Dojrzał na zewnątrz jakiś puchaty kształt. Kojarzył go, Dalia mu dużo opowiadała o czekoladowym, a jego główka zaczęła pracować. To był zastępca. Ktoś kto dzierżył ogromną władzę w Owocowym Lesie. Nawet jego tata musiał go słuchać, co było niesamowite! Trzeba było wkupić się w jego łaski. Musiał zyskać jego sympatię, by zaimponować Lukrecji, że miał takich wpływowych znajomych.
Wskoczył w śnieg, kicając w stronę pana zastępcy, piszcząc smutno, by zwrócić jego uwagę.
— Pse pana!
Udało się! Zaskoczony kocur zniżył głowę, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
— Tak?
— Dalia opowiadała mi o tobie! Jesteś supel zastępcą, to plawda? Umies lobić łubudubu łapkami i kalać złe koty? — wbił w niego zafascynowany wzrok.
Musiał zobaczyć jak na to zareaguję. To było zawsze trudne, wbić się w czyjś gust, ale udawanie słodkiego kociaka, zawsze wygrywało. Dorośli byli tacy tępi...
— Hah, nie do końca to tak wygląda — zaśmiał się cicho, jednocześnie wyglądając na zakłopotanego. — Ale tak, jestem zastępcą. Jakoś tak… dziwne się złożyło.
Nie był zbyt pewny siebie, skoro tak mówił. Co powinien teraz zrobić? Przytłoczyć go, a może lekko odpuścić? Postanowił wybrać jednak coś innego. Może jak trochę się po podlizuje, to uda się go okręcić wokół pazura? Byłoby fajnie!
— Uwu! Jesteś dusy i silny! A snas lidela? Lubis go? To taki niebeski, siwy pan! — poinformował go, chociaż wiedział, że ten wie doskonale jak wyglądał Komar.
— No on jest taki… taki specyficzny. Ale dobrze sobie radzi na tym stanowisku. Gdy objął władzę, wreszcie zaczęliśmy chodzić na zgromadzenia.
O! To go zainteresowało. Dalia nic nie opowiadała im o tym. Musiał się dowiedzieć co to oznaczało, bo być może ta wiedza mu się przyda. Zresztą... Warto było wiedzieć znacznie więcej od innych. Dzięki temu można było lepiej wczuwać się w rolę, znając czyjeś gusta.
— Sglomasienia? A cio to? Ne słysałem o nich. A cemu specyficny? Ne lubis go? Dalia mówiła se wy lasem jesteście supel psyjaciółmi! Podobno chodzis do niego ciągle, a on daje ci supel, tajne misje! Tes mogę taką?
Czekoladowy wpatrywał się w niego przez chwilę, przytłoczony ilością pytań.
— Zgromadzenia to zebranie wszystkich klanów. Omawia się na nim najważniejsze wydarzenia i ma się okazję poznać swoich sąsiadów. Tej nocy panuje pokój — poinformował, zaraz jednak dodając ciszej — A przynajmniej powinien.
— Wow! Ja sce na takie zglomasenie! Mogę? — Przytulił się do jego łapki. — Sce sobacyć sąsiadów. To tes koty? A mose to lisy? A pan umie losmawiać z lisami? Podobno se tak da. Naucys mne?
<Agrest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz