No i przylazła. A tak cudownie było ze świadomością, że nie mogła go dopaść, bo całą noc czuwała. Sądził, że ta zaraz uda się na spoczynek, ale najwyraźniej się mylił. Spojrzał na nią zaspany, mrucząc coś pod nosem.
— Idź pobaw się z kociętami. Ja jestem na to za stary.
Przewróciła oczami i położyła się przed nim, brzuchem do góry, a łapą pacnęła go w pysk.
— Taki stary, że już kości nie wyrabiają? Biedactwo — zamruczała rozbawiona. — Teraz rangą ja jestem od ciebie starsza! Słuchaj się mnie, malutki!
Malutki? Chyba jej się coś pomyliło. Był zdecydowanie przeciwieństwem tych słów. Wiedział jednak, że ta pewnie tak się z nim droczyła. Już doskonale się na niej poznał, by ta mogła go jakoś zaskoczyć.
— Kto tu zachowuje się jak maluch? — Uniósł brew, nie reagując na jej pacnięcia łapą po pysku. — Skoro jesteś starsza, zajmij się dorosłymi sprawami.
— Zajmuję się — odparła dumnie, dziabiąc go lekko w łapę. — Opiekuje się niedojrzałym uczniem!
— Gryziesz mnie jak kocię. To żadna opieka — zauważył, również i tym się nie przejmując. Wierzył, że kotka da sobie spokój, jak zauważy że nie ruszały go te jej podchody.
— Kocie? — Spojrzała na niego z zaciekawieniem. — O, to też dorosła sprawa. Myślisz, że skoro jestem już wojowniczką, to mogłabym mieć dzieci?
— Owszem. Skoro masz takie marzenie, to nic nie stoi na przeszkodzie byś je spełniła. — rzekł, rozglądając się gdzie też mógł tu odłożyć swój łeb, bo kotka mu uniemożliwiała swoim pyskiem.— Odsuń się z łaski swojej, przynajmniej odrobinę.
Lekko przeturlała się w bok, patrząc na niego z zainteresowaniem.
— Chcesz być ojcem moich dzieci?
Zamurowało go. Zamrugał w szoku, trawiąc tą informację przez dłuższą chwilę. Żartowała? Nie miał pojęcia jak to odebrać. To było na serio czy też nie? Po niej można było się spodziewać jednak tego, że brała to na poważnie. Ale... Dlaczego on? Nie miała innych kandydatów na oku?
— Nie. Nie zamierzam mieć problemów u twego rodzeństwa. I wybacz Aksamitna Chmurko, ale nadal się dobrze nie poznaliśmy, by wchodzić w jakieś... głębsze relacje. — ostudził jej zapał, pozbywając się z głowy tych myśli dość szybko. Po co miał się tym przejmować? To był problem kotki, a nie jego. Na ten moment nie był zdolny zrobić jej czegoś takiego, bez wyraźnego rozkazu lidera.
— Jeszcze nie? — westchnęła z frustracją. — Dobrze, będę cały czas przy tobie siedzieć, aż w końcu zmądrzejesz! — rzuciła pogodnie, wysuwając język. — A dasz mi buzi?
Oho... Uparła się. Już i tak tolerował jej bliskość, więc powinna się z tego cieszyć. Nie zamierzał jednak robić jej kociąt. To pytanie było bardzo, ale to bardzo niestosowne.
Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem. Niby poranek, a czuł się już wypruty z sił.
— Wybacz, Aksamitna Chmurko, ale nie wypada lizać się z uczniem. Wasze prawo tego zabrania. Przypominam też, że uważałaś mnie przed chwilą za kocię. To już w ogóle zakazane.
Nastroszyła sierść, obracając się na brzuch i spoglądając na niego z ziemi.
— Nie łap mnie za słówka. Mogę ci teraz odpuścić, ale jak tylko cię mianują, to nie będziesz miał przede mną żadnej drogi ucieczki!
— Na pewno jakąś znajdę — mruknął, kładąc łeb na swych potężnych łapach. — Lepiej idź spać. Czuwałaś całą noc, na pewno jesteś zmęczona.
Chciał by już sobie poszła i zostawiła go w spokoju. Nie miał sił się z nią od rana męczyć. Skąd w niej tyle energii? Przecież nie przespała całej nocy, a wydawała się żywsza niż po dobrze przespanym dniu!
— Nie jestem! — oburzyła się. — Byłam trochę, ale już mi się odechciało. Twój widok dodał mi energii — stwierdziła pogodnie.
To już wiedział, gdzie podziała się ta jego energia. Przeszła na kocice.
— Jestem zmęczony. Nie mam ochoty się z tobą bawić — miauknął jeszcze z nadzieją, że ta da mu odsapnąć
— Dopiero co jest ranek! Czym ty możesz być niby zmęczony? — zbulwersowała się, patrząc na niego z niedowierzaniem. — Błagam cię, rozum kocięcia, wygląd młodego wojownika, a mentalność i kręgosłup marudnego staruszka!
Uśmiechnął się lekko na to podsumowanie. W zasadzie. Dobrze to ujęła. Chociaż wcale nie miał rozumu kocięcia. Był... dość mądry. Inaczej nie przeżyłby długo w gangu.
— Czasem każdego dopadają takie dni, gdzie nie chcę się podnieść. Lamparcia Gwiazda zresztą dał mi dzisiaj wolne, więc korzystam.
<Aksamitko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz