Wyciągnął malucha ze żłobka, tak jak mu obiecał. Cieszył się, że młodszy tak go podziwiał i chciał robić niegodziwe rzeczy. To świadczyło o nim bardzo dobrze. Wychowa go na prawdziwego kocura, który wraz z nim sprawi, że wszystkie kotki padną im do łap. Nauczą je gdzie ich miejsce. W tym celu jednak musiał zabrać się za... Jego postawę. Chodził okropnie, tak kaczkowato. Miał gdzieś fakt, że to było tylko kocię. Matka uczyła go noszenia się z dumą, dlatego też trzeba było przekazać tą wiedzę i rudemu.
- Nie. Jeszcze nie wróciła z treningu. Nauczę cię chodzić jak prawdziwy kocur - Usiadł, gdy dotarli na miejsce, obserwując jak maluch przekrzywia łebek. Pewnie nie tego się spodziewał, co też zakomunikował jasno i wyraźnie.
- Chooooooooooooodzić? - jęknął przeciągle. - Ale... To będzie nudne.
No może i było nudne, ale był jeszcze za młody, by zaciągać go poza obóz i robić z nim co innego.
- Jesteś kocięciem, które łatwo można rozdeptać. Na poważniejsze akcje pójdziesz jak zostaniesz uczniem, ale wracając... chodzenie też jest ważne. Musisz pokazać kotką, że jesteś ponad nie w każdym drobnym geście. Mają drżeć na twój widok i skłaniać łby - nauczał zadowolony, że ktoś w ogóle chciał słuchać tego co miał do powiedzenia. Czuł się znakomicie z tą rolą. Normalnie był niczym mentor!
- No... Dobze! To pokaz mi, będę ponad nich wszystkich!
Słowa kociaka tylko popchnęły go do działania. Zaprezentował mu postawę pełną godności i dumy. Od razu czuł się ważny i wielki. Szkoda tylko, że czuł to tylko przy tym knypku, który dalej ssał maminego cyca.
- Tak właśnie musisz się poruszać - zaprezentował. - Masz czuć siłę i potęgę.
Turkuć wypiął dumnie pierś i postawił twardo łapy na podłożu.
- Tak?
- Tak. - Przyglądał się jego ruchom i musiał przyznać, że wyglądał całkiem śmiesznie, gdy starał się go naśladować. - Jeszcze zrób wzrok pełen wyższości. - polecił, oceniając całą jego postawę, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Musiał zachować powagę, bo jeszcze się obrazi i nie będzie chciał z nim się zadawać.
Maluch podniósł wyżej łebek, chcąc zapewnię wyglądać na poważnego wojownika i wbił w niego wzrok, o który mu chodziło.
- Moze być?
- Jeszcze trochę brakuje do perfekcji - stwierdził krytycznie. - Ale całkiem, całkiem. Wyrobisz się. - Była to prawda. Dopiero zaczynał, on sam nie był w tym dobry. Musiał też poćwiczyć, by doskonale odwzorować mimikę pyska swojej matki. Przez to przypomniał sobie, że Turkuć również miał siostrę. Tak jak on. Ciekawość wzięła górę, bo jeszcze z nią nie rozmawiał, a chciał wiedzieć, czy nadawała się na kogoś na kim kocur mógłby trenować. - A opowiedz o tej swojej siostrze. Jaka ona jest?
- Głupia! - parsknął od razu. - Dziwna!
- A coś więcej? - dopytywał ciekaw, jaką ma z nią relację. - To dużo mi nie mówi. Jak się nazywa?
- Strzyżyk. Głupie imię, co nie?
Jak dla niego brzmiało normalnie. Turkuć za to miało śmieszny wydźwięk. Nawet nie wiedział co to dokładnie było. Ale i to zachował dla siebie, by nie urazić malucha. Matka zrobiła mu wielką krzywdę... I to bardzo.
- Ta. Takie typowe dla kotki - rzucił tylko zamiast swojej wielkiej, rozległej opinii na ten temat.
- No... Takie idiotycne, co nie?- palnął rudy, chichrając się pod nosem.
Widząc, że go to bawiło, postanowił nieco się z nim zabawić i umocnić w nim to uczucie. Jeżeli się uda, to kocurek zdobędzie sobie podwładną w kilka chwil.
- Prawda. Kotki mają głupie imiona. Takie słabe. Pewnie Strzyżyk jest tą co sika pod siebie na widok cienia. - zażartował.
Tak... Brakowało mu tego. Takiego śmiania się z kimś kto go rozumiał. To, że znalazł przyjaciela w kocięciu nie znaczyło o nim źle... Prawda? Przecież... Turkuć niedługo wyrośnie i ta różnica księżyców nie będzie widoczna!
- Dokładnie! I chowa się jak zobaczy myszkę! - podchwycił temat syn Dalii.
- Jak podrośnie możemy znaleźć jej jakiegoś kocura, który się nią zajmie - zasugerował młodszemu, już sobie wyobrażając minę dorosłej Strzyżyk, która spotyka swojego idealnego partnera, wybranego przez jej brata. Będzie musiał przy tym być. Nie mógł tego przegapić!
Kociak uśmiechnął się szeroko.
- Tak! Psydałoby jej się! Jakiegoś mądlego, męskiego kocula by była zaniepokojona jego pewnością siebie!
- Jak chcesz to możesz poszukać odpowiedniego kandydata, który zniewoli jej serce oraz duszę - wibrysy zadrżały mu z rozbawienia.
Maluch otworzył szeroko pyszczek. Wyglądał przez to jeszcze bardziej zabawnie. Naprawdę kiedyś był taki jak on? Taki malusi? Zadziwiało go to z każdym dniem. Chociaż w sumie nadal mu nieco brakowało do osiągnięcia odpowiedniego wzrostu, którym przewyższyłby Tulipanowy Płatek.
- O tak! A jak myślis, jest ktoś taki? - zapytał go.
- No nie wiem. Jest dopiero małym kociakiem jak ty, a większość kocurów jest za stara. - Podrapał się po łbie. - Chociaż wasz ojciec jest dużo starszy od waszej matki, to może i by przeszło, tylko... Jest za młoda na partnera. Na ten moment jedynie ty musisz nauczyć ją, gdzie jest jej miejsce - zaproponował.
- Tymi metodami co mi pokazałeś?- zapytał, przechylając łebek. - Bić jak nieposłusna, psytsymywać do ziemi?
Musiał przyznać, że miał pamięć. To dobrze. Nie zachowywał się jak Paskudna Łapa, która wszystko zapominała. Był sprytny i mądry, czyli idealny na kogoś z kim mógł nieźle się bawić, bez irytowania się co krok.
- Tak. Musisz pokazać jej, że jest śmieciem. Możesz jej też mówić, że wydasz ją za jakiegoś kocura jak dorośnie. - dał przykład, który na pewno pobudził jego umysł na odpowiednie tory.
- O! Dobly pomysł! - pisnął szczęśliwy.- Bo ona jest gófnem, skolo jest kotką! Nic nie znacy!
- Właśnie tak. Szybko się uczysz młody - Poczochrał go po główce.
Ah... Czuł, że to będzie piękna przyjaźń.
<Turkuć?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz