Szept zauważyła, że Słonecznik chciałby aby matka im coś opowiedziała. Zrobił do niej maślane oczy. Chyba liczył na to, że dorosła mogłaby mu opowiedzieć więcej klanowych historii - o potężnych przodkach, dziejach Klanu Burzy, wielkich bitwach, wojnach, zwycięstwach...
Karmicielka jedynie zaśmiała się cicho. Owinęła swoje dzieci ogonem, chcąc im pokazać, aby się przysunęły. Słonecznik zmienił delikatnie swoje miejsce, nie chcąc jednak znajdować się za blisko swojego rodzeństwa. Tak jak Szept dobrze wiedział, że nie odpowiadałoby to Dzikiemu. Ale zaraz…przecież to ona leżała bliżej do Słonecznika niż Dziki... Czyli… on odsuwał się od niej? Czemu? Po chwili jednak wszystko zrozumiała. Pamiętała ja wczoraj Dziki powiedział Słonecznikowi, że ich siostra chce się tylko bawić i nie zwraca uwagi na to, że ktoś tego nie chce i że go ciągle zaczepia. Czy jej brat zraził się jego słowami, nawet pomimo tego, że taka sytuacja na jego oczach nawet się nie zdarzyła? Czyżby Słonecznik zapomniał, że Dziki jest do niej uprzedzony? A co jeśli się nie zorientował? Wiedziała, że niestety Dziki naprawdę tak o niej sądził. Uważał, że gdy jego siostra przechodzi od niego mniej niż długość ogona, to już na pewno chce go zaczepić i się z nim bawić. Ona nie miała na to bynajmniej ochoty. Gdyby ktoś ją zaprosił to chętnie by się pobawiła, ale ogólnie bardziej lubiła wymykać się ze żłobka i obserwować inne koty. Bynajmniej nie chciała ani Słonecznika ani Dzikiego zmuszać do wspólnego spędzania czasu. A jeżeli na nią jeden prychał i syczał o byle co to już w ogóle.
- Histolyjka! - pisnął cichuteńko kremowy kociak, unosząc łebek ku górze. Słonecznik liczył na to, że jego kochana matka zgodzi się na opowiedzenie setnej z kolei ckliwej opowieści o losach burzaków. Ona jednak dobrze wiedziała, że matka ją „odpowiednio opowiada” czyli innymi słowy przerabia, by jej dzieci uważały, że klan Gwiazdy oraz sam klan burzy to dobro wcielone. Dlatego ona sama wolała podsłuchiwać inne koty by dowiedzieć się prawdy o wszystkim. Kocurek natomiast ufał bezgranicznie, że wszystko co opowiadają im starsze koty o heroicznych czynach ich przodków to prawda. Jej brat oparł się o miękki brzuch Sikorkowego Śpiewu i starał się zrobić najsłodszą minkę, jaką mógł. Szept dziwiła się trochę, że się jeszcze nie zorientował jak inne koty idealizują klan Gwiazdy i przodków mieszkających po wsze czasy na srebrnej skórze. Jak opowiadają im zmienione ckliwe historyjki przez nich przerobione które oczywiście pachniały kłamstwem w dobrej wierze. Historie o ideałach i bohaterach, które miały morał mówiący, że idąc ścieżką wyznaczoną przez kodeks wojownika (lub medyka) i Klan Gwiazdy stanie się bohaterem rodem z tych opowieści i zabłyśnie się kiedyś jako Gwiazda na Srebrnej Skórze. Oczywiście, mała jak najbardziej uważała, że przodkowie naprawdę żyją na Srebrnej Skórze, ale nie uważała ich za świętość. Bo to tylko koty, które po swojej śmierci uważają się za wszechwiedzących świętych władców. Rozumiała jednak poglądy brata. Trudno było w to wszystko nie uwierzyć, gdy wszyscy pozostali mówią, że tak jest. Szczególnie, że ci pozostali to ich rodzina. Nie mając innego wyboru postanowiła słuchać opowieści matki. W jej połowie zauważyła, że Dziki zasnął. Słonecznik jednak nadal słuchał, nie chcąc uronić ani kropli informacji z opowieści matki. Po kilkudziesięciu uderzeniach serca, mała poszła w ślady swego rudego brata. Śnił jej się las. Las na którego granicy były wrzosowiska. Tańczące liście które świeciły. Może to te słynne świetliki? Zaczęła je łapać. Potem pojawił się Dziki. Ale wyglądał jakoś dziwnie. Miał dwanaście ogonów i cztery paszcze syczące na nią wściekle. Po paru sekundach mu od prychnęła. Stała się gigantem, a Dziki się skulił przerażony. Zaczęła iść i nagle usłyszała głośne „Ała! Uważaj gdzie leziesz!” Kotka spojrzała pod swoje nogi. Podniosła swoją przednią prawą łapkę. Spod niej wysunęła się łodyga, a potem kwiat…. Kwiat o żółtych płatkach wyglądających jak promienie słońca. Owe płatki odchodziły od…. GŁOWY SŁONECZNIKA?!
- Jakim cudem jesteś kwiatem? – spytała w myślach
- Widzisz! Imiona są nadawane przez rodziców, którym radzi klan gwiazdy i mają znaczenie. Dlatego moją super mocą jest to, że jestem kwiatem i nie muszę jeść mięsa, bo żywię się wodą i światłem! Fotosyntezuje!
Małą nie wiedziała skąd bratu wzięło się nagle tak wyszukane słownictwo i dlaczego nie sepleni. A i jakim cudem ją zrozumiał? Ona… porozumiewała się telepatycznie! Szeptała telepatycznie! Jej imię też miało swoje znaczenie! Nagle zaczął padać deszcz. Ale to nie był zwykły deszcz…. To był deszcz mleka! Na górze jako szyldkretowa chmura w kształcie kota latała Sikorkowy Śpiew. Mała przetarła oczy ze zdumienia. Nie mogła uwierzyć w to co się tu działo. O co w tym wszystkim chodziło… A co jeśli to był barwny magiczny świat do którego można było przejść tylko gdy się spało?
- Pijcie mleko maleństwa! Pora karmienia! – wykrzyknęła Sikorka na co odpowiedział jej Słonecznik:
- Mniam! Pyszny deszcz! – wykrzyknął
Dziki otworzył swoją paszczękę wystawiając ją ku górze.
- Proszę synku! – powiedziała do niego ich matka. Szept telepatycznie ją spytała:
- A co ze mną! – otworzyła pyszczek
- Już twoja kolej Szept! – jej matka płynnie podpłynęła do niej i dała jej porcję świeżego mleka prosto z nieba. Orzechowe Futro przebiegł pod jej łapami. Jego futro było całe…. W orzechach! Co za dziwny świat! Jakiś ptak pląsał na gałęzi to była…. Sójka! Pląsająca Sójka! A na niebie które stało się niebem wieczornym pojawiła się gwiazda….. Zaraz ta gwiazda… była Mokra! To był… ich lider Mokra Gwiazda! Burza przetoczyła się nad nimi. Łodyżka Cętkowanego Kwiatu wychynęła spod ściółki leśnej.
- Witaj, Słoneczniku.
- Dzień dobry . – odparł jej brat dotykając jej korzeni swoimi na powitanie.
- Szeptu, szeptu, szeptu, szeptu….
To był Orlikowy Szept! Bo Orlik latał na wietrze wywołanym przez Sikorkę. Ona gapiła się na niego. Wszyscy tak dobrze się bawili. Ona też postanowiła, że do nich dołączy. To była piękna wizja. Nikt się nie kłócił, a Dziki przestał na nią prychać. To było…. Idealne.
- HSSSSS
Dziki syknął na nią, gdy ta próbowała przejść między nim a Pląsającą Sójką. Starała się utrzymać jak największy odstęp. Ale Dziki i tak uznał to za mało. Przechodziła akurat tamtędy, bo matka zawołała ich po pokarm. Dziki rzucił się do niego potrącając Szept. Kotka poczuła, że piecze ją łapka. Dostrzegła na niej ślad pazurków Dzikiego. Nie dość, że się przepchnął to jeszcze ją podrapał. Prychnęła na niego, A temu się to najwyraźniej nie spodobało, bo sycząc i prychając rzucił się na nią. Zaczął ją drapać. I to mocno. Mała zaczęła piszczeć. Nie. Nie może piszczeć do matki w prośbie ratunku. Sama sobie poradzi z tym mysim bobkiem. Kopnęła go w brzuch, a ten upadł. Skoczyła na niego zadając swoimi pazurkami ciosy. On ugryzł ją w łapę. Małą syknęła z bólu. Odskoczyła od brata. Rzuciła się na niego i ugryzła w ogon. Mały zawył z bólu podobnie jak ona wcześniej. Nagle podbiegła do nich Sikorkowy Śpiew. Osłoniła swego syna po czym powiedziała, a raczej wrzasnęła:
- Szept co ty robisz u licha! Czemu gryziesz swojego brata? Wytłumacz się.
Mała się wystraszyła. Ona się przecież tylko broniła. Zaskakująco, Dziki zrobił do ich matki taką minę, jakby był niewinną małą puchatą kuleczką. Jej ofiarą. Spojrzała na Słonecznika. Był jedynym świadkiem tego, co się naprawdę stało. Czy stanie po jej stronie? Teraz wszystko zależało od niego. Bo mała nie mogła starszej kotce odpowiedzieć. Miała nadzieję, że brat ją wesprze. Spojrzała na niego z błaganiem w oczach. Co będzie dalej…. Nie wiedziała.
Karmicielka jedynie zaśmiała się cicho. Owinęła swoje dzieci ogonem, chcąc im pokazać, aby się przysunęły. Słonecznik zmienił delikatnie swoje miejsce, nie chcąc jednak znajdować się za blisko swojego rodzeństwa. Tak jak Szept dobrze wiedział, że nie odpowiadałoby to Dzikiemu. Ale zaraz…przecież to ona leżała bliżej do Słonecznika niż Dziki... Czyli… on odsuwał się od niej? Czemu? Po chwili jednak wszystko zrozumiała. Pamiętała ja wczoraj Dziki powiedział Słonecznikowi, że ich siostra chce się tylko bawić i nie zwraca uwagi na to, że ktoś tego nie chce i że go ciągle zaczepia. Czy jej brat zraził się jego słowami, nawet pomimo tego, że taka sytuacja na jego oczach nawet się nie zdarzyła? Czyżby Słonecznik zapomniał, że Dziki jest do niej uprzedzony? A co jeśli się nie zorientował? Wiedziała, że niestety Dziki naprawdę tak o niej sądził. Uważał, że gdy jego siostra przechodzi od niego mniej niż długość ogona, to już na pewno chce go zaczepić i się z nim bawić. Ona nie miała na to bynajmniej ochoty. Gdyby ktoś ją zaprosił to chętnie by się pobawiła, ale ogólnie bardziej lubiła wymykać się ze żłobka i obserwować inne koty. Bynajmniej nie chciała ani Słonecznika ani Dzikiego zmuszać do wspólnego spędzania czasu. A jeżeli na nią jeden prychał i syczał o byle co to już w ogóle.
- Histolyjka! - pisnął cichuteńko kremowy kociak, unosząc łebek ku górze. Słonecznik liczył na to, że jego kochana matka zgodzi się na opowiedzenie setnej z kolei ckliwej opowieści o losach burzaków. Ona jednak dobrze wiedziała, że matka ją „odpowiednio opowiada” czyli innymi słowy przerabia, by jej dzieci uważały, że klan Gwiazdy oraz sam klan burzy to dobro wcielone. Dlatego ona sama wolała podsłuchiwać inne koty by dowiedzieć się prawdy o wszystkim. Kocurek natomiast ufał bezgranicznie, że wszystko co opowiadają im starsze koty o heroicznych czynach ich przodków to prawda. Jej brat oparł się o miękki brzuch Sikorkowego Śpiewu i starał się zrobić najsłodszą minkę, jaką mógł. Szept dziwiła się trochę, że się jeszcze nie zorientował jak inne koty idealizują klan Gwiazdy i przodków mieszkających po wsze czasy na srebrnej skórze. Jak opowiadają im zmienione ckliwe historyjki przez nich przerobione które oczywiście pachniały kłamstwem w dobrej wierze. Historie o ideałach i bohaterach, które miały morał mówiący, że idąc ścieżką wyznaczoną przez kodeks wojownika (lub medyka) i Klan Gwiazdy stanie się bohaterem rodem z tych opowieści i zabłyśnie się kiedyś jako Gwiazda na Srebrnej Skórze. Oczywiście, mała jak najbardziej uważała, że przodkowie naprawdę żyją na Srebrnej Skórze, ale nie uważała ich za świętość. Bo to tylko koty, które po swojej śmierci uważają się za wszechwiedzących świętych władców. Rozumiała jednak poglądy brata. Trudno było w to wszystko nie uwierzyć, gdy wszyscy pozostali mówią, że tak jest. Szczególnie, że ci pozostali to ich rodzina. Nie mając innego wyboru postanowiła słuchać opowieści matki. W jej połowie zauważyła, że Dziki zasnął. Słonecznik jednak nadal słuchał, nie chcąc uronić ani kropli informacji z opowieści matki. Po kilkudziesięciu uderzeniach serca, mała poszła w ślady swego rudego brata. Śnił jej się las. Las na którego granicy były wrzosowiska. Tańczące liście które świeciły. Może to te słynne świetliki? Zaczęła je łapać. Potem pojawił się Dziki. Ale wyglądał jakoś dziwnie. Miał dwanaście ogonów i cztery paszcze syczące na nią wściekle. Po paru sekundach mu od prychnęła. Stała się gigantem, a Dziki się skulił przerażony. Zaczęła iść i nagle usłyszała głośne „Ała! Uważaj gdzie leziesz!” Kotka spojrzała pod swoje nogi. Podniosła swoją przednią prawą łapkę. Spod niej wysunęła się łodyga, a potem kwiat…. Kwiat o żółtych płatkach wyglądających jak promienie słońca. Owe płatki odchodziły od…. GŁOWY SŁONECZNIKA?!
- Jakim cudem jesteś kwiatem? – spytała w myślach
- Widzisz! Imiona są nadawane przez rodziców, którym radzi klan gwiazdy i mają znaczenie. Dlatego moją super mocą jest to, że jestem kwiatem i nie muszę jeść mięsa, bo żywię się wodą i światłem! Fotosyntezuje!
Małą nie wiedziała skąd bratu wzięło się nagle tak wyszukane słownictwo i dlaczego nie sepleni. A i jakim cudem ją zrozumiał? Ona… porozumiewała się telepatycznie! Szeptała telepatycznie! Jej imię też miało swoje znaczenie! Nagle zaczął padać deszcz. Ale to nie był zwykły deszcz…. To był deszcz mleka! Na górze jako szyldkretowa chmura w kształcie kota latała Sikorkowy Śpiew. Mała przetarła oczy ze zdumienia. Nie mogła uwierzyć w to co się tu działo. O co w tym wszystkim chodziło… A co jeśli to był barwny magiczny świat do którego można było przejść tylko gdy się spało?
- Pijcie mleko maleństwa! Pora karmienia! – wykrzyknęła Sikorka na co odpowiedział jej Słonecznik:
- Mniam! Pyszny deszcz! – wykrzyknął
Dziki otworzył swoją paszczękę wystawiając ją ku górze.
- Proszę synku! – powiedziała do niego ich matka. Szept telepatycznie ją spytała:
- A co ze mną! – otworzyła pyszczek
- Już twoja kolej Szept! – jej matka płynnie podpłynęła do niej i dała jej porcję świeżego mleka prosto z nieba. Orzechowe Futro przebiegł pod jej łapami. Jego futro było całe…. W orzechach! Co za dziwny świat! Jakiś ptak pląsał na gałęzi to była…. Sójka! Pląsająca Sójka! A na niebie które stało się niebem wieczornym pojawiła się gwiazda….. Zaraz ta gwiazda… była Mokra! To był… ich lider Mokra Gwiazda! Burza przetoczyła się nad nimi. Łodyżka Cętkowanego Kwiatu wychynęła spod ściółki leśnej.
- Witaj, Słoneczniku.
- Dzień dobry . – odparł jej brat dotykając jej korzeni swoimi na powitanie.
- Szeptu, szeptu, szeptu, szeptu….
To był Orlikowy Szept! Bo Orlik latał na wietrze wywołanym przez Sikorkę. Ona gapiła się na niego. Wszyscy tak dobrze się bawili. Ona też postanowiła, że do nich dołączy. To była piękna wizja. Nikt się nie kłócił, a Dziki przestał na nią prychać. To było…. Idealne.
***
Dziki syknął na nią, gdy ta próbowała przejść między nim a Pląsającą Sójką. Starała się utrzymać jak największy odstęp. Ale Dziki i tak uznał to za mało. Przechodziła akurat tamtędy, bo matka zawołała ich po pokarm. Dziki rzucił się do niego potrącając Szept. Kotka poczuła, że piecze ją łapka. Dostrzegła na niej ślad pazurków Dzikiego. Nie dość, że się przepchnął to jeszcze ją podrapał. Prychnęła na niego, A temu się to najwyraźniej nie spodobało, bo sycząc i prychając rzucił się na nią. Zaczął ją drapać. I to mocno. Mała zaczęła piszczeć. Nie. Nie może piszczeć do matki w prośbie ratunku. Sama sobie poradzi z tym mysim bobkiem. Kopnęła go w brzuch, a ten upadł. Skoczyła na niego zadając swoimi pazurkami ciosy. On ugryzł ją w łapę. Małą syknęła z bólu. Odskoczyła od brata. Rzuciła się na niego i ugryzła w ogon. Mały zawył z bólu podobnie jak ona wcześniej. Nagle podbiegła do nich Sikorkowy Śpiew. Osłoniła swego syna po czym powiedziała, a raczej wrzasnęła:
- Szept co ty robisz u licha! Czemu gryziesz swojego brata? Wytłumacz się.
Mała się wystraszyła. Ona się przecież tylko broniła. Zaskakująco, Dziki zrobił do ich matki taką minę, jakby był niewinną małą puchatą kuleczką. Jej ofiarą. Spojrzała na Słonecznika. Był jedynym świadkiem tego, co się naprawdę stało. Czy stanie po jej stronie? Teraz wszystko zależało od niego. Bo mała nie mogła starszej kotce odpowiedzieć. Miała nadzieję, że brat ją wesprze. Spojrzała na niego z błaganiem w oczach. Co będzie dalej…. Nie wiedziała.
< Słoneczniku? Braciszku Ratuj ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz