Siedziała przed Drewnianym Gniazdem. Patrzyła na bujające się na wietrze złote źdźbła, rozkoszując się tym widokiem. Kiedy tylko dostrzegła szare futro między trawami, wbiła wzrok w nadchodzącą kotkę.
- Deszcz? Jak tam? – spytała.
Córka podeszła do niej, trzymając w pysku ogrom ziół. Gdy dotarła do matki, położyła je na specjalnym, dość płaskim i dużym kamieniu, który uprzednio Bylica wraz z Fiołkiem przetransportowali na teren ich grupy. Miał on służyć właśnie do odkładania na nim jak najwięcej ziół, by można było robić inwentaryzację tego, co już mieli.
- Przyniosłam gwiazdnicę, miodunkę, wrotycz…skrzyp, ogórecznik, żarnowiec… - wymieniała kotka spoglądając na zioła, by upewnić się czy niczego nie pominęła – jaskółcze ziele…i trybulę – dodała, wskazując na zioła nosem.
- Dobra robota Deszcz. Gdzie Skowronek? – spytała Bylica, bowiem szylkretka poszła na zbiory w grupie jednolitej.
- Miała problem z patykiem, na który zebrała pajęczynę – miauknęła Deszcz, po czym przygładziła językiem futro na boku.
Po chwili wcześniej wspomniana czekoladowa wyłoniła się zza traw, niosąc w pysku rumianek, floks, podbiał, żywokost, szczaw, liście jeżyny i stokrotki, a także długi patyk z pajęczyną zwisającą z jednego końca. Srebrna samotniczka już chyba wiedziała, co dokładnie było problemem, o którym mówiła Deszcz. Trudno było w końcu nie zaczepić badylem o kłosy i tym samym nie stracić części cennego ładunku. Bylica podeszła do Skowronek, by pomóc córce. Odgrodziła szylkretkę od traw swym ciałem, by te nie zahaczyły o materiał na opatrunki. Już po chwili wszystko, w tym lepkie nici, znalazły się na kamieniu.
- Dobrze. Całkiem sporo tego. Czas poczekać na resztę. – rzekła staruszka.
Po jakimś czasie Krokus, Fiołek i Błotniste Ziele wychynęli zza traw. Bylica widząc ich spore znaleziska, uśmiechnęła się promiennie.
Od kilku dni zbierali tak zioła, a każdego z nich przybywało im zapasów, dzięki czemu mogli mieć zagwarantowane leczenie w porze nagich drzew, która była tuż tuż za rogiem. Dziko pręgowana cieszyła się też równie mocno z tego, że Błoto także była bardzo skora do pomocy. Znała trochę ziół i mogła je przenosić. Mimo, że to Bylica, Krokus i Skowronek miały największą wiedzę w grupie, jeśli chodziło o leczenie, to każdy kot znający choć trochę w temacie był na wagę złota.
- Bardzo dobrze. Chyba mamy już wszystko, czego potrzebujemy na zimę. Świetna robota, kochani! – miauknęła stara kocica. Już miała się zabrać do liczenia poszczególnych ziół, kiedy ona i reszta jej rodziny usłyszeli głośny dźwięk. Wszyscy zaniepokojeni nastroszyli futra.
- C-c-c-co to? – spytała Błoto, przysuwając się bliżej Bylicy.
- Brzmi jak jakieś ustrojstwo dwunożnych… - miauknęła zielonooka. Fakt faktem, że Złote Trawy były ogrodzone, co wskazywało na to, że kiedyś Wyprostowani tu przebywali, ale zdawało się, iż nie zaglądałi w to miejsce. Szopa wyglądała na nieodwiedzaną od dawna, praktycznie nie pachniała dwunożnymi. – stąd nic nie widać. – miauknęła stara kocica. – musimy znaleźć się wyżej. Fiołku – zwróciła się do syna, dając sygnał machnięciem ogona. Szybko dopadli do ogrodzenia, które oddzielało Złote Trawy od innych terenów, a następnie wspięli się na nie. Stąd zobaczyli coś, co ich przeraziło.
Ogromny potwór Wyprostowanych, z dziwnymi, obracającymi się kulistymi cosiami, jechał przez pole. Pod nim padały wysokie złote kłosy, a on wsysał je do środka. Oczy Bylicy rozszerzyły się ze strachu.
Czy znowu mieli stracić kolejny dom? I to coś było coraz bliżej i bliżej!
- Co do stu kamieni?! – warknął kocur, co zaniepokoiło stojące na dole koty.
- SZYBKO! – wrzasnęła w panice błękitna. – bierzcie zioła i w nogi! – wrzasnęła, a sama popędziła do szopy.
Wpadła tam niczym burza wraz z Fiołkiem. Spojrzała na bawiącą się źdźbłami Jeżyk i odpoczywającą Srokę, które zaniepokojone krzykami spojrzały w ich stronę.
- Babciu, co się… - zaczęła Jeżyk.
- POTWÓR DWUNOGÓW TU JEDZIE! CHWYTAJCIE JEDZENIE I WNOGI! - wrzasnęła.
- Potwór?! – krzyknęła Jeżyk, a jej oczy zamieniły się w spodki.
- Nie ma czasu! – wrzasnęła Bylica, chwytając w zęby starą szyszkę, którą zawsze ze sobą zabierała w nagłych wypadkach.
Sroka również się zerwała, chwytając tyle jedzenia z ich stosu, ile mogła unieść.
We czwórkę wyskoczyli z szopy, biegnąc do reszty znajdującej się już za ogrodzeniem. Szybko pod nim przebiegli, po czym oddalili się jeszcze kawałek.
- Czemu potwór dwunogów tam jest? – spytała Krokus, machając napuszonym ogonem, patrząc na wyczyny blaszanego stwora – przecież one są tylko w mieście i to na drogach grzmotu, nie od tak sobie! – miauknęła.
- Nie mam bladego pojęcia. – odparła Bylica, również wbijając wzrok w potwora.
Ten wykosił już prawie cały pas pola i podjeżdżał do Drewnianego Gniazda. Bylica zaniepokojona obserwowała to. Konstrukcja była sercem ich terytorium, w środku było przytulnie a w chłodzie nocy ciepło. Jeśli stracą nowy dom, będą musieli się przeprowadzać. I to tuż przed porą nagich drzew, która nie dajcie kamienie mogła także być surowa, tak jak ostatnia taka pora na starych terenach. To, że nowe terytoria, ta których osiedliły się koty, obecnie obfitowały w zwierzynę, nie musiało oznaczać, iż będzie tak też w następnej porze, że nic się nie zmieni. Los w końcu lubił utrudniać życie.
Potwór jednak wyminął szopę, co dosyć zaskoczyło Bylicę, bo wcześniej wyglądał, jakby miał staranować Gniazdo. Jednak zmienił zdanie? A może nie chciał się pokaleczyć?
Usiadła więc w spokoju obserwując poczynania stwora, który zawrócił, po czym zaczął ścinać kolejne kępy zboża.
- Hm…wygląda, jakby chciał po prostu pozbyć się samych traw – mruknęła Skowronek – ale czemu…
- Może…jedzą je…jak myszy? – niepewnie zasugerowała Jeżyk.
- Jak myszy? – spytał Fiołek powątpiewająco swą siostrzenicę.
- Jak myszy! – miauknęła Bylica – myszy jedzą nasiona, ptaki też, gryzonie również! A że tu jest dużo Złotych Traw, które dają więcej większych nasion, dwunogi, inne istoty, są wabieni przez pokarm, my też jesteśmy! – miauknęła starsza kocica, siadając – cóż za ciekawe zjawisko…tak wiele zwierząt w jednym miejscu…
- Pewnie dlatego zrobili ogrodzenie. – miauknęła Skowronek.
- Bo odgradzają sobie teren, z którego mogą brać jedzenie. – miauknął Fiołek, który również klapnął sobie obok matki.
- Cz-czyli j-jak zbio-zbiorą trawy, to s-s-sobie pójdą? – spytała Błoto, również dołączając do siedzących kotów i przysuwając się dyskretnie do Bylicy, choć pewnie i tak wszyscy to zauważyli.
- Pewnie tak. – rzekła Skowronek, otrzepując się.
- Hm… - mruknęła Bylica. Wtedy do głowy wpadł jej pewien pomysł – hej, spójrzcie. On kosi całe pole, jedzie tam i z powrotem, w te i we wtę…może my też zerwiemy trochę tej trawy? – miauknęła staruszka, prostując się.
- A po co nam jakieś trawsko? Nie jesteśmy roślinożerni, chyba że ma jakieś super zastosowanie lecznicze, o którym nie wiem – prychnęła Sroka.
- Można by było je przechować na porę nagich drzew. Wtedy jedzenia będzie brakowało gryzoniom, i same wepchają się do Drewnianego Gniazda, zwabione zapachem. A my zjemy je. Plus przecież część dalej raz na jakiś czas nam tam włazi i zbiera te nasiona, co tam leżą ze słomy. Będziemy mieć zabezpieczenie, gdyby ta pora też była wyjątkowo sroga.
- W takim razie pospieszmy się – miauknęła Krokus, po czym pobiegła w stronę Złotych Traw.
- Hej, zaczekaj! – Zawołały za nią Bylica i Skowronek.
Razem dobiegli do jeszcze nie ściętych kłosów. Stara kocica chwyciła łodygę jednej z roślin, lecz ta okazała się oporna – nie za bardzo chciała współpracować, wyginając się na wszystkie strony. Stara kocica również zaczęła się okręcać, ale mało co to dało. Zirytowana pacnęła łapą zielsko. Reszta miała podobny problem. Starsza kocica po chwili chwyciła roślinę u nasady i po kilku szarpnięciach udało jej się naderwać twardą acz giętką jak mało co łodygę. Kolejne kilka szarpnięć i miała kłos. Reszta podpatrzyła to od niej, ale praca dalej szła opornie. Mieli niewielką kupkę, gdy usłyszeli, że kombajn zaczyna przysuwać się niebezpiecznie blisko, więc szybko wzięły to co zebrały i uciekły do reszty grupy.
- Tylko tyle? – spytali równocześnie Fiołek i Sroka.
- O dziwo zerwanie złotej trawy nie jest takie proste, bardzo oporna roślina nie ma co. – miauknęła Bylica.
Pod wieczór, kiedy potwór dwunogów całkowicie wykosił Złote Trawy, koty wzięły swój dobytek, po czym zaniosły go z powrotem do Drewnianego Gniazda. Okazało się, iż po wykoszonej trawie pozostało ściernisko, które jeśli się nie uważało, mogło mocno pokłuć łapy, a nawet przebić poduszki. Musieli więc bardzo uważać. Przy ogrodzeniu pozostało parę źdźbeł, których wirujące części blaszaka nie dosięgnęły, więc je również zebrali. Pod wieczór koty usnęły razem, a chłodniejsza niż wcześniej noc uświadomiła im jeszcze bardziej, jak blisko była pora nagich drzew.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz