Zapach mleka i tłok. Czwórka karmicielek wraz ze swym potomstwem ledwo mieściła się w kociarni. Srokosz spojrzał niepewnie w stronę Kalinowej Łodygi, przybranej matki, która czule wylizywała jedno z kociąt Łabędziej Pieśni. Kotka zauważyła go, nim zdążył odwrócić wzrok. Ciepło zmieszane ze smutkiem w żółtych ślepiach sprawiło, że coś zabolało go w sercu. Niepewnie skierował łapy w stronę szylkretki. Wieczna karmicielka także wstała i ruszyła w jego kierunku.
— Dobrze cię widzieć. Jesteś już prawie dorosły. — zamruczała wyższa od niego kotka, siadając.
Niebieski także usiadł, lekko zestresowany zaistniałą sytuacją. Wierzył, że szylkretka miała do niego żal, że ten nie wsparł jej jak Szarżujący Bizon czy Biała Zamieć po śmierci Cętki. Związek trójki kotków był już jedynie cieniem przeszłości. Dziki Kieł nie zdawał się nimi interesować, a dzieci dawnej liderki umierały nie zdążywszy ukończyć szkolenia. Na razie jedno. Lecz Klonowa Łapa także wyglądała licho. A mentor Ciernistej Łapy pozostawiał wiele do życzenia.
— Prawie. — miauknął z wyczuwalnym bólem.
Kalinka uśmiechnęła się pogodnie.
— Jestem pewna, że lada dzień staniesz się wojownikiem. Wilcza Pogoń wie co robi. — mruknęła kotka. — To mądra kotka.
Srokosz uśmiechnął się słabo. Do tego akurat nie miał wątpliwości.
— Co się dzieje u ciebie? Opowiedz mi coś. — poprosiła. — Czy jakaś kotka lub kocur skradli już twoje serce? — miauknęła, spoglądając na ucznia.
Niebieski wzdrygnął się na myśl o Aksamitce. Szybko położył uszy, uciekając od niej myślami.
— Czyli tak. — zaśmiała się kotka.
— Wcale nie. — wymamrotał buntowniczo. — Jest nieznośna i...
— Zjawiskowo piękna? Sprawiająca, że potrafisz się zawsze uśmiechnąć? Pełna miłości? — rzuciła szylkretka.
Srokosz nie odpowiedział. Nie umiał skłamać. Zawstydzony spuścił wzrok. Ogon szylkretki otulił go.
— Znam to uczucie. — wyznała mu. — Nie popełnij tego samego błędu co ja. Nie porzuć ich przez błahe i nieistotne rzeczy. Z czasem one staną się niczym, a żal i pustka pozostanie z tobą na zawsze. — dotknęła łapą jego piersi.
Niebieski przywarł łbem do boku kotki.
— Nie wiem czy będę potrafił. — wydusił z siebie cicho.
Kalinka zamruczała uspokajająco.
— Na pewno zakochasz się jeszcze raz czy dwa w życiu. Lecz już nigdy po raz pierwszy.
— Ja, Lamparcia Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Srokoszowa Łapo czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia? — padło z czarnego pyska.
— Przysięgam. — krótka odpowiedź padła z jego pyska.
Lider kiwnął łbem.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Srokoszowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Srokoszowa Wzgarda. Klan Gwiazdy cieni twój spryt i rozwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu. — oznajmił lider.
Niewiele kotów powtórzyło jego imię. Wśród najgłośniej krzyczących wyróżniała się Aksamitka Chmurka. Zawstydzony spuścił wzrok. Trzepnął ogonem idąc w stronę tłumu. Teraz już nie miał zamiaru dać Urdzikowej Łapie sobą pomiatać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz