skip do naszych czasów
Zima zadomowiła się na nowych terenach już na dobre. Śnieg taranował wszystkim ścieżki, również zdezorientowanej zwierzynie. Widocznie nie była jeszcze przyzwyczajona do regularnych polowań przez tubylców. Kocur nie protestował, bo musiał przyznać, że z upływem księżyców nie te same były jego kości, jego mięśnie, jego umiejętności. Młodość minęła, nawet jeśli bardzo nie chciał o tym myśleć. Unikał patrzenia w lustrzaną toń wody, bo idealnie wiedział co tam zobaczy - zmarnowanego starca ze zmarszczkami, bliznami i siwizną. Nigdy się o tym nie zastanawiał, gdy był młody. Gdy miał ten wigor i powolnie dojrzewał. Nie zadał sobie pytania co będzie, gdy stanie się stary. I może i dobrze, bo po co miałby sobie z przeszłości dokładać tylko zmartwień.
I tak tylko przeleżał kilka księżyców w chłodnym legowisku wojowników Klanu Burzy. Ledwo ostatnio zwlekł się z legowiska, gdy Wiśniowa Iskra powiedziała mu, że ma stawy gorsze od Dzikiego Gona. Od tamtej pory leżał ze śmierdzącym szczawiem w legowisku, jak ślepy i głuchy weteran wojenny, który nie potrafi nawet jeść samodzielnie. Słyszał podszepty młodzieniaszków, nazywających go "dziadem". Dziad Jałowy Pył, hę? To stało się szybciej niż przewidywał. Te księżyce tak przeleciały, mógłby przysiąc że jeszcze kilka sezonów temu był uczniem, który w goryczy opłakiwał zmarłą mentorkę. Nadal był przynajmniej młody duchem, prawda? Dłużej mu się tak nie wydawało.
Nie pojmował, o czym rozmawia młodzież. Nie potrafił zrozumieć ich problemów i zmartwień. Wszyscy byli jacyś tacy zamknięci w sobie, ukryci. Do przewidzenia było, że uczniowie nie będą chcieli spędzać czasu z prawie osiemdziesięcioksiężycowym wojownikiem, ale i tak w głębi duszy go to bolało. Przecież on też kiedyś był młody, był taki jak oni! Nie zamykał się na mądre słowo starszych w ich wieku... tak przynajmniej wydawało mu się, że pamięta. Już go pamięć zawodziła miejscami. Oh, na Klan Gwiazdy...
— Jak się czujesz, Jałowku? — miauknął zatroskany Koperkowy Powiew, podchodząc nieśmiale do wojownika. Uniósł łeb. Dla Jałowego Pyłu była to osoba krystaliczna, która wiedziała o nim więcej niż ktokolwiek inny. Miejscami wydawało mu się, że rudy wiedział o nim aż za wiele. Jakby zawsze z nim był i przejrzał go na wylot, widząc co się dzieje i w jego głowie. Miał kogoś, z kim mógł się podzielić problemami, ale bał się z tego skorzystać. Nie potrafił mu nawet po takim czasie zaufać. Ani jemu, ani nikomu innemu. Za każdym razem źle się to kończyło. Fakt, że Koperek znał go tak dobrze nie napawał go bezpieczeństwem a wręcz przeciwnie, niepokojem. Jałowy nie był przecież dobrą osobą, a Koper o tym wiedział. Nie odwrócił się od niego po takim czasie? Podejrzane. Zbyt podejrzane.
— Nie nazywaj mnie Jałowkiem — mruknął szorstko, odwracając wzrok. Miał okropny humor. — Mam więcej księżyców niż dwa.
— Przepraszam — dosiadł się na legowisko obok spłoszony. — Myślałem, że skoro jesteśmy parą, nie będzie ci to...
— Ci, ci, ci! — uciszył go przestraszony Jałowy Pył.
— Co? Coś się dzieje?
Niebieski nie odpowiedział, a jedynie rozejrzał się po legowisku wojowników, wyglądając na spanikowanego. Niektóre z oczu podniosły się ku im, co sprawiło, że pysk Jałowego zalał się wstydem. Na pewno myślą o tym, że jest pedałem. Nie zapomną o tym. Oh, na osty i ciernie! Nie chciał być tak widziany. Nie chciał być tym dziwnym starcem, co lubi chłopców. Wiedział, jak inni na niego spojrzą. Koperkowy Powiewie, dlaczego ty to zrobiłeś, psiakrew...
— Co zrobiłem? — Koperek odsunął się ze zmartwieniem, a Jałowy Pył jedynie syknął na niego. Szybko panika przerodziła się w wściekłość. Rudy wiedział przecież, że byli ze sobą prywatnie! A teraz Wietrzna Melodia, Cisowy Gąszcz, Mżyste Futro, Głazowy Sus... na Klan Gwiazd, Głaz! Widocznie nie mogła opanować chichotu. Śmiała się z niego, jak i wszyscy inni. Podsyciło to tylko zdenerwowanie Jałowego Pyłu, który nienawistnie tylko wbił wzrok w partnera.
— Nie będę tutaj urządzał sceny. Dobrze wiesz, co zrobiłeś. Ośmieszyłeś nas. Ośmieszyłeś mnie. — kładąc widoczny akcent na ostatnie słowo jak biczem cisnął napuszonym ogonem i wyszedł z legowiska wojowników. Koperkowy Powiew próbował się do niego jednak dobić, prędko doganiając Jałowego.
— Przepraszam, nie chciałem! — stanął przy nim, by uspokajająco głasnąć końcówką ogona jego plecy.
— Wisi mi to i powiewa. — fuknął, strącając jego ogon i odchodząc dalej. Jeśli myśli, że mu wybaczy tak prędko to się ostro myli.
***
Jałowy Pył wciąż był obrażony na swego partnera po nocy. Czuł się zbłaźniony przed wszystkimi. Na bank był teraz głównym bohaterem plotek. Jałowy Pył to gej, Jałowy Pył pokłócił się ze swoim kochankiem, Jałowy Pył to, Jałowy Pył tamto..! Spędził wieczór samotnie i w niemałym mrozie, jako że przywykł do zasypiania przy czyimś boku. Czy to najpierw Marchewkowego Grzbietu, czy następnie Koperkowego Powiewu, zawsze miał kogoś czyje ciało produkowało to przyjemne ciepło. Przespał się z tym co zrobił. Czy powinien tak ostro reagować? W końcu pewnie i tak każdy wiedział. Ale nie mógł być pewny, odpowiedziała druga myśl. Ale, ale-!
Znów zrobił coś złego.
Czyli jak zwykle. Nie zrobił nic oprócz trucia innym życia. Koper wyszedł z obozu już dawno, pewnie by samemu pobić się z myślami. To nie był pierwszy raz, gdy robili to samo. Gdy Jałowy Pył żołądkował się z kocurem, któremu zawdzięczał tak dużo, a ten uciekał z płaczem. A może wcale go nie kochał? W końcu żadni inni zakochani nigdy nie kłócili się tak często jak oni. Jakby go kochał, zależałoby mu na tym, by czuł się dobrze. Potrafiłby się opanować.
Był fatalnym partnerem. Był potworem! Nie potrafił nawet sprawić, by chociaż przez tydzień nie było pomiędzy nimi żadnej afery. Nigdy nie zasługiwał na kogoś takiego jak Koperkowy Powiew. Już rozumiał dlaczego Marchewkowy Grzbiet traktowała go w ten sposób. Była jedyną do której poziomu dosięgał. Była jedyną z którą mógł być. Była... jego lustrzanym odbiciem. Byli tacy sami. Okropni i raniący.
Musiał go przeprosić, ale ten mógł być wszędzie. Kto może wiedzieć gdzie się podział? Myśl, myśl, myśl... Patrole, puknął się w łeb, czując zapalającą się żarówkę w głowie. Ale kto może wiedzieć, gdzie są patrole?
Tygrysia Smuga, bingo, staruchu.
Tygrysia Smuga, bingo, staruchu.
— Nie wiesz czy jakiś patrol może niedawno wrócił? — spytał zastępczyni gdy do niej podszedł, pesząc się. — Przed godziną?
<Tygrys?>
Wyleczeni: Jałowy Pył
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz