cd.
Wstała, nie zadając sobie trudu żeby otrzepać futro z ziemi. Przymknęła ślepia, ciesząc się ciepłymi promieniami łaskoczącymi jej kark. Gdy je otworzyła, stał przed nią Kudłacz. Widziała jak unosi łapę, waha się czy podejść. Delikatnie dotknął ogonem jej boku i natychmiast go cofnął, spuszczając wzrok. Dotknęła nosem jego policzka i uśmiechnęła się smutno, dziękując za gest. Kątem oka dostrzegła Szyszkę. Skinęła głową kocurowi i podeszła do niej.
Żółte ślepia liderki lśniły od łez. Spojrzała w nie, zagłębiając się w rozpacz, szok i ból.
Uśmiechnęła się smutno, próbując dodać jej otuchy.
- Myślisz, że to był jej czas? - zapytała, nie odrywając wzroku od oczu wojowniczki.
- Nie... nie jestem pewna. - Przełknęła ślinę, starając się odzyskać pewność głosu. - M-miała już swoje księżyce, ale nie sądziłam, że to stanie się tak szybko... nawet nie zdążyłyśmy się pożegnać.
Czekoladowa zapatrzyła się w dal. Ciszę, która między nimi zapadła, przerywał tylko szmer ostatnich złotych liści.
- Myślę, że wolałaby odejść właśnie tak. Zdrowa, silna, poza obozem.
- Masz rację.
Liderka westchnęła. Iskra uśmiechnęła się do niej smutno. Milczała, wahając się. W końcu zapytała:
- Szyszko, myślisz, że powinnam spróbować sprowadzić ją z powrotem?
Czarna uniosła uszy, przyglądając jej się baczniej.
- Co masz na myśli?
- Drugą szansę. - Zamilkła, zbierając myśli. Wciąż miała wątpliwości. - Zdarza się, że dostaje ją ktoś, kto odszedł zanim upłynie jego czas. - Podniosła wzrok. - Dalej uważasz, że właśnie tak jest w przypadku Nostalgii?
Odpowiedziało jej milczenie. Mijały kolejne uderzenia serca, ale Iskra jej nie poganiała.
- T-tak. Powinna być tutaj razem z nami. Ona i Golec. - Spojrzała w kierunku dwóch nieruchomych ciał. Później zwróciła oczy na Iskrę. Coś się w nich zmieniło. - Ale los nie zawsze daje nam to czego pragniemy. Już jej nigdy nie zobaczymy…
- Wszystko w łapach Matki - miauknęła filozoficznie Iskra. - I w naszych - dodała, patrząc liderce w oczy. - Chcesz spróbować razem ze mną? Prosić, żeby mogły wrócić? Jeśli to faktycznie nie był ich czas... - dodała. - Matka zdecyduje.
W żółtych ślepiach zalśniła nadzieja.
- To możliwe, żeby je odzyskać? - Brzmiała też w jej głosie. Szybko jednak odwróciła głowę i pochyliła ją w zamyśleniu. - Nie wiem, czy powinnyśmy ingerować w sprawy życia i śmierci. - Kopnęła kamyczek, znów spojrzała w kierunku ciał. Jej wzrok się zmienił, stwardniał. - Ale chce spróbować. Dla nich.
Iskra przymknęła ślepia.
- Co umarło, będzie żyć, a co żyje, musi umrzeć - wyrecytowała gardłowym, zmienionym głosem. Otworzyła ślepia. - Zawołaj każdego, komu na nich zależy. Ja się przygotuję.
<Szyszko? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz