnie.
Póki mieli jeszcze chwilę dla siebie, para kotów rozmawiała na najróżniejsze tematy. Marcepan opowiadał o swoich przygodach i beztroskim życiu jakie wiódł będąc pełnosprawnym kocurem, zaś Mgła podzieliła się z nim swoją wiedzą i wiarą o Klanie Gwiazdy. Prowadzili konwersację, do momentu w którym ich drogi po raz kolejny musiały się rozejść.
— Szykuj się, wychodzimy. Niestety będziemy musieli szybciej wrócić.
— J-jak to szybciej? — oburzyła się.
— Srocza Gwiazda tak sobie zażyczyła, nie będę jej kwestionować.
Kocur zdawał się nie mieć humoru, co wyraźnie wyczuła kotka. Opuszczając obóz dwójka kotów szła w zupełnej ciszy, nikt się nie odzywał, a samotność zaczęła doskwierać niebieskookiej.
Dotarli na polanę, Wodnik zwrócił się w innym kierunku by udać się na szybkie polowanie, zaś Mgła siedziała wśród kwiatów i wyczekiwała ponownego spotkania.
Nagle poczuła delikatne pacnięcie w ramię, obróciła łeb, na jej pyszczku wymalował się szeroki uśmiech.
— Kopę lat — zażartował sobie nieznajomy.
— Miło cię widzieć — przyznała rumieniąc się lekko.
Kocur zbliżył się, usiadł tuż obok niej i opatulił ogonem. To uczucie, zaczęło jej się robić duszno, a serce wybijało inny rytm.
— Wiesz co? Tak sobie zdałem sprawę ostatnio, że się nie przedstawiłem. Nazywam się Marcepan, pewnie brzmi to według ciebie dziwacznie.
— Może trochę, ale bardzo mi miło ciebie poznać Marcepanie. Mam na imię Mgliste Spojrzenie, ale możesz do mnie mówić Mgło.
— Czy "Mgiełko" brzmi w porządku?
Raz jeszcze się zaczerwieniła, nie pamiętała kiedy ostatnio ją tak ktoś nazwał.
— Jest w porządku — wymruczała radośnie próbując skierować spojrzenie na kocura. Pewnie z jego perspektywy wyglądała co najmniej dziwnie.
Póki mieli jeszcze chwilę dla siebie, para kotów rozmawiała na najróżniejsze tematy. Marcepan opowiadał o swoich przygodach i beztroskim życiu jakie wiódł będąc pełnosprawnym kocurem, zaś Mgła podzieliła się z nim swoją wiedzą i wiarą o Klanie Gwiazdy. Prowadzili konwersację, do momentu w którym ich drogi po raz kolejny musiały się rozejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz