Leżała sobie spokojnie, gdy do żłobka weszła jakaś kotka.
- Kim jeśteś? - spytała. Była do niej bardzo podobna, nie licząc koloru plam i pręg zamiast cętek.
- Jestem ciocią, siostrą Jabłka. - odpowiedziała starsza, rzucając w jej stroną brązowo-biały przedmiot. - Możesz to turlać.
Poziomka ostrożnie popchnęła łapką kasztana. Ku jej zadowoleniu potoczył się daleko. Dobiegła do niego i pchnęła jeszcze raz. Zabawka wypadła przed żłobek, a Stokrotka cały czas miała na oku swoją małą córeczkę. Gdy tylko calico posunęła się odrobinę za daleko, silna łapa od razu wciągnęła ją bliżej. Pisnęła ze smutkiem, wpatrując się błagalnie w Brzoskwinkę. Starsza uległa błękitowi jej pięknych oczu i wyszła. Gdy wkroczyła do legowiska, szylkretka od razu podbiegła do niej, mrucząc.
- Dziękiuję! - zawołała. Wzięła kasztana w pyszczek i podrzuciła do góry. Podążyła za nim wzrokiem i nagle - bęc! Zabawka spadła jej na czoło. Karmicielka natychmiastowo pobiegła do małej, a uczennica zaczęła się śmiać.
- Nic ci się nie stało? - spytała troskliwie i fuknęła na uczennicę. Brzoskwinka trochę się uspokoiła.
- Nie, nic mi nie jeśt! - zawyła przeciągle, próbując wyrwać się z objęć matki. Wyglądało to dość komicznie, a więc środka Poziomki ponownie buchnęła śmiechem. Tym razem Stokrotka posłała jej tylko lekko zdenerwowane spojrzenie. A na zewnątrz rozległ się głos:
- Chodź już! - to Uszatka wołała swoją terminatorkę. Pręgowana pożegnała się i wyszła z kociarni.
***
Od niedawna w żłobku nie było spokojnie. Do grona jego mieszkańców dołączyli Jeżynek i Borówek. Jeden był ślepy, a więc przewrotki i zderzenia były na porządku dziennym. W odwiedziny przychodziło też więcej kotów, a w tym ojciec dzieci Błysku - Pędrak. Poziomka zawsze na ten czas zasypiała lub chowała się za matką, gdyż wygląd starego kocura był dla niej odrażający. To wypadające futro i jego pesymistyczność... Ktoś wszedł do środka. Był to tatuś szylkretki, Jabłko.
- Tiata! - zawołała, podbiegając do niego. Wtuliła się w jego krótkie futro, będące zupełnym przeciwieństwem puszystej półdługiej sierści jego córki. Usiedli razem niedaleko wejścia, a kremowy zaczął opowiadać jej historię. W tym w tym czasie Stokrotka zdrzemnęła się. Koteczka też zaczęła przysypiać. Do kociarni powoli weszła Brzoskwinka, ale widząc swojego brata od razu zaczęła się wycofywać. Jednak Poziomka w porę ją zauważyła.
- Ciociu, chodź dio nas! - zawołała radośnie, a uczennica chcąc czy nie chcąc weszła do środka. Usiadła obok małej, otulając się ogonem. Cały czas zdegustowana mierzyła się wzrokiem z Jabłkiem.
- Ciociu Brzoskwinko, ciemu jesteś dla mnie tiaka miła, skoro tiata mówił, że nie chciałaś abiym się urodziła? - spytała, spoglądając łagodnie a to na ojca, a to na ciotkę.
<Brzoskwinko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz