- Co wy tu robicie? - skrzywił pysk. - Ja rozumiem, że jesteś tak rąbnięta jak babcia, by zadawać się z plebsem, ale przestań się z nim lizać, a weź się do roboty. Ty także - warknął do kocura. - Komar nie toleruje pasożytnictwa. Obóz sam się nie zrobi Nikt skulił się bardziej, widząc morderczy wzrok szarego kocura.
O nie. Nie mogła pozwolić na obrażanie jej, Nikta, i swojej babki. Jak Szpak śmiał?! Ostro przegiął.
Wstała, dumnie się prostując.
- Po pierwsze, nie waż się obrażać mojej babki. - Rzekła z poważnym wyrazem pyska, robiąc krok do przodu - po drugie, on nie jest plebsem, bo ma krew nocniaka w sobie, to że się urodził z czegoś takiego to nie był jego wybór. - miauknęła powoli, tak, żeby ten tępak zrozumiał - po trzecie, upolowaliśmy dzisiaj dużo piszczek i mamy prawo do chwili odpoczynku, a Nikt przez całe życie harował bardzie niż cała reszta, więc nie nazywaj nas pasożytami. I po czwarte, to moja sprawa, z kim się liżę, a tobie nic do tego. - dodała, podchodząc do Szpaka jeszcze bliżej.
Kocur prychnął na to, trzepiąc ogonem.
- Odpoczniecie sobie jak obóz będzie gotowy. Każdy tu haruje, by mieć gdzie spać. - rzucił jeszcze tylko, odchodząc od nich ze zdobyczą, którą złapał.
Miała mu odpowiedzieć, ale ten odszedł. I dobrze. Głupiec.
- D-dlatego... d-dlatego mnie nie lubią... - wyskomlał. - J-jestem zły...
- Nie! Wcale nie jesteś! To tamten jest parszywym dupkiem! - powiedziała pewnie, ocierając łzy Nikogo - ja cię lubię. Tak bardzo bardzo lubię - miauknęła, liżąc go za uchem - i kocham cię też bardzo! - dodała.
Szpak sprawił, że jej Niktuś był smutny! Jak mógł! A tak razem im było dobrze! Ale nie, bo musiał się zjawić ten buc, nie znający się na niczym! Czarny uśmiechnął się słabo, chociaż jego łzy dalej spływały mu po pysku.
- N-naprawdę? A-ale... J-jestem nocniakiem. Z-zabiłem... z-zabiłem swojego brata... N-na wojnie. A... a co jeśli to był m-mój tata? - wyskomlał. - Cz-czemu jestem nocniakiem? M-mieszkam przecież z wami...
Aha…czyli to o to chodziło. Biedny Nikt…płacił za błędy tych, którzy byli przed nim…
- Tak na prawdę...to jesteś tylko częściowo nocniakiem... - miauknęła. Czas mu było chyba wyjaśnić, czemu wszyscy tak się zachowują w stosunku do niego... westchnęła, zaczynając mówić. - twoją matką...była Dola. A ojcem pewien zły nocniak, który ją zgwałcił. Dlatego Dola się do was nie przyznawała. A te nocniaki nie były twoimi braćmi, bo twoim jedynym rodzeństwem jest Nic. Twój tata...co do niego wiem tylko tyle, że raczej go tam na bitwie nie było...bo pewien czas później patrol z naszych go podobno spotkał i odpłacił za to co zrobił Doli. Ale Dola też była zła, że nie chciała się wami zająć ani was obronić przed takimi jak Szpak. Nie była dobrą matką. - miauknęła, przytulając Niktusia, aby go jakoś pocieszyć. Ten zaczął bardziej płakać, wtulając pysk w futro Miodunki, smarkając ją. Serce jej się przez to krajało…ale niestety, prawda była bolesna. Mimo to Nikt musiał ją w końcu poznać.
- M-miałem mamę? O-ona... o-ona widziała to wszystko co mi robili i... i nie reagowała? C-co...?
- Tak...bo była bardzo zła...skreśliła ciebie i Nic zanim się jeszcze urodziliście...- miauknęła - dlatego nie była dobrym kotem...była zła...bardzo zła...
- B-b-bardzo zła - płakał. - N-n-nie kochała nas... N-nie kochała... A-ale... A-ale my nic jej nie zrobiliśmy, my chcieliśmy mamę... B-by nas przytuliła, ochroniła... - Wziął głęboki oddech. - N-nawet z nami nie rozmawiała, nie powiedziała ani słowa, uciekała... Cz-czemu nas skreśliła? A-aż taki jestem okropny? N-nie powinienem żyć?
Na jego ostatnie słowa jej serce boleśnie się ścisnęło.
- Powinieneś żyć! I dobrze że żyjesz! Skreśliła was, przez gwałt i przez to, że zgwałcił ją nocniak, ale to było złe! Nawet się nie pofatygowała, by was poznać, a urodziła wspaniałego syna! - miauknęła, okrywając Niktusia ogonem. Biedny Nikt...cierpiał tak przez tę wstrętną kotkę... Dobrze, że Dola zginęła na wojnie. Gdyby jeszcze żyła…Miodunka dopilnowałaby, by zapłaciła za to, jak skrzywdziła Nikta i Nic.
Arlekin wytarł w nią zasmarkany nos.
- Czuje się... jak gówno... a nie wspaniale - Położył po sobie uszy. - Wszyscy mnie tak tu traktują. Komar... pewnie chcę mnie wygnać, bo widzi we mnie pasożyta...
- Ale nie jesteś pasożytem! I ja cię tak nie traktuję! Kocham cię i mu na to nie pozwolę! - miauknęła, tuląc bardziej żółtookiego do siebie.
Mówiła prawdę. Nie pozwoli Nikomu skrzywdzić Niktusia, jej światełka i gwiazdy na niebie. Jedynej gwiazdy, na mrocznym, czarnym niebie. Jeśli miałaby za niego zginąć, lub odejść wraz z nim z Owocowego Lasu, to zrobiła by to bez mrugnięcia okiem.
- A-ale... A-ale dlaczego? D-dlaczego to dla mnie robisz? P-przecież... jestem nocniakiem... W-waszym wrogiem i... I jestem śmieciem... B-bawią się mną... A-a a ty bronisz... Dlaczego? N-nie rozumiem. W-wy wszyscy wiedzieliście o tym, a ja... ja nie...
- Bo...bo nie jesteś tylko pół nocniakiem! Jesteś wspaniałą osobą! Nie zależnie od tego, co inni mówią! Jesteś silny, nie poddałeś się przez wiele księżycy mimo takiego traktowania! I urodziłeś się tu! Twoja matka była zła, ale była też owocniaczką! Jesteś super i każdy kto mówi inaczej, jest głupi! - miauknęła. Żółtooki mimo jej motywujących słów znów wybuchł nową falą szlochu.
- J-ja... J-ja chcę tuli... i być kochanym... T-tak bardzo, bardzo... I... I by ktoś mnie chronił...
- Ja. Ja cię kocham. I ja będę cię kochać i tulić, i będę chronić. - miauknęła, przytulając Nikta do siebie.
Chyba podziałało, bo ten trochę się uspokoił, ciesząc z tulasa.
- D-dziękuję - miauknął do niej z wdzięcznością. - J-jesteś... k-kochana...
- Ty też jesteś kochany... - miauknęła, wtulając pyszczek w jego miękkie, przepięknie pachnące futerko.
- P-przy tobie się taki... czuję... - wyznał.
- Więc.. bądźmy razem... - miauknęła, tuląc go do siebie jeszcze bardziej.
- M-m-mhm... - miauknął tylko, przymykając oczy i powoli się uspokajając.
Liznęła go czule za uchem, mrucząc cicho.
***
Nafaszerowana jastrzębcem piszczka już czekała na jej kochanego Niktusia. Wiedziała, że zaraz się obudzi. Będzie w sumie musiał, bo niedługo owocniaki miały wznawiać pracę nad obozem. Gdy tylko dostrzegła oznaki wybudzania, którymi było ziewanie i mruganie, zareagowała.- Czeeeść, Niktusiu ~ - miauknęła przeciągle, liżąc go po policzku. - chcesz może am am? - spytała czarnego arlekina z uśmiechem na pyszczku. Ten zamrugał nieco przytomnie, po czym kiwnął łbem.
- Jestem głodny - przyznał jej rację, rozglądając się za czymś smacznym.
- Akurat upolowałam coś specjalnie dla ciebie! - miauknęła, po czym przysunęła mu pod nos drozda nafaszerowanego jastrzębcem.
<Nikt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz