Był przygnębiony. Czuł się okropnie.
- Nigdzie nie idę. - syknął. Uciekł do stodoły i wspiął się na deski, które były na górze. Zamknął oczy i zaczął płakać. Diament zapewne odwrócił się za nim. Możliwe, że zacznie go szukać. Jego brat czasami nie rozumiał, że Amek potrzebuje pobyć przez chwilę sam. Łzy leciały i leciały. Bardzo mu zależało. Tak bardzo… We wszystkich snach, marzeniach wyobrażali sobie, że go znajdują. Że przyprowadzają go do domu i Błotniste Ziele nareszcie przestaje być taka smutna, taka słaba. Właśnie usłyszał jej głos. Widział ją z góry, wchodziła do stodoły. Pewnie znowu gada do siebie. Jego brat też tu wszedł. Widział z góry Diamenta, ale on nie widział jego. Nie wiedział o jego sekretnej kryjówce. Żaden kot nie mógł go to zobaczyć, chyba że spojrzy w górę, a Ametyst będzie w tym momencie wychylony. Diament nie patrzył w jego stronę. Rozmawiał o czymś z Skowronek, a potem wyszli z ogrodu. Kotka chyba rozumiała, w przeciwieństwie do jego brata, że Ametyst potrzebuje chwilę pobyć sam. Wrócił do swojego gniazdka. Miał tu trochę siana i słomy. Skulił się, a ze smutku zakrył pyszczek łapą. Tak mu było wstyd, tak był zrozpaczony… Normalnie by pomyślał „Chcę do domu”. Tylko, że właśnie był w domu. Wiedział kto mu może zawsze poprawić humor. Cynamonka. Nie wiedział, czy dwunożni są w domu, nie obchodziło go to. Po belkach wyszedł na dach, a stamtąd zeskoczył na słomę i następnie na ziemię. Upewnił się, czy aby na pewno nikt nie patrzy i skierował się w stronę domu dwunożnych. Wszedł przez kocie drzwiczki i rozejrzał się za Cynamonką. Jej zapach był mocny, dwunożnych niestety też. Nagle ją zauważył.
- Cynamonko! - zawołał i podbiegł. Kotka otworzyła szerzej oczy.
- Amek! Co ty tu robisz? Dwunożni są w domu! - zawołała.
- Musiałem się z tobą zobaczyć! - pisnął.
- Nieważne. Chodź za mną. - powiedziała i razem poszli na tył stodoły. Wtedy zrobiło mu się głupio. Bo co ma powiedzieć? Że przyszedł, bo… zatęsknił za nią? Chciał, żeby dodała mu otuchy?
- Nie znaleźliśmy Fiołka i pomyślałem, że… no… ten tego. - wyjąkał. Cynamonka na szczęście chyba go zrozumiała, bo podeszła bliżej. Jej zapach był kojący. Jej mruczenie uspokajające, a ciepło jej ciała ogrzewało Ametysta.
- Pamiętaj, że to nie była twoja wina. - powiedziała cicho. Nie wiedział, czy nie powiedziała niczego więcej celowo, czy dlatego, że nie wiedziała co powiedzieć, ale obstawiał to drugie. No bo co miała powiedzieć? Nie przejmuj się? Nie mógł się nie przejmować własnym bratem! Do głowy przyszło mu jeszcze kilka pomysłów, ale wszystkie brzmiały idiotycznie. Obecność cioci pomogła, bo po chwili zrobiło mu się lepiej.
- Dziękuję. - szepnął. Patrzył na odchodzącą kotkę. Odwrócił się i zobaczył Diamenta. Prawie na niego wpadł.
- Uch cześć. - miauknął niezręcznie. Było mu trochę głupio, że nie poszedł z nim na trening.
- Hej! Chcesz się ze mną pobawić piłeczką? - zapytał. Ametyst westchnął. Wiedział, że brat próbuje zrobić wszystko, aby zapomniał o Fiołku, ale tak się po prostu nie dało.
- Później Diamek. - mruknął. - Nie mam teraz ochoty. - powiedział i odszedł. Nie był zły na brata, po prostu… Był zły na siebie. Nie mógł teraz wrócić do sekretnej kryjówki, bo Błotniste Ziele była obok, a nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o jego domku. Nie mógł też pójść do Cynamonki, bo przed chwilą z nią rozmawiał! Nie może już niestety chodzić do niej z każdym zmartwieniem jak to miał w zwyczaju jako kociak. Poszedł więc na tył stodoły i usiadł, nie bardzo wiedząc, co z sobą począć. Zamknął oczy. Ogarnęło go zmęczenie, mimo że nie było jeszcze nocy. Poczuł, że sen przypływa szybko, bardzo szybko… Po chwili odpłynął w krainę snu.
Od wyprawy poszukiwawczej minęło wiele czasu. Jego psychika się zdecydowanie poprawiała. Nie radził sobie jednak w nauce, nie tak jak Jerzyk.
- Przeskocz na tamtą gałąź! - zawołała jego mentorka. Amek spiął mięśnie i wyskoczył w powietrze pazurami zahaczając o gałąź. Wymachiwał ogonem starając się utrzymać równowagę. Wdrapał się na gałąź dysząc ciężko. Odetchnął z ulgą, kiedy przeskoczył na następną gałąź. Diament był o jedną nad nim.
- Nauczę się fruwaaać!!! - wrzasnął strasząc ptaki.
- Wystraszyłeś wszystkie ptaki. - westchnęła Skowronek.
- O nie! Wracajcie! Miałyście nauczyć mnie latać!!! Nie będę was będę łapał! Chcę się z wami zaprzyjaźnić! Może wtedy nauczycie mnie latać. Proszę! - zawołał. Ametyst prawie spadł z drzewa. CO?!? To już przesada. Co mu strzeliło do głowy? Po chwili jednak uśmiechnął się. To była cały Diament. Chciał osiągnąć niemożliwego i wierzył w to co robił. Kochał go całym serduszkiem, ale miał nadzieję, że nic sobie nie zrobi przez swoje marzenie. Oczywiście super jest mieć marzenia, ale jeśli nie uda się ich spełnić… Ametyst nie chciał, aby jego brat przeżywał to co on kilka księżyców temu. Fiołek… Nie znaleźli go. Potrząsnął głową. Nie czas teraz na takie myśli. Spojrzał znów na Diamenta. Wyglądał, jakby chciał skoczyć za tymi ptakami. Nagle Diament wyskoczył w powietrze i zamachał rozpaczliwie wszystkimi czterema łapami i ogonem. No cóż, nie poleciał zbyt wysoko. Ametyst i Skowronek wytrzeszczyli oczy. Amek zgrabnie i zadziwiająco szybko zaskoczył na ziemię i patrzył na srebrnego kocura, który spadał zahaczając o gałęzie drzew. Skowronek zamknęła oczy, a Ametyst nie mógł zrobić tego samego. Musiał widzieć brata. Po chwili ten wylądował przed jego łapami.
- Ptasi móżdżku! - syknęła Skowronek. - Mogłeś sobie coś zrobić! - machnęła ogonem ze złością.
- Ptasi Móżdżek? Dzięki! Ptaki mają bardzo pojemny mózg, gdyż nauczyły się latać. Nie martw się o mnie, następnym razem mi się uda! - zawołała podekscytowany. Ametyst otarł się bokiem o jego bok.
- Nie masz skrzydeł głuptasie. Nie nakręcaj się zbyt bardzo. - ostrzegł go, chcąc uchronić brata przed cierpieniem.
- Może jeśli będę wystarczająco długo ćwiczył, to mi wyrosną! - zawołał i nie przejmując się niczym uniósł ogon w geście zadowolenia. Skowronek wyglądała, jakby miała ochotę zdzielić Diamenta łapą po pysku, ale się nie odezwała.
- Po twojej minie wnioskuję, że już wracamy? - zapytał Amek. Skowronek ponuro pokiwała głową.
- Tak, lepiej wracajmy. - westchnęła. Szli w milczeniu. Ametyst wypatrzył mysz skubiącą coś w trawie.
- Gotowy? - zapytał się Diamenta.
- Zawsze. - odparł. Zaczął obchodzić mysz powoli. Ametyst wiedział, co chce zrobić. Wtedy Diament zaczął biec z impetem wykrzykując randomowe słowa mające na celu odstraszyć mysz.
- Potwór! Dwunożni! Wielkie straszne borsuki! - krzyczał, a przerażona mysz wbiegła prosto w łapy Ametysta, który skręcił jej kark szybkim ruchem szczęk.
- Dobrze się spisałeś. - powiedział. - Może po powrocie pobawimy się naszymi ulubionymi piłeczkami? - zapytał Ametyst biorąc mysz. Nie musiał patrzeć na swojego brata, żeby znać jego odpowiedź. Brzmiała ona: tak. Wrócili do stodoły nie rozmawiając już.
- Nigdzie nie idę. - syknął. Uciekł do stodoły i wspiął się na deski, które były na górze. Zamknął oczy i zaczął płakać. Diament zapewne odwrócił się za nim. Możliwe, że zacznie go szukać. Jego brat czasami nie rozumiał, że Amek potrzebuje pobyć przez chwilę sam. Łzy leciały i leciały. Bardzo mu zależało. Tak bardzo… We wszystkich snach, marzeniach wyobrażali sobie, że go znajdują. Że przyprowadzają go do domu i Błotniste Ziele nareszcie przestaje być taka smutna, taka słaba. Właśnie usłyszał jej głos. Widział ją z góry, wchodziła do stodoły. Pewnie znowu gada do siebie. Jego brat też tu wszedł. Widział z góry Diamenta, ale on nie widział jego. Nie wiedział o jego sekretnej kryjówce. Żaden kot nie mógł go to zobaczyć, chyba że spojrzy w górę, a Ametyst będzie w tym momencie wychylony. Diament nie patrzył w jego stronę. Rozmawiał o czymś z Skowronek, a potem wyszli z ogrodu. Kotka chyba rozumiała, w przeciwieństwie do jego brata, że Ametyst potrzebuje chwilę pobyć sam. Wrócił do swojego gniazdka. Miał tu trochę siana i słomy. Skulił się, a ze smutku zakrył pyszczek łapą. Tak mu było wstyd, tak był zrozpaczony… Normalnie by pomyślał „Chcę do domu”. Tylko, że właśnie był w domu. Wiedział kto mu może zawsze poprawić humor. Cynamonka. Nie wiedział, czy dwunożni są w domu, nie obchodziło go to. Po belkach wyszedł na dach, a stamtąd zeskoczył na słomę i następnie na ziemię. Upewnił się, czy aby na pewno nikt nie patrzy i skierował się w stronę domu dwunożnych. Wszedł przez kocie drzwiczki i rozejrzał się za Cynamonką. Jej zapach był mocny, dwunożnych niestety też. Nagle ją zauważył.
- Cynamonko! - zawołał i podbiegł. Kotka otworzyła szerzej oczy.
- Amek! Co ty tu robisz? Dwunożni są w domu! - zawołała.
- Musiałem się z tobą zobaczyć! - pisnął.
- Nieważne. Chodź za mną. - powiedziała i razem poszli na tył stodoły. Wtedy zrobiło mu się głupio. Bo co ma powiedzieć? Że przyszedł, bo… zatęsknił za nią? Chciał, żeby dodała mu otuchy?
- Nie znaleźliśmy Fiołka i pomyślałem, że… no… ten tego. - wyjąkał. Cynamonka na szczęście chyba go zrozumiała, bo podeszła bliżej. Jej zapach był kojący. Jej mruczenie uspokajające, a ciepło jej ciała ogrzewało Ametysta.
- Pamiętaj, że to nie była twoja wina. - powiedziała cicho. Nie wiedział, czy nie powiedziała niczego więcej celowo, czy dlatego, że nie wiedziała co powiedzieć, ale obstawiał to drugie. No bo co miała powiedzieć? Nie przejmuj się? Nie mógł się nie przejmować własnym bratem! Do głowy przyszło mu jeszcze kilka pomysłów, ale wszystkie brzmiały idiotycznie. Obecność cioci pomogła, bo po chwili zrobiło mu się lepiej.
- Dziękuję. - szepnął. Patrzył na odchodzącą kotkę. Odwrócił się i zobaczył Diamenta. Prawie na niego wpadł.
- Uch cześć. - miauknął niezręcznie. Było mu trochę głupio, że nie poszedł z nim na trening.
- Hej! Chcesz się ze mną pobawić piłeczką? - zapytał. Ametyst westchnął. Wiedział, że brat próbuje zrobić wszystko, aby zapomniał o Fiołku, ale tak się po prostu nie dało.
- Później Diamek. - mruknął. - Nie mam teraz ochoty. - powiedział i odszedł. Nie był zły na brata, po prostu… Był zły na siebie. Nie mógł teraz wrócić do sekretnej kryjówki, bo Błotniste Ziele była obok, a nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o jego domku. Nie mógł też pójść do Cynamonki, bo przed chwilą z nią rozmawiał! Nie może już niestety chodzić do niej z każdym zmartwieniem jak to miał w zwyczaju jako kociak. Poszedł więc na tył stodoły i usiadł, nie bardzo wiedząc, co z sobą począć. Zamknął oczy. Ogarnęło go zmęczenie, mimo że nie było jeszcze nocy. Poczuł, że sen przypływa szybko, bardzo szybko… Po chwili odpłynął w krainę snu.
*****
Od wyprawy poszukiwawczej minęło wiele czasu. Jego psychika się zdecydowanie poprawiała. Nie radził sobie jednak w nauce, nie tak jak Jerzyk.
- Przeskocz na tamtą gałąź! - zawołała jego mentorka. Amek spiął mięśnie i wyskoczył w powietrze pazurami zahaczając o gałąź. Wymachiwał ogonem starając się utrzymać równowagę. Wdrapał się na gałąź dysząc ciężko. Odetchnął z ulgą, kiedy przeskoczył na następną gałąź. Diament był o jedną nad nim.
- Nauczę się fruwaaać!!! - wrzasnął strasząc ptaki.
- Wystraszyłeś wszystkie ptaki. - westchnęła Skowronek.
- O nie! Wracajcie! Miałyście nauczyć mnie latać!!! Nie będę was będę łapał! Chcę się z wami zaprzyjaźnić! Może wtedy nauczycie mnie latać. Proszę! - zawołał. Ametyst prawie spadł z drzewa. CO?!? To już przesada. Co mu strzeliło do głowy? Po chwili jednak uśmiechnął się. To była cały Diament. Chciał osiągnąć niemożliwego i wierzył w to co robił. Kochał go całym serduszkiem, ale miał nadzieję, że nic sobie nie zrobi przez swoje marzenie. Oczywiście super jest mieć marzenia, ale jeśli nie uda się ich spełnić… Ametyst nie chciał, aby jego brat przeżywał to co on kilka księżyców temu. Fiołek… Nie znaleźli go. Potrząsnął głową. Nie czas teraz na takie myśli. Spojrzał znów na Diamenta. Wyglądał, jakby chciał skoczyć za tymi ptakami. Nagle Diament wyskoczył w powietrze i zamachał rozpaczliwie wszystkimi czterema łapami i ogonem. No cóż, nie poleciał zbyt wysoko. Ametyst i Skowronek wytrzeszczyli oczy. Amek zgrabnie i zadziwiająco szybko zaskoczył na ziemię i patrzył na srebrnego kocura, który spadał zahaczając o gałęzie drzew. Skowronek zamknęła oczy, a Ametyst nie mógł zrobić tego samego. Musiał widzieć brata. Po chwili ten wylądował przed jego łapami.
- Ptasi móżdżku! - syknęła Skowronek. - Mogłeś sobie coś zrobić! - machnęła ogonem ze złością.
- Ptasi Móżdżek? Dzięki! Ptaki mają bardzo pojemny mózg, gdyż nauczyły się latać. Nie martw się o mnie, następnym razem mi się uda! - zawołała podekscytowany. Ametyst otarł się bokiem o jego bok.
- Nie masz skrzydeł głuptasie. Nie nakręcaj się zbyt bardzo. - ostrzegł go, chcąc uchronić brata przed cierpieniem.
- Może jeśli będę wystarczająco długo ćwiczył, to mi wyrosną! - zawołał i nie przejmując się niczym uniósł ogon w geście zadowolenia. Skowronek wyglądała, jakby miała ochotę zdzielić Diamenta łapą po pysku, ale się nie odezwała.
- Po twojej minie wnioskuję, że już wracamy? - zapytał Amek. Skowronek ponuro pokiwała głową.
- Tak, lepiej wracajmy. - westchnęła. Szli w milczeniu. Ametyst wypatrzył mysz skubiącą coś w trawie.
- Gotowy? - zapytał się Diamenta.
- Zawsze. - odparł. Zaczął obchodzić mysz powoli. Ametyst wiedział, co chce zrobić. Wtedy Diament zaczął biec z impetem wykrzykując randomowe słowa mające na celu odstraszyć mysz.
- Potwór! Dwunożni! Wielkie straszne borsuki! - krzyczał, a przerażona mysz wbiegła prosto w łapy Ametysta, który skręcił jej kark szybkim ruchem szczęk.
- Dobrze się spisałeś. - powiedział. - Może po powrocie pobawimy się naszymi ulubionymi piłeczkami? - zapytał Ametyst biorąc mysz. Nie musiał patrzeć na swojego brata, żeby znać jego odpowiedź. Brzmiała ona: tak. Wrócili do stodoły nie rozmawiając już.
[1052 słów]
21%
<Diamencie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz