- Więc? Czemu to zrobiłaś? - spytała ponownie calico, wyraźnie spokojniejsza. Najwyraźniej początkowe emocje związane z incydentem już opadły. Teraz w jej głosie nie słychać już było złości - jedynie rozczarowanie i... smutek. Szept spojrzała na nią, czemu mama była nią tak rozczarowana? Czy nie zauważyła jeszcze, że ona nie mówi? Czemu nie wzięła pod uwagę możliwości, że to Dziki pierwszy zaatakował?
Szept czuła się …. źle. Była przerażona, co miała zrobić? Otworzyła pyszczek próbując coś powiedzieć ale ze strachu żaden słowa nie wydobyły się z jej pyszczka. W pewnym momencie jednak sytuacja się zmieniła.
- Mamusiu... - zaczął ze strachem Słonecznik, kładąc po sobie uszy. Jej brat chciał chyba brzmieć i wyglądać pewnie, ale nie wychodziło mu to za dobrze. Niestety.
- Tak, kochanie? - Karmicielka przeniosła na niego wzrok, wyraźnie zainteresowana.
- T-to nie jest fina Szeptu! - powiedział na jednym wdechu, starając się nie patrzyć na rudego kociaka stojącego za Sikorką. Szept…. Była dumna z brata. Z jego odwagi. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie nim calico znowu spytała kremowego.
- Co masz na myśli synku?
Mały nie wiedział chyba co powiedzieć, próbował ale z jego pyszczka wydobyły się jedynie niezrozumiałe słowa. Po paru uderzeniach serca udało mu się przekazać to co chciał powiedzieć.
- To nie Szept, to Dziki ją zaatafował. Ona się tylko brofniła.
- Wobec tego Dziki przeproś.
Rudy niechętnie ledwie zrozumiale burknął coś w stylu przepraszam i odszedł w kąt żłobka.
Skulił się tam samotnie i leżał tak przez dłuższy czas. Gdy ich matka zajęła się rozmową z kotem który przyniósł jej jedzenie Szept podeszła do brata i otarła się o jego bok. Chciała mu podziękować. Za to, że jej pomógł. Niedługo potem zorientowała się, że matka chyba nie miała zamiaru wychodzić już dzisiaj poza żłobek. I co dziwniejsze, cały czas obserwowała Szept. Dzikiego trochę też, ale mniej. Jej świdrujące oczy przepełnione nieufnością patrzyły na nią. Może sądziła, że Szept pierwsza zaatakowała a Słonecznik ją okłamał, by nie narazić się groźnej siostrze? Co jeśli tak myślała? Mała nie chciała nawet o tym myśleć. Pod wieczór skuliła się obok Słonecznika i zapadła w sen. Śnił jej się wykurzony Dziki, i sepleniący Słonecznik. Ona skulona w kącie w strachu patrząca na wściekłą Sikorkę. Przez ten koszmar obudziła się dość wcześnie. Spojrzała na rodzeństwo, matkę i…. o dziwo, nie zauważyła Pląsającej Sójki. Babci która większość dnia siedziała w żłobku. Wyjrzała lekko poza żłobek. Przeszła niezauważona przez obóz. Zajrzała do legowiska pachnącego ziołami. Dostrzegła leżącą na posłaniu Pląsającą Sójkę. Miała oparzenie. Na ranie był jakaś maść albo inne coś ułatwiające leczenie. Kotka odwróciła się w jej stronę, a Szept się ukryła. Nie chciała by ta ją widziała. Pewnie by się wściekła i kazała jej wracać do żłobka albo nawet sama by ją tam zaniosła pomimo oparzenia. Mała najszybciej jak potrafiła wróciła tam skąd przyszła. Ułożyła się na posłaniu. Co się stało Pląsającej Sójce, że miała oparzenia?
Martwiła się o nią i miała nadzieję, że jej babcia szybko wyzdrowieje. Niedługo potem zasnęła.
Szept czuła się …. źle. Była przerażona, co miała zrobić? Otworzyła pyszczek próbując coś powiedzieć ale ze strachu żaden słowa nie wydobyły się z jej pyszczka. W pewnym momencie jednak sytuacja się zmieniła.
- Mamusiu... - zaczął ze strachem Słonecznik, kładąc po sobie uszy. Jej brat chciał chyba brzmieć i wyglądać pewnie, ale nie wychodziło mu to za dobrze. Niestety.
- Tak, kochanie? - Karmicielka przeniosła na niego wzrok, wyraźnie zainteresowana.
- T-to nie jest fina Szeptu! - powiedział na jednym wdechu, starając się nie patrzyć na rudego kociaka stojącego za Sikorką. Szept…. Była dumna z brata. Z jego odwagi. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie nim calico znowu spytała kremowego.
- Co masz na myśli synku?
Mały nie wiedział chyba co powiedzieć, próbował ale z jego pyszczka wydobyły się jedynie niezrozumiałe słowa. Po paru uderzeniach serca udało mu się przekazać to co chciał powiedzieć.
- To nie Szept, to Dziki ją zaatafował. Ona się tylko brofniła.
- Wobec tego Dziki przeproś.
Rudy niechętnie ledwie zrozumiale burknął coś w stylu przepraszam i odszedł w kąt żłobka.
Skulił się tam samotnie i leżał tak przez dłuższy czas. Gdy ich matka zajęła się rozmową z kotem który przyniósł jej jedzenie Szept podeszła do brata i otarła się o jego bok. Chciała mu podziękować. Za to, że jej pomógł. Niedługo potem zorientowała się, że matka chyba nie miała zamiaru wychodzić już dzisiaj poza żłobek. I co dziwniejsze, cały czas obserwowała Szept. Dzikiego trochę też, ale mniej. Jej świdrujące oczy przepełnione nieufnością patrzyły na nią. Może sądziła, że Szept pierwsza zaatakowała a Słonecznik ją okłamał, by nie narazić się groźnej siostrze? Co jeśli tak myślała? Mała nie chciała nawet o tym myśleć. Pod wieczór skuliła się obok Słonecznika i zapadła w sen. Śnił jej się wykurzony Dziki, i sepleniący Słonecznik. Ona skulona w kącie w strachu patrząca na wściekłą Sikorkę. Przez ten koszmar obudziła się dość wcześnie. Spojrzała na rodzeństwo, matkę i…. o dziwo, nie zauważyła Pląsającej Sójki. Babci która większość dnia siedziała w żłobku. Wyjrzała lekko poza żłobek. Przeszła niezauważona przez obóz. Zajrzała do legowiska pachnącego ziołami. Dostrzegła leżącą na posłaniu Pląsającą Sójkę. Miała oparzenie. Na ranie był jakaś maść albo inne coś ułatwiające leczenie. Kotka odwróciła się w jej stronę, a Szept się ukryła. Nie chciała by ta ją widziała. Pewnie by się wściekła i kazała jej wracać do żłobka albo nawet sama by ją tam zaniosła pomimo oparzenia. Mała najszybciej jak potrafiła wróciła tam skąd przyszła. Ułożyła się na posłaniu. Co się stało Pląsającej Sójce, że miała oparzenia?
Martwiła się o nią i miała nadzieję, że jej babcia szybko wyzdrowieje. Niedługo potem zasnęła.
***
Ich matka wyszła na spacer. Mała leżała na posłaniu, czuła się jakoś…. dziwnie, źle. Niedługo potem zaczęła kichać. Nie wiedziała co się dzieje. Spojrzała na Słonecznika i Dzikiego. Patrzyli się na nią jakoś tak dziwnie. Nie umiała tego zatrzymać. Kichanie ustało po paru uderzeniach serca. Wtedy do żłobka weszła Sikorkowy Śpiew i Orzechowe Futro. Matka ułożyła się na posłaniu niedaleko niej. Wtedy mała znów zaczęła kichać. I tak przez dłuższy czas. Orzechowe Futro spojrzał na matkę Szeptu jakby telepatycznie jej coś przekazywał. Ta prychnęła po chwili:
- Nie! Moja córka nie pójdzie do medyka! Nie mam mowy!
- Oj przestań sikorko, a co jak to biały kaszel? Nie warto ryzykować….
- Nie i już! – wrzasnęła kotka i wzięła Szept między swoje przednie łapy.
Oni chcieli ją zabrać do medyka? Wczoraj już była w jego legowisku. Gdyby nie to , że Pląsająca Sójka leżała tam chora to to miejsce wydawało się nawet całkiem całkiem. Chciała tam wrócić. Przynajmniej nie będzie siedzieć z Dzikim w jednym miejscu przez jakiś czas. Ojciec podszedł do niej a matka znów zaprotestowała.
- NIE!
- Dobrze, już dobrze, niech ci będzie.
Jej ojciec ułożył się obok nich. Po uderzeniu serca jednak chwycił szybko Szept i w te pędy wybiegł ze żłobka. Mała słyszała za sobą wściekły krzyk Sikorki rzucający lisimi bobkami w tę i we w tę. Sikorka biegła za nimi ale zaczepił ją jakiś biały kocur pytając o co chodzi. Tym czasem ona już była w legowisku medyków. Jej ojciec zawołał:
- Jeżowa Ścieżko? Stokrotkowa Łapo?
- Tak?
Z cienia wynurzył się niebieskooki, czekoladowy kocur o pięknym pręgowanym wzorze na futrze. Szept nigdy nie widziała kota o takim pręgowaniu. Spojrzał na nią i spytał:
- Co jej dolega?
- Kicha i kicha. – odpowiedział mu Orzechowe Futro – chyba ma biały kaszel albo kocięcy kaszel. A i lepiej zbadaj ją szybko bo zanim skończysz badanie wściekła Sikorka wpadnie i ci ją zabierze. – zaśmiał się, po czym odstawił Szept na posłanie i wyszedł.
Mała spojrzała na medyka Klanu Burzy. Wyleczy ją? Raczej tak. Podeszła do nich jakaś niebieska pręgowana kotka w białe łaty, która przyglądała jej się tak samo jak medyk. To pewnie jego uczennica. Bo jeśli nie to nie wiedziała kto. A może to jakaś inna kotka z problemami zdrowotnymi? Może też złapała to samo co ona? Czekała na to, co zrobi medyk. Czy będzie tu musiała zostać na dłużej? Na dzień, czy na parę dni jeśli już? Zaraz się o tym pewnie przekona.
<Jeżowa Ścieżko? Stokrotkowa Łapo?>
Klep
OdpowiedzUsuń